Ile kosztuje okres? – rozmawiamy z Różową Skrzyneczką
Chodzę na wystawy, piszę o nich i je polecam. Z…
Czy zastanawialiście się kiedyś, ile kosztuje okres? Dużo za dużo. Tzw. ubóstwem menstruacyjnym dotkniętych jest więcej osób, niż nam się wydaje. Dla nich powstała Różowa Skrzyneczka.
Różowa Skrzyneczka to kasetka, w której znajdziecie darmowe podpaski i tampony. Skrzyneczki pojawiają się w szkołach, w galeriach sztuki, na ulicach. Ich liczba w całej Polsce mocno przekracza już 1100. Coraz więcej miejsc i osób prywatnych odzywa się do inicjatorek projektu z prośbą o jej zainstalowanie. Skrzyneczka to nie tylko dyspozytor darmowych produktów menstruacyjnych, ale też sposób na oswajanie tematu miesiączki. Adrianna Klimaszewska, współzałożycielka Różowej Skrzyneczki, opowiada nam o jej historii, społecznym tabu i edukacyjnej roli sztuki.
Jak wyglądały początki inicjatywy Różowa Skrzyneczka? Gdzie powstała pierwsza z nich? Gdzie powstała ostatnia?
Sama inicjatywa rozpoczęła się od rozmowy wokół kobiet i osób w kryzysie bezdomności, które miesiączkują. Potem okazało się, że problem ubóstwa menstruacyjnego dotyczy nie tylko ich, ale też osób m.in. z domów wielodzietnych, uchodźczyń, kobiet żyjących w związkach przemocowych, gdzie występuje przemoc ekonomiczna. Wtedy też powstała pierwsza skrzynka, która stanęła we wrocławskim Centrum Praw Kobiet i jest tam do dzisiaj. Nazywamy ją “skrzynką-matką”. Okazało się, że coraz więcej osób zgłaszało się do nas z prośbą o umieszczenie skrzyneczki we wskazanych miejscach i punktów zaczęło być coraz więcej.
Dziś uważamy, że potrzeba dostępu do bezpłatnych podpasek i produktów menstruacyjnych nie dotyczy tylko osób wykluczonych, dla których pomoc traktujemy, co jasne, priorytetowo.
Takie produkty powinny znaleźć się w każdym miejscu publicznym w całej Polsce. Ta potrzeba jest dzisiaj bardzo mocno widoczna w szkołach.
Uczniowie, uczennice, nauczyciele, pedagożki, rady rodziców, samorządy uczniowskie, dyrektorzy i dyrektorki zwracają się do nas z prośbą o umieszczenie skrzyneczek w swojej placówce, bo problem zwyczajnie istnieje. Ostatnia skrzyneczka stanęła właśnie w szkole, w Sosnowcu. Teraz odzywa się do nas dużo placówek edukacyjnych, również z mniejszych miejscowości, jak Biesal w warmińsko-mazurskim.
Wspomniała Pani, że ubóstwem menstruacyjnym dotknięte są głównie osoby bezdomne – i to jest prawdopodobnie pierwsza myśl, która przychodzi ludziom do głowy. Jednak ten problem dotyka również innych. Czy może Pani powiedzieć coś więcej o tych grupach?
Po pierwsze, są to dziewczynki, kobiety, osoby z rodzin wielodzietnych. W rodzinie, która żyje na skraju ubóstwa matka na dzień ma często 12 czy 13 złotych. To ona musi wybierać, czy dzisiaj zrobi dzieciom pożywny obiad, czy kupi podpaski dla siebie i 3 córek. To są realne wyzwania, przed którymi stoją dzisiaj Polki i Polacy.
Kolejną grupą są uczennice – dzieci nie zarabiają i nie zawsze dostają pieniądze od rodziców, również na podpaski. Czasem bywa tak, że w rodzinie jest tylko ojciec, a dziewczynkom wstyd jest powiedzieć, że potrzebują kupić produkty menstruacyjne. Mamy parę takich osób, do których regularnie wysyłamy po prostu paczki wypakowane podpaskami, tamponami.
Ten problem jest bardzo realny również w środowisku uchodźczym – zmagają się z tym mocno osoby z różnych mniejszości, np. ze społeczności romskiej.
To jest problem, który dotyka ich codziennie, bo ich funkcjonowanie ekonomiczne w Polsce jest mocno utrudnione. Problem finansowy przekłada się na niemożność kupienia potrzebnego produktu menstruacyjnego. Również więźniarki są mocno dotknięte niedoborem tych produktów – dostają przydział, który zazwyczaj jest niewystarczający.
Ubóstwo menstruacyjne dotyczy niestety też dziewczynek z domów dziecka – mają one dostęp do tych produktów, ale nie odpowiadają one ich potrzebom. Zwykle są to grube podpaski niskiej jakości, podczas gdy dużo wygodniejsze są dla nich cieńsze podpaski czy tampony. Niewygoda i nieustanne myślenie o tym, czy gruba podpaska nie jest przypadkiem widoczna przez spodnie nie sprzyjają komfortowi i poczuciu bezpieczeństwa.
Wracając jeszcze do kryzysu bezdomności, okazuje się, że podpaski są również potrzebne mężczyznom, bo nie trzymają oni moczu. Koszty pieluchomajtek przeznaczonych dla takich osób są kosmiczne. Dlatego podpaski sprawdzają się także jako ich zamiennik. Z tego względu często słyszymy, że produkty menstruacyjne “idą jak woda” – wsparcie podpaską to wielka ulga dla osób w kryzysie bezdomności.
Powiedziała Pani o figurze ojca, której taka dziewczyna może się bać, wstydzić. Mówicie o stygmatyzacji dotykającej osób miesiączkujących. Dlaczego ten temat w 2021 roku nadal wymaga odczarowania? Dlaczego takie pytanie nie jest naturalne, mimo że jest to przecież naturalny, biologiczny proces, którego doświadcza się mimowolnie?
To wynika z wielu różnych rzeczy – jedną z nich jest kulturowe tabu jakie spoczywa na miesiączce, którego źródła możemy doszukiwać się chociażby w Biblii.
Jeżeli kobieta ma upławy (tj. miesiączkę) ze swojego ciała, to pozostanie 7 dni w swojej nieczystości. Każdy, kto jej dotknie będzie nieczysty aż do wieczora.
— czytamy w Biblii.
Oczywiście obecnie, zazwyczaj nie czytamy Biblii codziennie, ale te cytaty, te korzenie kulturowe są w nas bardzo mocno obecne i mają na nas nadal ogromny wpływ.
Przyzwyczailiśmy się jako społeczeństwo do milczenia na temat miesiączki. Mamy do czynienia z cichą marginalizacją tematu menstruacji.
Jak pokazują statystyki, 41 % domów w ogóle nie mówi o miesiączce, co oznacza, że 41 % polskich rodzin nie przygotowało na nią dziewczynek i na to, co się z nią wiążę. Jeśli jest to rodzina, w której nie ma matki, która stereotypowo postrzegana jest jako osoba najlepsza do przekazania tej wiedzy, to bywa, że taka dziewczynka bardzo wstydzi się zwrócić do ojca. Również w popkulturze istnieje dużo cytatów, które tę marginalizację i tabu umacniają.
Sama pamiętam jedno odrażające zdanie dot. miesiączki. Brzmiało ono “nie ufam czemuś, co raz w miesiącu krwawi i nie zdycha”. Nie do końca pamiętam, jakie było oryginalne źródło tej wypowiedzi, ponoć pojawiło się w serialu South Park, potem chociażby na demotywatorach. Obrzydliwość i zawarta w niej agresja zostały ze mną do dzisiaj i nie jest dla mnie ważne, czy to przykład jakiegoś “edgy” humoru. To po prostu nie jest śmieszne.
Na poziomie edukacji w rodzinie często osoby miesiączkujące nie są doinformowane. Zastanawiam się, jak wygląda to na poziomie edukacji szkolnej. Okres dojrzewania przeżyłam zagranicą i tam prowadzone były otwarte zajęcia z edukacji seksualnej. Nie czułam tam tematów tabu. A jak wygląda to w Polsce?
W Polsce istnieją zajęcia o menstruacji, ale nie są one zbyt rzetelne ani pogłębione. Dziewczynki nie mają też za bardzo przestrzeni na pytania, wyjaśnianie swoich wątpliwości. żeby bez tabu i zwyczajnie bez obaw zapytać, co właściwie będzie działo się z ich ciałem. My w Polsce edukacji seksualnej w ogóle właściwie nie mamy i wciąż nie mamy odgórnego prawa do mówienia o edukacji seksualnej szeroko pojętej.
Temat menstruacji oczywiście istnieje, ale jego opracowanie niewystarczająco przygotowuje dzieci do miesiączki – zarówno dziewczynki, jak i chłopców, bo przecież menstruacja dotyka całego świata, całego naszego społeczeństwa.
Wciąż temat menstruacji stanowi przyczynek do dyskryminacji kobiet. Tabu wobec menstruacji wynika z patriarchalnej kontroli seksualności kobiet, która cały czas widziana jest z perspektywy męskiego spojrzenia. Dziewczyny tak naprawdę nie za bardzo mają przestrzeń na to, żeby mówić o swojej cielesności. Na szczęście to się bardzo mocno dzisiaj zmienia. Doświadczamy ogromnego odwrotu d kultury wstydu i zażenowania. Po tysiącleciach eufemizowania miesiączki nareszcie możemy mówić o niej wprost. I to się naprawdę bardzo mocno w Polsce dzieje – oczywiście, to przede wszystkim robota organizacji pozarządowych, aktywistów i aktywistek. Ten odwrót przekłada się również na dziedzinę edukacji. I jeśli o miesiączce nie mówimy w rodzinie, a szkole mówimy o niej pobieżnie, to dzięki organizacjom pozarządowym mamy dostęp do coraz większej ilości informacji. Do nas każdego dnia wpływają pytania dotyczące menstruacji – np. czy ogromny ból w trakcie miesiączki jest czymś normalnym? Jest to świadectwo braku należytej edukacji.
Organizacje pozarządowe stanowią jeden filar. Z drugiej strony mamy sztukę. Niedawno na Waszym profilu na FB odbyła się dyskusja dot. sztuki menstruacyjnej, która jest nazwana wprost, bez niepotrzebnego eufemizowania. Czy ma ona szansę oswoić ten temat? Czy odbierana jest po prostu jako prowokacja?
Prowokacja po prostu robi robotę. Za każdym razem, kiedy mówimy o miesiączce, nawet ją banalizując, robimy krok naprzód, bo wyciągamy ją z marginesu, nawet jeśli poprzez śmiech. Sztuka stanowi naprawdę doskonałe narzędzie społecznej zmiany. To bardzo dobrze widać na przykładzie menstruacji, bo bez tej sztuki, bez tych zdjęć podpasek, bez Kaplicy z Waginy prof. Iwony Demko, bez krwi, która pokazywana jest wprost w kolorze czerwonym nie byłoby dziś tej dużej społecznej zmiany.
Tu ogromną rolę gra sztuka, artystki, aktywistki, które wprost pokazują krew menstruacyjną i robią z niej użytek. Może być to traktowane jako prowokacja, ale zazwyczaj to ta prowokacja ma największy potencjał normalizowania i oswajania.
Skłaniając do refleksji, potrafi skutecznie wytrącić z powszechnie przyjętego porządku, pozwala patrzeć na miesiączkę inaczej. Zaburza nasze utarte i przyswojone schematy. Ma to świetne działanie oczyszczające, swego rodzaju katharsis. Prowokacja w tym temacie jest dobra, bo mówimy głośno o menstruacji i tego nam dzisiaj w Polsce potrzeba.
Sztuka oswaja te elementy higieny osobistej, które na ogół są kojarzone ze wstydem, czymś, z czym nie powinnyśmy się “obnosić”. Rzecz w tym, że to rzekome “obnoszenie”, które widać np. w sztuce, jest rezultatem wieluset tysięcy lat spychania tego tematu na margines. To naturalna reakcja na wycofanie z debaty publicznej.
To wieloletnie spychanie menstruacji w niebyt, ciche marginalizowanie miesiączki spowodowało, że mamy dzisiaj do czynienia ze swego rodzaju wybuchem. To, co tłamszone, dziś ma szansę ujrzeć światło dzienne. I ono widzi światło dzienne. To pomaga wielu osobom. Ci, którzy mówią, że nie powinniśmy “obnosić się” z tematem miesiączki, później dostają “na klatę” wielką i wyraźną odpowiedź społeczną – “ej, ale my właśnie chcemy się z tym obnosić, to jest nasza fizjologia, to jest nasze ciało – my po prostu menstruujemy”. Więc każdorazowe banalizowanie tematu menstruacji lub próby spychania na powrót miesiączki w niebyt powodują, że tworzy się większa rzesza osób, które chcą o menstruacji mówić głośno. To wszystko zmierza na razie ku dobremu.
Zwłaszcza, że w traktowaniu miesiączki zawarte są podwójne standardy, które krzywdzą kobiety od lat. Z jednej strony mamy postać kobiety-matki-rodzicielki, która jest czysta, oddana rodzinie. Z drugiej brzydzimy się menstruacji, która przecież do roli matki prowadzi. Czy widzicie tutaj jakieś pole do zmian w zakresie edukacji seksualnej?
Mimo że przecież samo macierzyństwo nie mogłoby istnieć bez tej krwi miesięcznej, mimo że po porodzie kobieta również styka się wprost z krwią – i to naprawdę długo. Połóg trwa przecież około 6 tygodni.
Ta “matka idealna czysta” krwią stoi.
I mam wrażenie, że my wciąż za mało mówimy nie tylko o miesiączce, ale również m.in. o połogu. Ten mit czystej, nieskalanej matki znowu wypływa z naszej kultury, głównie z Biblii. Chrześcijaństwo od wieków uczy nas tłamsić i kiełznać ciało, materializuje naszą odrazę do krwi. Dziś kościół bardzo często stoi na straży mitu “matki-Polki”, który każe nam m.in. ukrywać naszą fizjologię. Kościół, osoby konserwatywne, niestety wchodzą czasem w rolę strażników patriarchatu, który w niebyt spycha tematy fizjologiczne, na przykład temat krwawienia. Nie chcę jednak generalizować, bo zmiana idzie zewsząd, również osoby wierzące zaczynają podważać tabu spoczywające na menstruacji. Skrzyneczki wiszą też w szkołach katolickich. Tę zmianę robimy razem.
Co oznacza hasło “godna menstruacja”?
Naszym zdaniem każda osoba ma prawo do godności i ta godność tyczy się również menstruacji. W związku z tym, że jesteśmy ludźmi i mamy macicę, to ta macica powoduje, że po prostu menstruujemy. To jest nieunikniona część naszej fizjologii. Godne menstruuowanie oznacza, że nie muszę się martwić, czy mam podpaskę, czy nie będę musiała sobie wkładać szmat w majtki, to dostęp do czystej toalety i brak stygmatyzacji z powodu miesiączki.
To jeszcze wróćmy do tego, co dzieje się teraz. Właśnie trwa zrzutka Kasa na Podpaski. Czym jest ta akcja?
To jest kolejna z naszych akcji, w których zbieramy środki finansowe na podpaski. Kupujemy podpaski ekologiczne, biodegradowalne, nie nafaszerowane zbędnymi składnikami nieznanego pochodzenia. Są one w stu procentach zdrowe dla naszych ciał. Zbieramy pieniądze, kupujemy podpaski i przekazujemy je dalej – do domów dziecka, do szkół w małych miejscowościach, burs, internatów. Także do osób potrzebujących, które bezpośrednio zwracają się do nas z taką potrzebą. Planujemy też wkrótce wysyłkę do więzień. Robimy to pierwszy raz, wiemy jakie to ważne.
Tak naprawdę „kasa na podpaski” to kasa na godne menstruowanie.
Zrzutkę możecie wesprzeć tutaj.
Jaki macie dalsze plany? Czy planujecie może jeszcze inne akcje edukacyjne?
Nowych akcji i projektów mamy w głowach całe mnóstwo. Naszym priorytetem jest dzisiaj edukacja menstruacyjna – chcemy odpowiedzieć na prośby od burs, szkół, internatów odnośnie zajęć wokół menstruacji z dziećmi – dziewczynkami i chłopcami.
Pracujemy nad warsztatami z udziałem grupy seksuolożek, edukatorek seksualnych, które będą mogły rzetelnie odpowiedzieć pytania dzieci i młodzieży. Od lipca startujemy z cyklem warsztatów dla uchodźczyń, planujemy stworzyć z nimi wspólnotową sieć wsparcia. Chcemy w końcu zacząć rozmawiać o tym, że podpaski, które są dziś dostępne na rynku, nie zawsze są zdrowe dla naszego ciała, że niekiedy stanowią nawet zagrożenie dla naszego zdrowia. Oczywiście, musimy też się do tego rzetelnie przygotować. Przed nami kolejne webinary, m.in. takie, które pomogą dobrać każdej osobie odpowiedni kubeczek menstruacyjny. Nieustannie będziemy też wspomagać osoby najbardziej potrzebujące, po to jesteśmy.
„Czerwony namiot, ćwiczenia z krwawienia” to pierwszy projekt partycypacyjny w ramach
Różowej Skrzyneczki. Pomysłodawczynią inicjatywy jest Iza Moczarna-Pasiek.źródło: Facebook Różowej Skrzyneczki
Chcesz na bieżąco śledzić działania Różowej Skrzyneczki, wpadaj tutaj.
Chodzę na wystawy, piszę o nich i je polecam. Z wykształcenia historyczka sztuki i fotografka, z zamiłowania kartomantka. Ezo tematy nie są mi obce. Lubię rozmawiać, szczególnie z kobietami i o kobietach. Jestem związana z Radiem Kapitał, gdzie współprowadzę "Tarotiadę" i mam swoje solowe pasmo "Czeczota".