ON AIR Festival zbliża się wielkimi krokami. Zastanawiacie się, jakich muzycznych brzmień możecie się spodziewać? Śpieszymy z pomocą.
Z pomocą naszych instagramowych followersów postanowiliśmy ustalić, kogo twórczość sprawdzi się lepiej w konkretnej sytuacji. Scenariusze są naprawdę zaskakujące i powinny dać Wam obraz tego, czego możecie się spodziewać na samym festiwalu.
Nie zapomnij o biletach – ON AIR Festival już 9-10 września
Kto zagrałby na twojej studniówce?
Imprezowe brzmienia to podstawa każdej udanej balangi. W tej kategorii pewniakami są bez wątpienia Jamie XX i Faouzia. Pierwszy ze wspomnianych to niezwykle utalentowany DJ i producent, który swoim świetnym wyczuciem różnych porywających do tańca gatunków czaruje publikę już od ponad dekady. Jamie XX w swoich setach nie uznaje ograniczeń, wręcz przeciwnie – kojarzony jest z mistrzowskim łączeniem skrajnie różniących się klimatów.
Faouzia ma w swoim dorobku utwory osadzone w przeróżnych muzycznych klimatach. Potrafi wzruszyć, wprawić w osłupienie swoim porywającym głosem, ale też wciągnąć słuchaczy w prawdziwy taneczny wir. Kawałki jak Tears of Gold czy RIP, Love są tego świetnym dowodem.
Wynik: nasi instagramowi followersi postawili na DJ-skie popisy Jamiego XX
Kolacja przy świecach (Artur Rojek vs Royksopp)
Jak kolacja i świece, to przy dźwiękach Rojasa. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych głosów w Polsce nadal koi jak mało co. Artur Rojek jest wciąż głodny muzycznych doznań i energii płynącej z występów na żywo. Cieszy nas to bardzo, bo nie jesteśmy gotowi na to, by pozwolić mu zejść ze sceny.
Kolacja przy dźwiękach Röyksopp byłaby niepowtarzalnym doznaniem. Eteryczne, tajemnicze dźwięki twórczości duetu mogłyby porwać nas w wyjątkowy trip. Tym bardziej, że w ramach ON AIR Festival artyści przedstawią swój DJ set. Kulinarno-muzyczna podróż w nieznane? Czemu nie.
Wynik: postawiliście na Artura Rojka
Nagrywasz choreo z bestie
Jorja jest artystką o wielu twarzach, ale pewne elementy jej twórczości pozostają niezmienne. Pochodząca z UK wokalistka nieustannie imponuje swoją pewnością siebie i nieziemskim wokalem. Raz otacza swój głos oszczędnym, akustycznym akompaniamentem, innym razem energetyczną mieszanką elektronicznych rytmów – niezależenie od wyboru pozostaje szczera, świeża i przepełniona autorską wizją.
Kaśka Sochacka to synonim melancholii, która chwyta za serce. Jej utwory odznaczają się niezwykłą wrażliwością i zwiewnością. Szczerze, ciężko zrozumieć, czemu Sochacka nie cieszy się większą popularnością. Warsztatowo i lirycznie jest bez wątpienia w ścisłej topce polskich artystek. Liczymy, że pokażecie się tłumnie na jej występie.
Wynik: w tym wypadku postawiliście na wszechstronną Jorję Smith
Kto zagrałby na Twoim ślubie
Powrót The Kooks odbił się niemałym echem. Ciężko nie zauważyć, że w ostatnim czasie indie rock wraca do łask. Nic dziwnego, lekkość i chwytliwość tegu gatunku jest ponadczasowa, a chwilowy spadek popularności wynikał raczej z wypłynięcia innnych trendów aniżeli znudzenia się gitarowym brzmieniem. Szerzej o zjawisku pisała dla nas Nastazja Bloch.
Ralph konsekwentnie wspina się po kolejnych szczebelkach kariery. Jego wpadająca w ucho twórczość sprawdza się w wielu sytuacjach, więc czemu miałaby nie wybrzmieć również na ślubie? Tak wyjątkowa ceremonia zasługuje na nieszablonową oprawę.
Wynik: na ślubie chcielibyście usłyszeć Ralpha
Piknik i outdoorowe tańce
Szalone pląsy na świeżym powietrzu? Do tego potrzeba prawdziwej muzycznej petardy. Tak się składa, że zespół Celeste potrafi wzniecić prawdziwy sceniczny ogień. Ich kawałki są gorące jak promienie słońca i świeże jak morska bryza. Wystarczy 20 sekund Stop This Flame, żeby zrozumieć, że przy muzyce Celeste ciężko wystać w miejscu.
Alexandra uderza w nieco inne nuty, co nie znaczy, że nie potrafi rozkręcić konkretnej imprezki. Lekko funkujące gitary i zadziorne perkusje świetnie uzupełniają jej aksamitny wokal. Jej przyjazd do Polski jest wielkim wydarzaniem dla fanów jej wyjątkowego talentu.
Wynik: po wyrównanej walce zwycięstwem cieszy się Celeste
Soundtrack do Twojej 18-stki
Tame Impala jest bez wątpienia największym headlinerem wydarzenia. Twórczość Kevina Parkera wpisała się na stałe w krajobraz światowego popu i nie zamierza go opuszczać. 18-tka przy dźwiękach indie-popowego fenomenu? Typowy no-brainer.
Po drugiej stronie stanęła jednak równie ekscytująca przeciwniczka. Tash Sultana ustępuje wprawdzie Kevinowi w kwestii rozpoznawalności, ale jest równie utalentowaną multinstrumentalistką. Najlepiej, jakby wspomniana dwójka weszła w collabo – wyobrażacie sobie tę twórczą moc?
Wynik: Tame Impala (ciężko wygrać z potęgą)
