Czytasz
Nowe Granie #16: Marless

Nowe Granie #16: Marless

Wspólnie z e-muzyką wyszukujemy i prezentujemy nowych artystów z Polski. Przed Wami Marless.

Wspólnie z platformą e-muzyka przedstawiamy Wam nowe talenty polskiej sceny. Zanim wszyscy wokół będą się nimi jarali, poznajcie ich lepiej jako pierwsi. Żeby było łatwiej, zadaliśmy im kilka (momentami nietypowych) pytań. Tym razem odpowiadać będzie Marless, który tworzy ciekawą mieszankę muzyczną z pogranicza rapu i popu.

marless
Marless

Z którego z Twoich utworów jesteś najbardziej dumny?

Zależy pod jakim kątem. Z perspektywy wokalnej i emisyjnej, lub prościej – z tego w jaki sposób użyłem mojego głosu to zdecydowanie Zielony. Z perspektywy konstrukcji tekstu i sylabicznych zabaw myślę, że Daft Punk. Generalnie każdy mój numer jest dla mnie bardzo ważny, traktuje je jak dzieci i martwię się ich rozwojem. Ale wiem, że z takim tatkiem pójdą raczej w dobrym kierunku.

Jedna zwrotka z Twojego utworu, która najlepiej opisuje Ciebie.

Hm, pozwólcie że zacytuje Kaszmirowego:

Idę mą drogą, nie drogą rozsądku,
walczę o swoje tak drogą wyjątku,
uśmiecham się serio i nigdy na pozór,
mam w głowie tę bitwę i wojnę neuronów,
ciągle się zbieram choć nie liczę plonów,
tak wiele początków i tak wiele końców,
i szukam się wszędzie choć stoję na rogu,
i stukam butelką o Twoje szkło”

Marless – Kaszmirowy

Który artysta najbardziej wpływa na Twoją muzykę?

Pink Floyd. Zdecydowanie. Tajemniczość, dwuznaczności i refleksyjność to chyba główne elementy, które nadają mojej muzyce aktualny kształt. Staram się zawsze przemycać, nawet w tych mniej poważnych numerach wartość, jakiś mały łańcuszek DNA.

Jeśli twoja twórczość byłaby miejscem, to jakim?

Starym jazz barem, takim, w którym zamówisz dobrego drinka, zapalisz cygaro. Takim, w którym czujesz klimat. Takim, w którym na rogu stoi stare pianino, ale nie jest zarezerwowane tylko dla klasyków. Możesz zagrać na nim co chcesz, możesz też wyjąć gitarę, konsoletę, grzebień i improwizować. I chyba nikt się nie obrazi, że w Jazz Barze czasami ktoś zagra Future’a albo 21 Savage?

Opisz krótko swoją idealną wizję koncertu (nawet jeśli jest niemożliwa albo bardzo abstrakcyjna) – gdzie grasz? Obok jakiego artysty? Co dzieje się na scenie?

Wieczór, duża scena. Zdecydowanie plenerowa. Koniec lipca, zachód słońca. Gram różne numery, nie trzymam się jednej konwencji. Chcę pokazać całą paletę emocji, zrobić mały rollercoaster. Zdecydowanie chciałbym uniknąć wyciągania telefonów i świecenia latarkami. Chciałbym żeby na spokojnych utworach świeciły zapalniczki. Na scenie obok siebie widzę DJ’a i widzę też live band. I zdecydowanie widzę syntezatory, te z lat 70. I totalnym spełnieniem marzeń byłoby zagranie u boku Franka Oceana. Jeżeli już mam polecieć grubo to czemu nie.

Wybierz jedno wydarzenie kulturalne (koncert, wystawa, film), które zrobiło na Tobie ogromne wrażenie.

Film. Myślę, że byłby to Enter The Void Gaspara Noe. Podczas oglądania tego filmu czułem tak skrajne emocje, że ciężko mi je jakkolwiek opisać. I właśnie świetnie, że pytacie o wrażenie a nie o finalną ocenę – obiektywnie musiałbym postawić na coś innego, ale jeśli sztuka ma wywoływać emocje, to zostawmy skalę liczbową matematykom – albo przynajmniej umysłom bardziej ścisłym niż mój.

Jeśli miałbyś żyć i tworzyć w innej dekadzie, to którą byś wybrał?

Zastanawiam się między 70’s, 80’s, 90’s… Zdecydowanie w czasach, gdzie nie mieliśmy plastikowo-szklanych pudełek z dostępem do wszystkiego. Gdzie ludzie nie byli przebodźcowani, lecz zdecydowanie bardziej nastawieni na jakościowe relacje z innymi. I chyba stawiam jednak na 70’s – przeważyła muzyka (a coś chyba wcześniej o Pink Floydach wspominałem). Oczywiście – wszystko w kategoriach idylli bo każde czasy mają swoją specyfikę i trudności. Podejrzewam, że najmroczniejszym elementem wyżej wspomnianych byłby ustrój polityczny. A przynajmniej w naszym pięknym kraju.

Sprawdź resztę nowych artystów z Polski, których wybraliśmy z e-muzyką

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone