Seks, kłamstwa i arbuzy – o “Seksoholikach” Krajewskiego | MORE książkowe
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie…
Parę dni temu sięgnęłam po najnowszą książkę Wiktora Krajewskiego. Jego “Seksoholicy” to zbiór wywiadów z nałogowcami, którzy opowiadają o swoich przeżyciach i ich społecznym odbiorze. Niektórzy rozmówcy wprost mówią o tym, że ich problem trywializowano, nazywano “przyjemnym uzależnieniem”.
Dużą zaletą książki jest próba przedstawienia seksoholizmu bez wstydliwego chichotu. Przyjęta formuła pozwala wsłuchać się w doświadczenie konkretnych osób i wyciągnąć własne wnioski, spojrzeć na problem poważnie. W większości przypadków uzależnienie uniemożliwiało stworzenie zdrowej i szczęśliwej relacji romantycznej oraz wpływało na resztę życia – pracę, życie towarzyskie, finanse i zdrowie.
Głos mają tu przede wszystkim wybrane przez autora postaci, które mówią swoim językiem i prezentują własną perspektywę na rzeczywistość. Krajewski rezerwuje dla siebie przestrzeń autorskiego wstępu, w którym podkreśla, że nie ma w nim zgody dla wielu opisanych w rozmowach praktyk seksualnych – tych nieetycznych i nielegalnych. I chociaż w wywiadach stara się przyjmować pozycję neutralną, jest dla niego ważne, żeby to odcięcie towarzyszyło czytelnikom przy lekturze. TW: w dalszej części tekstu będzie mowa o przemocy seksualnej i gwałcie.
Przedmiotowe traktowanie kobiet – jak w tracku Żabsona – jest typowe dla seksoholizmu
Doceniam próbę powiedzenia “Hej, śmieszki na bok, seksoholizm to poważne uzależnienie!”, która dominuje narrację. Momentami jednak mam wobec książki Krajewskiego poważne wątpliwości. Znaki zapytania zaczynają kiełkować już we wstępie, gdzie przybliżone zostaje zjawisko seksoholizmu na poziomie teorii. Autor przekopiował półtorej strony artykułu z Wikipedii (xd) oraz prowadzi rozmowę z psychoterapeutką i seksuolożką Agatą Loewe. Gdy temat schodzi na problemy wywoływane przez seksoholizm, pada przykład mężczyzny, który przespał się – cytując – z transseksualną dziewczyną (…) mimo że czuł później do siebie obrzydzenie. Tuż potem Loewe przywołuje historię z osobą niebinarną, która pojawia się w książce. Zastanawia mnie, czemu osoby spoza paradygmatu cisheteroseksualnego są tu używane jako token złamanego tabu? I dlaczego poświęcono im 2 z 3 wymienionych przykładów? Tym bardziej, że dalej w książce wspomnienie tej sytuacji jest pozbawione takiego zabarwienia ze strony opowiadającego.
Mam wątpliwości również wobec użytego przez Loewe słownictwa. We współczesnym dyskursie queerowym odchodzi się od transseksualności na rzecz transpłciowości. Ponadto niebinarność dotyczy tożsamości genderowej, której nie mamy szansy odgadnąć bazując na opisie książki (domyślamy się natomiast transpłciowości). Coś tu się komuś zamotało.
Pośród 11 przedstawionych osób dwie to partnerzy seksoholików (mężczyzna i kobieta), w pozostałej dziewiątce jest 7 facetów. Obie wypowiadające się seksoholiczki przedstawiają silną narrację, w której dokonują slut-shamingu na sobie samych. Zinternalizowały wszystkie społeczne normy dotyczące “dobrego prowadzenia się”, więc wychodząc daleko poza te paradygmaty momentami snują wręcz wizje samounicestwienia. Obie uzależnione kobiety, które mają głos, to osoby swoją hiper-seksualnością złamane i pognębione.
W gronie facetów opisy są bardziej zróżnicowane. Jest tu pracownik seksualny, żartujący z własnej pracowitości (wynikającej z uzależnienia). Znajdziemy też osobę, prowadzącą farmę, na której dominuje swoje partnerki. Nie oceniając ich życiowych decyzji (ani np. moralności tego “farmerstwa”), książka zostawia nas z obrazem odmiennego doświadczenia rozmówców w zależności od płci. Czy istnieją seksoholiczki, które skupiają się na tym, że uzależnienie utrudniło im budowanie relacji romantycznych bez automatycznego oskarżania samej siebie o “bycie szmatą” za sam fakt prowadzenia bogatego życia seksualnego? Jasne, że w książce niektórzy mężczyźni też używają wobec samych siebie pejoratywnych określeń z tego zakresu, ale nie wszyscy. Ta dysproporcja buduje poczucie, że dla nich to wybór a nie automatyczne przypisanie do jakiejś grupy.
Z elementów, które doceniam – podoba mi się zabieg przeprowadzenia dwóch rozmów z ofiarami seksoholików. Wydaje mi się, że gest ten pomaga osadzić wszystkie historie w szerszej perspektywie. Pokazać w praktyce krzywdę, jaką wyrządza czyjeś działanie. Coś, co budzi jednak mój sprzeciw, to sposób prowadzenia rozmowy z Agnieszką – bohaterką ostatniego rozdziału. Kobieta przywołuję historię swojej inicjacji seksualnej w czasie wesela. To, co się dzieje, można nazwać gwałtem. Kończy opowieść mówiąc, że nie powinna była wiązać się z mężem, ale że w tamtym czasie nie miała wiedzy o jego uzależnieniu. Nikt nie ma wypisane na czole tego, że jest szaleńcem. A szkoda – dodaje. Jesteś bardzo kategoryczna w swoich sądach – odpowiada jej Krajewski. To jedyny jego komentarz na całą rozbudowaną wypowiedź.
Czytam dalej. Parę stron dalej Agnieszka opowiada o tym, że mąż regularnie podawał jej tabletkę gwałtu. Uprawiał z nią seks kiedy była nieprzytomna, często również filmując te sytuacje – bez jej wiedzy i zgody. Pada wiele gorzkich słów pod jego adresem. O co wówczas pyta autor? Może za ostro traktujesz kogoś, kto jest chory? Bo, jak sama mówisz, seksoholizm to uzależnienie gorsze niż alkoholizm. Pozwolę sobie sparafrazować to pytanie: ofiaro wielokrotnego gwałtu, może za ostro traktujesz swojego oprawcę? Jestem w stanie zrozumieć potrzebę zdystansowania się wobec opisywanych historii – seksoholicy przytaczają anegdoty, które są daleko poza orbitą akceptowalnych norm, a autor w czasie rozmów zazwyczaj nie zdradza wprost swojej opinii. Moim zdaniem jednak rozmowa z ofiarą wymaga szczególnej empatii i uważności. Zbyt często świadectwo osób z doświadczeniem gwałtu jest systemowo kwestionowane.
Na temat samych doświadczeń seksoholików rozwodzić się nie będę. Sięgając po tę książkę wiedziałam, czego się spodziewać i dokładnie to dostałam – historie przemocy, poszukiwaniu upodlenia i dokonywania podłości wobec innych osób. Jeśli chcecie poczytać o seksie z arbuzem albo orgii na plebanii – tak, znajdziecie tu takie treści. Moralne postawy oceńcie sami. Z mojej perspektywy ważne jest, że podjęty został wysiłek, żeby zebrane historie nie stanowiły wyłącznie opowiastek wywołujących wypieki na twarzy, zamiast tego stając się przyczynkiem do budowania społecznej świadomości na temat seksoholizmu. Szkoda tylko, że autor nie dopilnował, by krzywdzące stereotypy nie stały się tutaj dodatkowym bohaterem, zerkającym spomiędzy stron.
Książka ukazała się 9 marca nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie i różnych formach kultury. Prowadzi audycję / podcast Orbita Literacka. Prywatnie psia mama.