Mata atakuje nowym singlem. PATOPROHIBICJA to mocarny track, który przypomina o najmocniejszych atutach Matczaka.
Były schodki, był odwołany koncert po drugiej stronie Wisły, było ogłoszenie trasy Mata Tour; pora na Mata – Patoprohibicja. Okazuje się, że raper nie czarował mówiąc z barki, że prace nad jego nową płytą są już w zaawansowanym stadium. Powrót do studia nie zajął mu długo. I bardzo dobrze. Matczak jest obecnie w swoim primie, nie ma sensu, żeby wydłużał sztucznie oczekiwanie na nowy materiał.
Mata Tour – Matczak wraca na scenę
W obecnych czasach dłuższy premierowy niebyt skazany jest na negatywne konsekwencje i Mata zdaje się zdawać sobie z tego sprawę. Pozostaje także wzorem w generowaniu medialnego szumu. Nikt nie zgarnia atencji słuchaczy w tak bezpardonowy sposób, w jak robi to Mata. Kiedy decyduje się już wyjść z ukrycia i przerwać ciszę, to niusy o nim rządzą internetem przez przynajmniej tydzień.
Nie inaczej będzie pewnie i tym razem. Najnowszy singiel i powrót do pierwotnej ksywki ucieszył niezmiernie jego oddanych fanów. Przygoda ze Skutym Bobo była z pewnością ciekawą odskocznią i pozwoliła mu na chwilę zapomnieć o presji, ale jak widać, uśmiercenie postaci Maty nigdy nie było planem. Raper dobrze zdaje sobie sprawę ze swoich możliwości, wie, że może wyśrubować jeszcze bardziej imponujące rekordy.
Mata – Patoprohibicja to powrót do sprawdzonej formuły?
Wszystkie single z serii Pato… rezonowały mocno wśród odbiorców. Nie inaczej będzie również i tym razem. Mata kontynuuje swoją inkwizycję skierowaną w marihuanosceptyków wypuszczając kolejny muzyczny manifest. Nie podoba się? Cicho. Jakby nie patrzeć, aktualizacja postrzegania THC przez opinię publiczną to mus. Nie ma chyba żadnej innej substancji, która odznaczałaby się tak wielkim rozjazdem między popularnością, a jej negatywną otoczką jak właśnie weed. Halo, mamy 2022. Czy naprawdę nadal trzeba tłumaczyć tak podstawowe rzeczy?
Mata Tour w aż 10 polskich miastach – kup bilety
