Terapia dźwiękami. Ustalono, że ulubiona muzyka może łagodzić ból
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Badacze z montrealskiego Uniwersytetu McGilla potwierdzili empirycznie to, czego mogliśmy się spodziewać. Z piosenkami idoli łatwiej przezwyciężyć fizyczne niedogodności.
Muzykoterapia należy do zjawisk starych jak świat. W starożytności wierzono, że Eskulap, syn Apollina, leczy choroby umysłu za pomocą wzniosłych, melodyjnych pieśni. Te same umiejętności przypisywano egipskim kapłanom i szamanom praktykującym rytuały lecznicze w społeczeństwach pierwotnych. Im bliżej współczesności, tym bardziej zaczęto postrzegać zagadnienie w kategoriach naukowych. Dziś rozmaite, różniące się barwą, rytmem, melodią czy harmonią brzmienia są wykorzystywane na wielu polach, także przez profesjonalistów. W chorobie wieńcowej stabilizują częstość akcji serca i ciśnienie tętnicze krwi. Łagodzą objawy psychosomatycznych dolegliwości i wspomagają grupową terapię uzależnień. Otępiałym bądź poudarowym pacjentom sekundują przy regularnej rehabilitacji. Same korzyści!
Recepta na dźwięki
Znane powiedzenie głosi, że muzyka łagodzi obyczaje. Dzięki licznym badaniom wypada uzupełnić tę sentencję – robi to samo z bólem. Podczas zabiegów posiłkują się nią chirurdzy, stomatolodzy i ginekolożki. Dobrze wiedzieli o tym badacze z montrealskiego Uniwersytetu McGilla. W artykule Emotional responses to favorite and relaxing music predict music-induced hypoalgesia, który ukazał się na łamach cenionego periodyku Frontiers in Pain Research, nie chcieli powielać znanych tez. Zamiast tego ciekawiło ich coś innego. Zadali sobie pytanie, czy muzyka, do której jesteśmy emocjonalnie przywiązani, może okazać się lepszym anestetykiem od najlepiej ułożonej relaksacyjnej składanki. Tl;dr: tak, ale sprawdźcie, dlaczego.
Muzyka a ciepło
W badaniu wzięło udział 63 zdrowych uczestników. Poproszono ich o udanie się do specjalistycznego laboratorium bólu przynależącego do uczelni. Badacze za pomocą sondy ogrzewali tam przez kilka minut część ich ramion. To uczucie miało imitować przykładanie filiżanki z gorącą kawą do skóry. Podczas takiej stymulacji słuchali jednego z trzech typów muzyki: relaksacyjnej, kodowanej (ze zmodyfikowaną partyturą) bądź takiej, którą sami wybrali. Grupa kontrolna odbywała za to próbę w ciszy. Po eksperymencie wszystkich poproszono o ocenę intensywności oraz nieprzyjemności bólu.
Wyniki mówią jednoznacznie, że ból najbardziej łagodziło słuchanie ulubionych utworów. – W przełożeniu na dziesięciostopniową skalę to nawet jeden punkt. To co najmniej tak silny skutek jak leki przeciwbólowe stosowane w tych samych okolicznościach – przyznaje w rozmowie z portalem The Guardian jeden z autorów badania, Darius Valevicius. Chwilę później przekonuje, że nie ma tu mowy o przypadkowej korelacji. Badanych postawiono bowiem przed jeszcze jednym wyzwaniem: określeniem pobudzenia emocjonalnego podczas słuchania danych utworów. Potocznie nazywamy je ciarkami lub dreszczami. Bardziej fachowo – tzw. reakcją pilomotoryczną, czyli gęsią skórką.
Wnioski na przyszłość
– Różnica we wpływie na intensywność bólu implikuje dwa mechanizmy. „Dreszcze” mogą mieć fizjologiczny efekt bramkowania sensorycznego. Blokują wznoszące się sygnały bólowe, podczas gdy sama przyjemność może wpływać na wartość emocjonalną bólu bez wpływu na odczuwanie. Bardziej działa na poziomie poznawczo-emocjonalnym obejmującym przedczołowe obszary mózgu – opowiada lider projektu.
Going. Select to okazja, żeby ustrzelić bilet w dobrej cenie. Koniecznie sprawdź nasze propozycje!
Z całym badaniem można zapoznać się TU. Valevicius i jego zespół zastrzegają, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Swoje rozpoznania chcą zweryfikować na większej liczbie osób. Zamierzają również uważniej pochylić się nad rolą wydzielania dopaminy i udziału jądra półleżącego w całym procesie. Czy finałem ich poszukiwań okaże się przepisywanie na receptę biletów na koncerty? Raczej nie bylibyśmy zawiedzeni.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.