Właśnie minął miesiąc od śmierci Pop Smoke’a. Od tego czasu na świecie sporo się zmieniło, a jakakolwiek dyskusja o tym, co utrata tego 20-letniego rapera znaczyła dla rapu i odbioru popkultury ucichła na rzecz epidemii koronawirusa.
Ta z kolei wpłynęła na cały kulturalny i muzyczny świat. Nie wiadomo, co przyniosą kolejne miesiące, dlatego równie dobrze możemy poświęcić trochę czasu temu, co było. Chociaż wracanie do twórczości Pop Smoke’a niesie za sobą nieuchronną myśl o tym, “co mogłoby być”.
Nadzieja nowojorskiego rapu
Zanim świat zalała pandemia, na rapowy tapet coraz wyraźniej wypływał UK Drill, a za sprawą Pop Smoke’a, czyli Bashara Barakaha Jacksona, spotlight spływał również na nowojorską scenę gatunku (oryginalnie zapoczątkowanego w Chicago). Raper z Brooklynu łączył rapowego ducha ulic Nowego Jorku ze świeżym podmuchem basowych brzmień zza oceanu. Z tego, co mówił sam Smoke, wiemy że nigdy nie marzył o rapowaniu, a już na pewno tego nie planował. Muzyka zawsze była w jego otoczeniu – czy to przez rodzinę, czy znajomych. Jednak swój pierwszy track nagrał przypadkowo i szybko okazało się, że jego talent wykracza daleko poza „fajne, buja”. Przyszło lato 2019, ukazał się singiel Welcome to the Party i mixtape Meet the Woo, świat zwariował, a Brooklyn znowu znalazł się w grze. Jego charyzmie nie mogli oprzeć się ani odbiorcy, ani Travis Scott, ani Skepta, ani fonograficzny gigant Universal. Pop Smoke brzmiał trochę tak, jakby Freddie Gibbs i 50 Cent mieli dziecko – takie, które nocami biegało po ulicach Brixton. Ale tak naprawdę jego głos i kryjące się w nim emocje były jedyne w swoim rodzaju.
I Don’t Like
Pop Smoke namieszał na scenie drillowej niecałe 10 lat po tym, jak Chief Keef, razem z producentem Young Chop, zaczął wprowadzać drill w szerszy obieg – prosto z naznaczonych konfliktami ulic Chicago. Chief Keef swego czasu był fenomenem w rapowym mainstreamowym świecie, choć dzisiaj ledwo o tym pamiętamy. Jego stilo, teksty i Twitter budziły kontrowersje, ale równocześnie zapowiadały czas kompletnej bezkompromisowości i przewartościowania tego, jak patrzymy na sztukę i muzykę. Też zaczęło się od bengera – w I Don’t Like Keef zaserwował niespieszne, leniwe flow, które zrodziło wolniejszą wersję trapu – Chicago drill. Melodyjny mainstream zaczął się zmieniać na rzecz nowego, surowszego trendu. Obok innego soundu stały też odważniejsze teksty, zmieniające chicagowski rapowy status quo. Eksplorowały uliczne życie i zdecydowanie unikały ozdobników.
Drill od zawsze należał do młodych. Chief Keef podpisał kontrakt z wytwórnią Interscope w wieku 16 lat. W 2012 roku, z powodu zarzutów o posiadanie broni, większość czasu spędził w areszcie domowym. W tymże roku kpił też ze śmierci rapera Lil Jojo (po czym puścił info o tym, że ktoś zhakował mu konto), groził raperowi Lupe Fiasco (konto też podobno zhakowane), a na dokładkę wrzucił na Instagrama zdjęcie, na którym uprawiał seks oralny. Brak dojrzałości stąpał mu po piętach – 10 lat temu jego zachowanie w oczach prasy było co najmniej skandaliczne. Jednak to dzięki młodzieńczej bezpośredniości i lekkomyślności udało mu się wpłynąć na powstające wtedy pokolenie raperów. W tym samym czasie jego potknięcia, relacja z prawem, policją i własną psychiką wskazywały na problemy, jakie niesie za sobą sława, która przyszła zbyt wcześnie.
When Drill met Grime
Pop Smoke wystartował mając 19 lat – problemy z prawem, niechęć policji i zarzuty o posiadanie broni też go nie ominęły. Broń i zapowiedź zemsty na wrogach pojawiały się w jego artystycznej myśli, jednak przemoc w tekstach zapracowała sobie na status artystycznego środka wyrazu i obowiązkowego bodźca w drillowej konwencji. Informacja o życiu w gangu już nas tak nie szokowała. Nie zmienia to faktu, że zabójstwo 20-letniego rapera podkreśliło idące za drillem (i za rapem w ogóle) widmo śmierci i przemocy. Powstaje pytanie – jak chronić artystów, którzy w zbyt młodym wieku zostają nastawieni na niebezpieczeństwa idące za sławą i pieniędzmi? Czy w ogóle jest to możliwe?
Drill stał się gangsta rapem nowego pokolenia. Zebrał sobie bardzo zróżnicowaną prasę – młodzi zostali kupieni przez narastającą złość wobec zasad, odświeżoną uliczną myśl i idącą za nią bezczelność, ale starsi obserwatorzy szybko znaleźli połączenie między drillem a wzrastającą przestępczością – szczególnie w Chicago i UK. Wyprowadzenie takiego wniosku jest dosyć proste – drill serwuje trudną emocjonalność, groźby i obietnicę śmierci. Jednak nie można zapominać, że zwykle muzyka jest odpowiedzią, a nie przyczyną. Wielka Brytania powinna szukać przyczyny napięć społecznych raczej w innych miejscach.
Młodzi MC’s z Wysp szybko przyjęli drillową estetykę, która pozwalała im na odcięcie się od starszej grime’owej kultury, trafiającej do bardziej sound systemowych dusz. UK drill odświeżył basowego ducha do formatu, który miał większy potencjał na przepłynięcie do mainstreamu. Ta mieszanka zaczęła wyruszać dalej, aż w końcu natrafiła na Pop Smoke’a, fana Skepty, 50 Centa i Nicki Minaj, gotowego połączyć spuściznę różnych nurtów. Na pewno pomagała mu w tym przyjaźń i współpraca z londyńskim producentem 808Melo, który miał znaczący wpływ na kształt obu części Meet the Woo. Dlatego drill w wykonaniu Smoke’a nie uciekał od grime’u, a raper rzucał kolejne wersy w bassline’owy wykręcony świat tak, jakby był do tego stworzony.
Too many man, Too many man
Problem z muzyką i rosnącym nurtem jest taki, że po czasie większość rzeczy zaczyna brzmieć podobnie. Produkcja niby brzmi dobrze, melodia niby buja, flex jest… ale to powtarzanie tych samych schematów, które karmią rosnący fenomen. W takiej sytuacji nie da się uniknąć szerokiego morza nijakości. Kiedy pierwszy raz usłyszałam Welcome To The Party, flow Pop Smoke’a pozostawiło na moim ciele ciarki. Nawijka, która zdawała się być gęsta i smooth równocześnie, dziwnie nieustraszona – osadzona na bassowym instrumentalu, przechwycająca ducha UK na ulice Brooklynu w sposób, w który nie stało się to nigdy wcześniej. Ekscytacja. Drill doczekał się nowego charyzmatycznego wydania. Tak, jakby nowojorska scena potrzebowała zastrzyku dokładnie tej samej energii, która przepływała przez żyły Pop Smoke’a.
W tym momencie stoimy u progu pewnej międzykontynentalnej muzycznej rozmowy niosącej powiew świeżości nie tylko w nowojorski drill, ale też w cały amerykański rap. Rola Pop Smoke’a była w tym znacząca. Raper nawiązywał nie tylko do muzycznej kultury UK – jego matka pochodzi z Jamajki, a ojciec z Panamy. Ten kulturowy blend był bardzo wyraźny w jego tekstach i muzycznej intuicji, która zapewniła mu ogromny mainstreamowy potencjał. Podpisał kontrakt z Republic Records z grupy Universal, a świetny odbiór jego kolejnego mixtape’u, Meet the Woo 2, wydanego przez Republic niespełna dwa tygodnie przed jego śmiercią, tylko to potwierdził. Przed końcem roku mogliśmy usłyszeć go u Jackboys w utworze Gatti obok Travisa Scotta. Wszyscy go uwielbiali.
O śmierci Pop Smoke’a nie można myśleć jako o czymś, co stworzy niezasłużony rozgłos wokół jego postaci i twórczości. Patrząc na to, „co mogłoby być” – ten rozgłos i tak nie jest wystarczający. Ale prawdą jest, że o śmierci rapera pisały wszystkie media na świecie – nie tylko w Stanach, czy w Wielkiej Brytanii, o Pop Smoke’u mogliśmy usłyszeć nawet w polskiej telewizji. To znak, że rap stał się nieodłącznym elementem globalnej popkultury. Na razie nie wiadomo, jaką formę przyjmie w obliczu aktualnej sytuacji na świecie. Duzi gracze są pozornie zabezpieczeni, ale panikuje nawet Cardi B. Pamiętajmy, że w tym pozbawionym koncertowo-showbiznesowej otoczki okresie mamy szansę na zastanowienie się nad tym, w co – jako odbiorcy – inwestujemy swoje czas i pieniądze. Pamiętajmy też, że Pop Smoke był artystą, w którego było warto zainwestować i jedno, i drugie.
Pamiętajcie, że profilaktyka, higiena i przestrzeganie zasad w kontaktach międzyludzkich to teraz bardzo istotne sprawy. Poniżej przeklejamy Wam ważną informację:
– często i dokładnie myj ręce, używając mydła i wody
– kiedy kaszlesz lub kichasz, zakrywaj usta i nos – najlepiej chusteczką lub rękawem.
– zachowaj co najmniej 1 metr odległości od osób, które kaszlą i kichają.
– unikaj dużych zgromadzeń i skupisk ludzkich. Stosuj się do zaleceń i komunikatów dotyczących przeciwdziałania koronawirusowi
Jeśli masz objawy lub kontakt z osobą zakażoną, powiadom o tym telefonicznie stację sanitarno-epidemiologiczną pod numerem 800-190-590.
Nie panikujcie, uważajcie!