„Nosferatu”: Bill Skarsgård, Lily-Rose Depp i Willem Dafoe w remake’u kultowego horroru

Reżyser filmu, Robert Eggers, chce po raz kolejny udowodnić, że nie ma sobie równych w świecie kina grozy.

Cała historia rozpoczyna się pod koniec XIX wieku. W 1897 roku irlandzki pisarz Bram Stoker postanowił napisać powieść z motywem wampirzym, przemycając do niej modną wówczas estetykę gotycką. Drakula, której akcja toczy się w rumuńskiej Transylwanii i Anglii, szybko zainteresowała twórców ze świata filmu. Jako pierwszy zekranizował ją węgierski reżyser Károly Lajthay, jednak do dziś nie zachowała się żadna kopia jego Drakula halála. W kanonie kina znacznie bardziej zapamiętano Nosferatu – Symfonię grozy Friedricha Wilhelma Murnaua. Ekspresjonistyczna produkcja nie jest dokładną kalką książki Stokera, ale jej główne postacie – hrabia łaknący krwi i Anglik pośredniczący w sprzedaży nieruchomości – pozostają te same.

Dwie reinterpretacje

Murnau po kilku dekadach doczekał się godnego następcy. Pod koniec lat 70. do gotyckiego świata wrócił niemiecki reżyser Werner Herzog. W rolę Drakuli wcielił się u niego Klaus Kinski. Następnym śmiałkiem okazał się David Lee Fisher, który zgromadził budżet na produkcję dzięki zbiórce na Kickstarterze. Twórca miał już za sobą podobny projekt, czyli remake kryminalnego Gabinetu doktora Caligariego z 1920 roku. Udało mu się także nakłonić do współpracy Douga Jonesa, aktora znanego z wyrazistych metamorfoz i sprawnego portretowania nieludzkich postaci. Film nie doczekał się jednak dotąd oficjalnej dystrybucji.

Nosferatu: do trzech razy sztuka

Za odświeżenie klasyka Murnaua zabrał się także Robert Eggers. Amerykanin zdradził takie intencje już w 2016 roku, niedługo po tym, gdy do kin trafił jego pełnometrażowy debiut Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii. – To brzydkie, bluźniercze, egotyczne i wręcz obraźliwe, że filmowiec na moim miejscu robi w następnej kolejności akurat „Nosferatu”. Planowałem trochę poczekać, ale los chciał inaczej – mówił w podcaście magazynu IndieWire. Koniec końców i tak zdążył w międzyczasie zrealizować jeszcze dwa filmy – Lighthouse i Wikinga. W obu udowodnił, że umie pożenić ze sobą wyrazisty język wizualny i budowanie napięcia. Ich mocnymi atutami były także mroczne, przeszywające ścieżki dźwiękowe oraz nawiązania do ludowych obyczajów.

Zobaczcie zwiastun Uśmiechnij się 2. Czasem lepiej zachować poważną minę

Nowe Nosferatu ostatecznie ujrzy światło dzienne w Boże Narodzenie, 25 grudnia. – To gotycka opowieść o obsesji między młodą nawiedzoną kobietą a przerażającym, zauroczonym nią wampirem – zapowiada amerykański dystrybutor blockbustera, Focus Features. Owładniętą złym urokiem Ellen Hutter, żonę wspomnianego agenta nieruchomości, sportretowała Lily-Rose Depp (Idol, Wilk, Król), która zastąpiła w tej roli ogłaszaną wcześniej Anyę Taylor-Joy. Hrabia Orlok tym razem ma za to twarz Billa Skarsgårda (To, Diabeł wcielony, Barbarzyńcy). Poza dwójką aktorów w obsadzie filmu zobaczymy jeszcze m.in. Nicholasa Houlta, Aarona Taylora-Johnsona oraz Emmę Corrin. Po raz trzeci u Eggersa występuje także Willem Dafoe, tu jako prof. Albin Eberhart Von Franz. Cóż – kinowy koniec roku zapowiada się wyjątkowo obficie. Aż strach się bać!

Powyższy teaser ujrzał światło dzienne trzy miesiące temu. Teraz dołączył do niego dłuższy zwiastun, który tylko potwierdza, czego możemy spodziewać się od amerykańskiego reżysera. Napięcie budują przerażenie połączone z ekscytacją wymalowane na twarzy Lily Rose-Depp, niepokojąca gra cieni i złowieszczy uśmiech Willema Dafoe. Klimat poszczególnych scen przywodzi na myśl skojarzenia z gotyckimi horrorami. W zajawce brakuje tylko jednego: samego Nosferatu, którego według Eggersa świetnie ucharakteryzowany Skarsgård zagrał tak, że aż trudno go rozpoznać. Nie ma co się zastanawiać: trzeba iść do kina, żeby docenić tę przemianę w pełnej okazałości!