Czytasz teraz
Być jak Freddie Mercury. Porozmawialiśmy z zespołem-hołdem grupy Queen
Muzyka

Być jak Freddie Mercury. Porozmawialiśmy z zespołem-hołdem grupy Queen

Czeska grupa Queenie ma już 17 lat. O ogromnej popularności i niecodziennej działalności opowiedział nam Michael Kluch, lider zespołu-hołdu.

Początki Queenie

Było ich trzech, mieli po 19 lat – wokalista, perkusista i gitarzysta. Trio grało podczas prób kawałki różnych artystów, aż zdało sobie sprawę, że przecież każda z jego składowych lubi muzykę grupy Queen. Zagrali pięć piosenek, po czym pomyśleli: może warto pójść krok dalej? W końcu zakres wokalny Michaela Klucha pozwalał śpiewać piosenki legendy w oryginalnych tonacjach.

Postanowili stworzyć zespół-hołd, ale nie taki grający jakkolwiek do cokolwiek słabego kotleta. Miało być autentycznie. I to się autentycznie opłaciło, o czym przekonacie się w trakcie lektury naszego wywiadu.

Bilety na najlepsze koncerty znajdziecie tutaj

Wywiad z Michaelem Kluchem, współzałożycielem Queenie

Krzysztof Nowak, Going. MORE: Ile jest zespołów-hołdów w Czechach? Tak z twojego doświadczenia.

Michael Kluch, Queenie: Muzykę grupy Queen grają, wliczając nas, cztery zespoły. Ogólnie nie wiem. Na przykład nasz najbardziej znany i odnoszący największe sukcesy czeski zespół, czyli Kabat, ma jakieś 20 zespołów-hołdów różnej jakości.

Spytam zatem od razu – wprowadzacie zmiany w oryginalnych kompozycjach?

MK: Nie. Uważamy, że nie powinniśmy tego robić. Słuchacze chcą usłyszeć to, co znają z radia i odtwarzacza. Naszą dewizą jest: w oryginalnych tonacjach i układach. Często jednak czerpiemy z występów Queen na żywo. Wtedy członkowie adaptowali swoje piosenki do wersji koncertowych.

Jakie są twoje doświadczenia muzyczne poza tym projektem?

MK: Zostałem śpiewakiem muzycznym w trakcie kariery Queenie, dostałem m.in. nagrodę Tony za musical Freddie. Nasz gitarzysta Rudy Neumann założył słynny zespół metalowy Dymitry. Perkusista Petr Bali Balas jest członkiem Zildjian i założył zespół Lola. Nasz basista jest multiinstrumentalistą i grał w różnych grupach, z kolei klawiszowiec Michal Dawid akompaniował czołowym czeskim artystom okresu porewolucyjnego, takim jak Dalibor Janda, Lesek Semelka czy zespół Mefisto.

A jak przygotowywaliście się, tak czysto technicznie, do grania utworów Mercury’ego i spółki?

MK: Najważniejsza jest umiejętność gry na instrumencie, a do tego wypada regularnie ćwiczyć. Następnie trzeba dowiedzieć się, co jest grane w danej piosence i co można zrobić dzięki oficjalnym i nieoficjalnym partyturom. Powiem ci, że czasem nawet te oryginalne zawierają błędy lub niedokładności, więc ostatnim czynnikiem jest poleganie na własnym uchu.

Wypada też przestudiować wizerunek artystów?

MK: Oczywiście! Mamy szczęście, że nasz fizyczny wygląd jest dość podobny do tych muzyków. Wierzymy, że szczególnie w muzyce popularnej bohaterowie uosabiają się w muzyce, a ich fizjonomia jest z nią bardzo związana. Dobrym przykładem jest właśnie Queen. Nikt nie może sobie wyobrazić kawałków kultowego bandu bez Freddiego Mercury’ego. Naszym celem jest stworzenie iluzji, że widz jest na koncercie oryginału. Tak jak wciąga cię akcja w kinie czy teatrze – koncert może dać podobną magię. Zdaliśmy sobie z tego sprawę bardzo szybko, więc od początku podążamy tą drogą.

W jakich miejscach gracie koncerty? Pewnie ma to związek ze wspomnianą drogą?

MK: Dosłownie wszędzie. Jeśli ktoś spełnia nasze wymagania techniczne, to może zarezerwować nasz koncert na małą uroczystość, festyn, koncert lub duży festiwal. W ostatnich latach zwracamy jeszcze większą uwagę na poziom wyposażenia technicznego, wielkość sceny itp. Queen słynął z pompatyczności, więc my, jako Queenie, też potrzebujemy specjalnych warunków dla naszych rekwizytów i instrumentów muzycznych.

To ilu organizatorów temu podołało?

MK: Nasz szczyt przypadł na rok 2018, gdy zagraliśmy bodajże 153 koncerty. Ale przy takim repertuarze byłoby to fizycznie niemożliwe przez długi czas. Zadeklarowaliśmy, że będziemy regulować popyt i postawiliśmy takie warunki, że jeszcze przez lata będziemy w stanie zagwarantować stuprocentową jakość naszego show. Ograniczyliśmy liczbę koncertów do mniej więcej ośmiu miesięcznie.

Jak to ograniczenie wpłynęło na wasze stawki?

MK: Nasza stawka zależy od konkretnego zapotrzebowania i wielkości pokazu. Oferujemy kilka rodzajów pokazów – od małych koncertów po wielki spektakl w arenie. Jesteśmy profesjonalistami. Nasz najsłynniejszy czeski piosenkarz Karel Gott mawiał: tylko ptaki śpiewają za darmo. Za wszystkie wydarzenia, na których występujemy, otrzymujemy wynagrodzenie – chyba że są to koncerty charytatywne.

Czy musicie za to płacić za odtwarzanie utworów Queen?

MK: Zgodnie z prawem organizator imprezy musi uiszczać tantiemy. Oznacza to, że z każdego biletu pobierana jest pewna kwota na rzecz oryginalnego artysty. To daje, dzięki całemu światu, niewyobrażalne sumy.

Macie jakiekolwiek informacje dotyczącego tego, jak członkowie zespołu patrzą na waszą działalność?

MK: Queen nie kontaktuje się ze swoimi zespołami-hołdami. Jesteśmy w kontakcie z jego działem prawnym – jako big band chcemy działać w ramach nie tylko dobrych obyczajów, ale przede wszystkim prawa. Uprzedzając: nie miałem okazji poznać legend.

Czy czeski rynek muzycznych hołdów jest już sprofesjonalizowany?

MK: Poza naszym krajem współpracujemy zazwyczaj tylko z dużymi agencjami i nie mamy kontaktu z lokalnymi organizatorami. Myślę jednak, że wszędzie działa to tak samo. Byłem zaskoczony, jak słabe są niektóre zespoły-hołdy z Wielkiej Brytanii. Na wysokim poziomie spotyka się profesjonalistów, na niższym można spodziewać się różnych porażek związanych z kwestiami technicznymi i samymi grupami.

Uwiera cię to?

MK: Warto zapytać widzów: jaki poziom kultury chcecie konsumować? W Czechach wiele zespołów grało złe hołdy. Są też za granicą, co wiemy, bo mamy duże doświadczenie z obserwacji Skandynawii i Beneluksu, ale tam nie dostają aż tyle miejsca na prezentowanie się ludziom. U nas te złe zespoły występują na większych imprezach, przez co tworzą normę. Na początku kariery powiedzieliśmy, że chcemy to przełamać i przesunąć granicę. Pokazać, że norma jest po prostu gdzie indziej. Lokalny rynek bardzo się zmienił i cieszę się, że pojawia się wiele nowych, wysokiej jakości zespołów-hołdów, które chcą robić to inaczej.

Zobacz również
Afu-Ra

Zatem: co jest najważniejsze, aby odnieść sukces w tej dziedzinie?

MK: Tak jak możesz rozpoznać dobrego i złego aktora, tak możesz rozpoznać złego i dobrego twórcę hołdu. Niektórzy ludzie po prostu mają to coś, a inni nie – nawet jeśli są wielkimi wirtuozami. Myślę, że ważne są autentyczność i doświadczenie. Każdy dobry muzyk może zagrać coś dobrze, ale dopiero wartość dodana sprawia, że muzyka staje się przeżyciem. No i oczywiście najważniejsze – trzeba się tym cieszyć! To najlepsza motywacja i dotyczy to wszystkich branż kreatywnych.

Umiesz określić, co jest waszym największym sukcesem?

MK: W 2021 roku zagraliśmy trzy kolejne wyprzedane koncerty w praskiej O2 Arenie, trzeciej co do wielkości arenie w Europie. Miesiąc temu powtórzyliśmy to z dwoma koncertami. Zorganizowaliśmy jeden z największych pokazów w historii stadionu, od początku projektowaliśmy go jako pokaz światowej klasy. Teraz chcielibyśmy obwieźć ten koncert po całym świecie. Wiadomo, że każdy zespół grający hołd mówi, że jest największy i najlepszy, ale kto wyprzedaje miejsca takie jak O2 Arena?!

Queenie (mat. pras.)

Pewnie zainteresuje to wielu czytelników – czy macie swoich fanów?

MK: Mamy nawet własny fanklub, którym w żaden sposób nie zarządzamy! Jest w nim około 2000 lojalnych słuchaczy. Działa on jak fanklub każdego oryginalnego zespołu. Niektórzy jego członkowie mówią nam, że nie widzieli koncertu Queen, ale nasz występ tak ich poruszył, że stali się fanami tej legendy.

Czy takie koncerty staną się w przyszłości standardem?

MK: Tak jak dziś idziesz do teatru, aby zobaczyć wielkich artystów muzyki klasycznej, tak myślę, że jeśli w przyszłości będziesz chciał zobaczyć na żywo muzykę swojego ulubionego i/lub cenionego historycznie zespołu, to nie będziesz miał innego wyjścia. Ale pojawią się przy tym być może miejsca, które będą gościć tylko takie koncerty. W końcu jeśli chcesz zobaczyć autentyczną muzykę Queen, potrzebujesz dużej sceny, mnóstwa świateł i efektów.

Wspomoże was ekonomia, czyli drożejące bilety na oryginały?

MK: Nie sądzę, żeby to było powiązane. Nasze koncerty są droższe niż niektórych oryginalnych artystów. Jak powiedziałem wcześniej, dużo inwestujemy w sam program. Tak naprawdę chodzi o rozrywkę. Jeśli publiczność wraca do domu podekscytowana, nie ma znaczenia, czy jesteś zespołem-hołdem, czy oryginalnym artystą, który często nie musi nawet być autorem własnej muzyki.

Chciałbyś jeszcze coś dodać?

MK: Tak.

Zachęcam!

MK: W dzisiejszych czasach, dzięki technologii, jest wielu twórców muzycznych – znacznie więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Niektórzy mogą czuć, że tacy jak my odbierają im pracę. Ale tak naprawdę to nieporozumienie, bo nikt nie zmusza widzów do pójścia na koncert zespołu-hołdu. Może w większości przypadków jest to tańsza forma rozrywki, ale wtedy pojawia się pytanie: czy widz w ogóle ma na to pieniądze i czy poszedłby do droższego oryginalnego zespołu, nawet gdyby w okolicy nie było koncertu-hołdu? Myślę, że jedynym wskaźnikiem jest atrakcyjność artysty.

Żeby powstał zespół-hołd taki jak Queenie, najpierw musi powstać oryginalny zespół. Oczywiście teraz nie dyskutuję o tym, czy mamy do czynienia z upadkiem oryginalnych artystów, czy też tak po prostu czasy się zmieniły. Moim zdaniem wielkie wytwórnie nie chcą dawać miejsca nowym artystkom i artystom, jak to robiły w ubiegłym stuleciu. Giganci nauczyli się znacznie lepiej kontrolować rynek. Z drugiej strony, gdy już zostaniesz gwiazdą, zyskujesz nieskończoną przestrzeń medialną i pole do tworzenia własnej marki. Taki zespół jak nasz zawsze będzie po prostu zespołem, który wykonuje czyjąś muzykę. Chociaż być może uda nam się nieco zmienić tę regułę, bo mamy też swoje kompozycje.

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony