„Stawiamy na otwartość i różnorodność, a futbol rozumiemy jako obszar łączący ludzi” – poznajcie klub AKS Zły [WYWIAD]
Jakiś czas temu poinformowaliśmy, że zostaliśmy jednym z partnerów AKS Zły. Dołączyliśmy do znakomitego grona, w którym znajdują się m.in. fritz-kola, Inne Beczki czy Lokal Vegan Bistro. Idziemy dalej – oto nasza rozmowa z anonimowym prezesem klubu!
AKS Zły jest pierwszym demokratycznym klubem sportowym w Warszawie. Został założony 1 sierpnia 2015 roku i powstał totalnie od zera, rozpoczął swoją sportową przygodę od najniższej klasy rozgrywkowej, od samych podstaw. Prowadzony przez ludzi z ogromną zajawką, ale i bardzo jasno określonymi celami. Niedawno uhonorowany prestiżową złotą nagrodą UEFA Grassroots dla najlepszego amatorskiego klubu w Europie. Szczerze? Zero amatorki.
Cała struktura klubu jest bardzo profesjonalna i wyjątkowa.To jedyny klub w Polsce mający kolektywnego prezesa, bez hierarchizacji. Tutaj wszyscy są równi, nikt gorszy, nikt lepszy. W Złym znajdziecie trzy sekcje sportowe – żeńska piłka nożna, żeńska koszykówka i męska „noga”. My przepytaliśmy jednego z anonimowych prezesów AKS-u, których jest około 200. Czytajcie i wpadajcie na mecze!
Jak opisalibyście swój klub/stowarzyszenie – w jakich okolicznościach powstał, jaka jest idea, cel i założenia?
Klub powstał z potrzeby przeżywania futbolu w sposób całkowicie odmienny niż ma to miejsce na większości stadionów w naszym kraju. Także ze świadomości, że potrzebę tę odczuwa w Warszawie kilkadziesiąt tysięcy osób. I tak, latem 2015 roku, kilkanaście osób spotkało się w praskim barze OFFSIDE i podjęło decyzję o założeniu demokratycznego klubu AKS ZŁY.
Klub ma charakter społecznościowy. Zarządzany jest od A do Z przez horyzontalną strukturę kibiców. Klub stawia na otwartość i różnorodność, a futbol rozumie jako obszar łączący ludzi – nie dzielący i wykluczający. Jesteśmy świadomi społecznej odpowiedzialności futbolu. Łączymy go też z kulturą, czego efektem jest unikalna futbolowa kultura jaka wykształciła się na naszym stadionie. Wśród celów AKS jest zarówno odczarowanie polskiego futbolu – jesteśmy żywym przykładem, że może on wyglądać zupełnie inaczej niż byliśmy do tego przyzwyczajeni. Także udowodnienie, że klub w rękach zaangażowanych kibiców jest nie tylko o niebo ciekawszy, ale też finansowo stabilny i sportowo efektywny.
Spektakularny, podwójny awans naszych drużyn w czerwcu 2019 był tego najlepszym dowodem. Latem tego roku powstała kobieca drużyna koszykówki, która w październiku wystartowała w drugiej lidze. Nowe wyzwanie, które z przyjemnością na siebie bierzemy. Give us more, please!
Dlaczego AKS Zły to wyjątkowy klub jak na piłkarskie środowisko? Jakie wartości kierują wami w zarządzaniu nim?
Okazuje się, że naprawdę niewiele trzeba, aby wyłamać się z piłkarskiej sztampy. Wystarczyło, że zarówno nasi piłkarze i piłkarki oraz my jako zarządzający klubem kibice, poważnie podeszliśmy do idei Fair Play. Po pierwsze nie ubliżamy rywalom. Szanujemy ich zdając sobie sprawę, że bez nich cała zabawa w futbol czy koszykówkę nie miałaby sensu. Dlatego każda drużyna, z którą gramy jest serdecznie witana i żegnana przez naszą publiczność, niezależnie od wyniku. To samo dotyczy kibiców rywali. Jest to oczywiście gościnność dominująca, bo nie zapominamy o tym, że to nasze drużyny mają wygrywać. Ale nie używamy w tym celu żadnych obraźliwych, poniżających środków. Sędziów i sędzin też nie obrażamy wychodząc z założenia, że ich pomyłki są po pierwsze ludzkie, po drugie są częścią tego co nas fascynuje.
Dodatkowym elementem, który nas wyróżnia to aktywny udział kobiet w całym przedsięwzięciu. Nie ma obszaru w klubie, w którym nie byłyby obecne – nasze drużyny kobiece dostają tyle samo wsparcia od klubu co męska, na trybunach dziewczyny prowadzą doping i stanowią ok. 40% kibiców/ek. Podobnie jest w stowarzyszeniu – we wszystkich obszarach zarządzania klubem spotkasz Złe dziewczyny.
Czym wydarzenia/domowe mecze organizowane przez AKS Zły wyróżniają się na tle innych sportowych imprez?
Każdy mecz na domowym stadionie na Don Pedro Arena na Szmulkach to wydarzenie o charakterze sportowym i kulturowym jednocześnie. Na stadionie obowiązuje zakaz przeklinania osobom w wieku powyżej lat 4. Jednocześnie na meczach zobaczysz bardzo wiele dzieci, zarówno urodzonych warszawiaków jak i z rodzin uchodźczych, które czują się na naszym stadionie bezpiecznie i swobodnie. Przed rozpoczęciem spotkania i w przerwie meczu dzieciaki wspólnie opanowują boisko a pozostali kibice biorą aktywny udział w kreowaniu atmosfery. Co i raz na stadionie odbywa się jakiś mini-koncert, to znów rozstawią się DJ-e, rozwiesimy wystawę. Na pierwszym meczu domowym w historii klubu odczytano warsiawską gwarą fragmenty „Złego” Tyrmanda. Jesteśmy jedynym stadionem w całym kraju, na którym działa wegański catering, kibice po meczu wspólnie sprzątają stadion, a na każdym meczu można nabyć kolekcjonerski bilet. To tylko część tego, co oferujemy, a jest tego naprawdę dużo.
Z jakich osiągnięć jesteście do tej pory najbardziej dumni, jaki moment najbardziej zapadł wam najmocniej w pamięć i dlaczego?
Na pewno czerwcowy podwójny awans obu piłkarskich drużyn, Chłopaków i Dziewczyn, który wywalczyli tydzień po tygodniu to było wielkie przeżycie i fantastyczne zwieńczenie 3-letniej pracy całego klubu. No i wrześniowa nagroda od UEFA, która uznała nas najlepszym amatorskim klubem Europy. To oczywiście kolosalne wyróżnienie, które pomogło nam zrozumieć, że robimy coś wyjątkowego nie tylko na skalę Warszawy, ale de facto całej Europy. No grubo.
Ale prawda jest taka, że u nas każdy tydzień to jest święto. Co chwila przeżywamy jakieś sukcesy – to ważne zwycięstwa na boisku, to rekordy frekwencji na trybunach, to zostaniemy nagrodzeni przez Pańską Skórkę jako najciekawszy projekt społeczno-kulturalny w mieście, to dostaniemy maila od naszych rywali, którzy po meczu na Don Pedro Arena napiszą nam, że granie u nas było dla nich wyjątkowym przeżyciem, a nasi kibice są nie z tej planety… My to wszystko chłoniemy, odczuwamy, celebrujemy. A wracając do frekwencji – warto chyba wspomnieć, że na mecze Złych Dziewczyn przychodzi już tej chwili więcej kibiców niż na mecze najwyższej ligi kobiecej (graliśmy dotychczas w 4., teraz w 3. lidze), a na meczu o awans drużyny męskiej przyszło 650 osób – przypomnijmy, że był to mecz 8. ligi. Podczas dwumeczu pod koniec września, przewinęło się blisko 1000 osób.
Jaka jest przyszłość waszego klubu/stowarzyszenia w perspektywie kilku lat?
Klubowe wartości oraz setki kibiców na meczach przyciągają coraz więcej i coraz lepszych sportowców, a ci którzy już u nas grają, traktują grę w AKS bardzo ambitnie i stale podnoszą swoje umiejętności. Wzrost poziomu powinien przekładać się na sukcesy sportowe. To zaś, wraz z atmosferą na meczach i wokół klubu, powinno przyciągać kolejne rzesze ludzi. Nieuniknionym wydaje się – w perspektywie paru lat – zagospodarowanie większego obiektu na potrzeby klubu. No chyba, że uda się jakoś przetransformować nasz obecny. Tak czy siak marzy nam się własny stadion. Być może pojawią się kolejne sekcje, tak jak pojawiła się koszykówka kobiet.
Wydaje nam się, że mecze AKS ZŁY staną się dla wielu mieszkańców miasta stałym weekendowym terminem, wydarzeniem kulturalnym, w którym bierze się udział z wielu powodów. Na pewno zadbamy o to, aby klub dalej zachowywał swoją społecznościową strukturę i pozostawał wierny wartościom, a jednocześnie profesjonalizował się we wszystkich obszarach. Sądząc po tempie rozwoju i kreatywności naszej społeczności, pojawią się zapewne nowe wymiary działalności AKS, które dziś ciężko jeszcze przewidzieć. Prawda jest taka, że często zaskakujemy samych siebie.
Podzielicie się jakąś anegdotą? Przygody na wyjazdach lub ciekawostki z szatni, przygody z publiką, kontakt ze związkiem/sponsorami, zaskakujące zwroty akcji, przygody mrożące krew w żyłach etc.?
Prowadząc rozmowy z jednym ze sponsorów wysłaliśmy im propozycje wybudowania dla AKS Zły stadionu w Warszawie i nazwania go nazwą ich firmy. Chcieliśmy zbadać ich podejście, poczucie humoru, dystans oraz to, czy dobrze rozumieją w jakiego rodzaju klub chcą się zaangażować. Oczywiście zrozumieli nasz podstęp, odpowiedzieli też żartem i z powodzeniem od roku współpracujemy. Mowa o fritz-koli, która jest naszym kofeinowym partnerem. Ciekawie uczyliśmy się też zasad organizacji meczów ligowych. Spóźniłem się na pierwszy w historii mecz klubu, gdyż koleżanka ze Stowarzyszenia zadzwoniła do mnie, byłem już w drodze na stadion, że grozi nam walkower, jeśli nie zapewnimy sędziemu… elektrycznego czajnika do zaparzenia kawy. Zawróciłem i przywiozłem na stadion czajnik na wagę 3 punktów.
Zdarzyło nam się, całkiem niedawno, popłynąć na mecz wyjazdowy kajakami. Jako grupa kibiców. Jedna załoga miała na rzece wywrotkę więc zamiast wywiesić na stadionie rywali flagi, suszyliśmy na ogrodzeniu nasze mokre ubrania. Na innym meczu jeden z piłkarzy rywali obraził rasistowsko naszego zawodnika wietnamskiego pochodzenia. Wysłaliśmy po meczu do tego klubu pismo, że jeśli ich to przerasta możemy pomóc w zorganizowaniu antydyskryminacyjnych warsztatów dla ich piłkarza. Na kilka dni przed meczem rewanżowym zadzwonił prezes tego klubu i poinformował, że warsztaty nie będą potrzebne, już się tego człowieka pozbyli.
Gdy byliśmy na meczu w Parysowie, nasz Złoty Bus, w którym drużyny jeżdżą na wyjazdy, dzieło sztuki na kółkach Pawła Althamera, za kierownicą którego siedzi jego brat Marcin, ugrzęzło na błoniach boiska. Cała miejscowość pomagała w wydobyciu Złotego Busa z błota. Udało się, niestety później okazało się, że w Parysowie ugrzązł nam nie tyle autobus co awans, gdyż straciliśmy tam kluczowe punkty.
Z kolei nienawidzący nas szczerze kibice z Targówka pomogli nam wykształcić naszą kibicowską tożsamość. Próbując nas obrazić podkreślali, że nie jesteśmy żadnymi kibicami, lecz co najwyżej stadionowymi cyrkowcami. Spojrzeliśmy wtedy w lustro i powiedzieliśmy: No przecież! Dwa tygodnie później pojechaliśmy w 150 osób na mecz wyjazdowy na Targówek z czarno białymi flagami „Cyrkowcy”, a wchodząc na stadion rywali śpiewaliśmy melodię, przy której klauni wychodzą w cyrku przed widownię. Nie ma dnia bez jakiś klubowych perypetii czy anegdot, możemy je wam opowiadać w trybie cotygodniowym, trzeba tylko stworzyć u was zakładkę „Futbol według Złych”!
Co oznacza dla Was nagroda od UEFA w bliższej i dalszej perspektywie, jak może wpłynąć to na rozwój klubu i całej instytucji, jaką tworzycie?
Entuzjazm jaki wywołało w naszej społeczności uznanie AKS najlepszym klubem amatorskim w Europie, poniesie nas daleko. My generalnie działamy na bazie samonakręcającego się entuzjazmu, bo przecież nie na bazie wynagrodzeń pieniężnych, wizji kariery czy jakiś innych materialnych benefitów. No i dzięki tej nagrodzie dostaliśmy moc paliwa. Na pewno przyciągnie to nowych ludzi do klubu, już to się dzieje. Zarówno działaczy jak i zawodników. Myślę, że samym zawodnikom też podniosło to poczucie wartości, to w co się angażują, zostało przecież dostrzeżone i docenione na całym kontynencie. Zawodniczki i zawodnicy musieli zebrać gratulacje od przyjaciół i rodzin, bo to ich klub i de facto oni zostali uznani najlepszymi w Europie. Spodziewamy się też zgłoszeń od nowych partnerów gotowych na współpracę z klubem. Oczywiście zapraszam. To ważne, bo wielość i różnorodność partnerów to gwarancja swobodnego rozwoju. A my pomysłów na rozwój mamy multum.
Od czego się zaczęło całe zamieszanie z nagrodą, w jaki sposób UEFA przyznaje tego rodzaju wyróżnienia, na jakiej podstawie wybiera laureatów. W jaki sposób się dowiedzieliście o tym fakcie i jakie były wasze pierwsze reakcje?
Kilkanaście lat temu UEFA powołała departament Grassroots, który poza wspieraniem wartościowych oddolnych nurtów w świecie futbolu, nagradza też te najbardziej wartościowe. Lokalne federacje piłkarskie zgłaszają do UEFA projekty w swoich krajach, które uważają za takie, które warto zgłosić do takiego konkursu. W marcu 2019 przedstawicielki PZPN zgłosiły się do nas z pytaniem czy mamy coś przeciwko temu, aby PZPN zgłosił AKS Zły do „jakiegoś tam konkursu UEFA”. Mówię o tym tak, bo pamiętam jak dziś, że byliśmy w intensywnej fazie przygotowywania klubu do rundy wiosennej i nie bardzo mieliśmy czas się w to zagłębić. Odpowiedzieliśmy „droga wolna” i przesłaliśmy informacje o klubie w języku angielskim.
Minęło kilka miesięcy i dostaliśmy informację, że wygląda na to, że z pośród ponad 30 zgłoszonych klubów z całej Europy, komisja UEFA za najbardziej wartościowy uznała AKS Zły. Kopary nam poopadały, mówię szczerze! Zaczęliśmy dopiero googlować o co chodzi, no i kopary leciały coraz niżej, bo okazało się, że ciężko dostać głośniejsze wyróżnienie w futbolu amatorskim od tego. Po drugie, okazało się, że PZPN jeszcze nigdy nie dostał takiej nagrody od UEFA. A teraz jest, i to od razu Złota nagroda, dla klubu ze Szmulek. No szok. Potem był cyrk, bo trzeba było to przetrzymać w tajemnicy przez parę tygodni i czekać na oficjalny dzień ogłoszenia przez UEFA tej nagrody. Łatwo powiedzieć, gdy u nas klub i otwarty i demokratyczny, a prezesów ma 200. Podziel się z nimi wszystkimi i poproś o dyskrecję przez kilka tygodni. To by się na bank nie udało. Więc musieliśmy w gronie ok. 9 osób, przytrzymać tę informację.
W międzyczasie UEFA przyjechała jeszcze do nas nakręcić o AKS krótki filmik na potrzebę ogłoszenia nagrody. Pozostali Źli pytali się „Ej, co ta UEFA w zasadzie u nas robi?”, a my odpowiadaliśmy „A, jakiś filmik sobie kręcą, nic wartego uwagi…”. No prezesi przed prezesami ukrywali prawdę. Skandal! Ale wszystko dla dobra społeczności, aby była niespodzianka oraz aby było tak jak sobie „dawcy nagrody” życzyli. No i wreszcie ogłosili. 25 września. Wiedzieliśmy, że to będzie tego dnia rano, więc siedzieliśmy z palcem zawieszonym nad funkcją: Udostępnij. No i wskoczyło na stronie UEFA, o 9:15. I zaczęło się szaleństwo. Ludzie do siebie dzwonili i pytali się czy to jakiś fejk. Jak już się dowiedzieli, że nie, to widziałem Złych, którzy poryczeli się jak dzieci. Po tych paru latach mrówczej pracy mieli do tego pełne prawo. Mnie w sumie też pociekły łzy. To był dla większości z nas, pewnie jeden z najpiękniejszych dni w życiu.
Spłynął na Was ogrom podziękowań i gratulacji. Czy były jakieś szczególne, które wyjątkowo Was zaskoczyły? Jeśli tak to jakie/z jakiego powodu?
Gratulowali nam wszyscy, ciężko wyróżniać. Na pewno nie spodziewaliśmy się gratulacji od samego prezydenta miasta Rafała Trzaskowskiego, który, mimo, że miał akurat wyciekające do Wisły ścieki, znalazł moment, aby wrzucić Twitta z gratulacjami. W sumie to nie spodziewaliśmy się nawet gratulacji od władz dzielnicy, a i te wpadły. Jako jeden z pierwszych pogratulował nam Zbigniew Boniek, z którym jeszcze niedawno mieliśmy małą awanturę o jego podejście do kobiecego futbolu. Paradoksalnie, to właśnie za egalizację futbolu, czyli równe wspieranie drużyn męskiej i kobiecej, dostaliśmy tę nagrodę. Pogratulowali nam też m.in. prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski wraz z małżonką, co warto podkreślić, bo zrobili to jako jedyni reprezentanci dużego profesjonalnego klubu w kraju. To ciekawe, że nie traktuje nas jako prężnie rozwijającej się na swoim podwórku konkurencji, lecz spojrzał na to z perspektywy nagrody za wartości.
Pięknie zachował się też prezes Fundacji Imienia Kazimierza Deyny, Janusz Dorosiewicz, który nie tylko pogratulował osobiście, ale także zaoferował od ręki pomoc w przywróceniu artystycznego pomnika Kazia Deyny, wykonanego przez naszego sympatyka Pawła Althamera, który to pomnik jest w naszym posiadaniu i od dawna zamierzaliśmy przywrócić go na jego stare miejsce na skwerze przy ulicy Brzeskiej, ale nie mieliśmy na to funduszy. Dzięki temu zamieszaniu wokół nagrody UEFA, takie rzeczy stają się teraz możliwe. Ale chyba najistotniejsze jest to, że gratulowało nam tysiące nieznanych nam ludzi z całego kraju. Dziękowali, że jesteśmy, za to, co robimy i podkreślali, że zmieniamy ich perspektywę na piłkę nożną w kraju. A to jest właśnie to na czym nam zależy. Być może więc to, co robimy, ma jakiś sens.
Trzy hasła, które najlepiej was opisują, to:
Trzy? Zdecydowanie za mało! Mefisto wiedział co mówi, gdy wypowiedział się o AKS słowami „Wyście częścią tej siły, która wiecznie Zła pragnąc wiecznie dobro czyni”. Nie najgorzej opisuje nas też nasza stadionowa przyśpiewka „Ore, ore – nienormalni my kibole!” a także hasło, które umieściliśmy na zaprojektowanym prze Martę Frej stadionowym banerze: „Kulturalny Klub Kibica”. Gdy wygrywamy z przeciwnikiem śpiewamy na swoje usprawiedliwienie „To jest AKS ZŁY, co Złego to nie my”. Z kolei pewna przyjaciółka określiła AKS jako klub „bardzo intymny” – nie należy tu się rozpędzać z nadinterpretacjami, ale prawdą jest, że relacje w klubie między kibicami, piłkarzami, trenerami, działaczami są wyjątkowo bliskie, a to daje w naszym modelu zarządzania klubem efekty.