Czytasz teraz
Meduza w jaskini Platona – byliśmy na TIFF Festival we Wrocławiu
Opinie

Meduza w jaskini Platona – byliśmy na TIFF Festival we Wrocławiu

Prace Alíz Veroniki Ács na wystawie Ja, kobieta, for. Jerzy Wypych, mat. promocyjne

TIFF Festival już za nami. Co zobaczyliśmy we Wrocławiu? Wskrzeszenie mitologicznej meduzy, jaskinię Platona, czworonożnych szpiegów i… skrzyżowanie mężczyzny z motocyklem. Tegoroczna edycja festiwalu, odbywająca się pod hasłem „Procesy”, to przegląd najciekawszych fotograficznych projektów, poruszających tematy takie jak płeć czy relacja człowieka z naturą.

Ja, kobieta i Jaskinia

W programie głównym znalazły się wystawy dotykające kwestii reprezentacji tożsamości zarówno z perspektywy kobiet, jak i mężczyzn. W siedzibie TIFF Center na Ruskiej mogliśmy oglądać dwie skrajnie różne ekspozycje, które jednocześnie wzajemnie się dopełniały.

Jedną z nich, Ja, kobieta kuratorowała Paulina Anna Galanciak. W jasnej sali zaprezentowane zostały dzieła artystek podejmujących temat kobiecości poprzez nawiązania do mitologii, popkultury czy własnych doświadczeń.

Przede wszystkim wystawa była dla mnie osobistym i intymnym procesem definiowania, czy może czasem redefiniowania mojej własnej kobiecości. Dzięki artystkom i ich pracom konfrontowałam się z tym, co uważam za duże wyzwanie w byciu kobietą. Czasami była to kwestia fizyczności i naginania siebie do wymogów społeczeństwa, czasami kwestia złości i akceptacji własnej emocjonalności, czasem szukania w sobie tej dojrzałej, świadomej siły, którą łączę też z wewnętrzną intuicją i dawania przestrzeni na działanie zgodnie z jej głosem. Wystawa była też wynikiem wielomiesięcznego procesu szukania połączenia między jakościami, które są sobie przeciwstawne, a przynajmniej o ich sprzeczności próbowano mnie przekonać – miękkości i siły, emocjonalności i spokoju, dzikości i wspólnotowości. Połączenie tego kobiecego wielogłosu – bo tę wystawę traktuję właśnie jako ich zjednanie, a nie zderzenie – pozwoliło mi zaakceptować, że te jakości nie wykluczają się wzajemnie, a bardziej funkcjonują jako wzmacniające się warstwy. Nie trzeba wybierać ani wyrzucać sobie, jeśli raz jedna, a raz druga dochodzi do głosu. Dla mnie w tym niesamowitym spektrum drzemie piękno kobiecości i o nim właśnie chciałam mówić na wystawie „Ja, Kobieta” – opowiada o wystawie Paulina Anna Galanciak.

Ten „wielogłos” odzwierciedlają zgromadzone na Ruskiej prace. Lustro z wężami Weroniki Perłowskiej przywołuje postać starożytnej Meduzy.  Najmłodsza z trzech Gorgon, niegdyś piękna dziewczyna o bujnych włosach, za romans z Posejdonem w świątyni Ateny została przemieniona w odrażającego potwora. Po przeciwległej stronie, na zwiewnych tkaninach, prezentowane są wizerunki współczesnych czarownic. Czarownica dziś stała się symbolem kobiety niezależnej, wyzwolonej. W pracach Alíz Veroniki Ács próżno szukać ezoterycznych stylizacji, okultystycznych symboli – jej przeniesiona w warunki wystawiennicze książka Walpurg pokazuje silne kobiety o mocnym spojrzeniu, ekwiwalenty wiedźm, które mimo upływu setek lat nadal spotykają się z podobnym ostracyzmem.

Na wystawie podejmowany jest również wątek ciała. Z czerwonych botków na obcasach Birthe Piontek wystają dwie ryby lub wypełnione balonikami czerwone rajstopy. Rozciągnięte nienaturalnie w kątach sali akty Alix Marie przywodzą na myśl photoshopową gimnastykę, podczas której ciała dostosowane są do wymogów współczesnego rynku. W archiwalnych fotografiach Krystyny Dul pokazujących pozbawione głowy w wyniku kadrowania kobiety w bikini czy wodewilowych strojach, powraca często spotykany u surrealistów motyw zdekapitowanej piękności.

Ciało obecne jest również na kuratorowanej przez Macieja Bujko wystawie Jaskinia. Bujko zaprasza nas gdzieś głęboko do wnętrza Ziemi. Przedzierając się przez lekki, zwiewny materiał wkraczamy w specjalnie zaaranżowaną dzięki IP Group i Anię Haudek przestrzeń, w której widz może poczuć się jak w klaustrofobicznej „czarnej skrzynce”.

Ta wystawa to tak naprawdę uniwersalna wypowiedź, nie będąca opowieścią o jednej płci. Opowiadam w niej jednak o swojej perspektywie, więc można odnieść wrażenie, że to wystawa „męska”. Jest to jednak wystawa bardziej o percepcji, postrzeganiu swojej tożsamości, o tym tym, jak „wyświetla się” w nas poprzez kulturowy przymus. Ale też o zmianach, jakie następują w postrzeganiu tych kwestii wraz z procesem starzenia się. Traktuję w tej wystawie naszą świadomość i podświadomość jako swego rodzaju jaskinię z alegorii Platona, gdzie nigdy nie widzimy obrazów rzeczywistości, a jedynie jej cienie – opowiada Maciej Bujko.

Wystawa Jaskinia w TIFF Center, fot. Milena Soporowska.

Jasknia skupia się na wątku płynnej, trudnej do jednoznacznego poznania ludzkiej postaci. Niepokojące akty Asgera Carlsena ukazują ciało jako głaz, monolityczną płytę, nienaturalnie wygiętą skorupę. Przywodząc na myśl prace starożytnych rzeźbiarzy, Carlsen proponuje współczesną, złowieszczą wersję antycznych arcydzieł. W dobie Photoshopa artysta bawi się formą, kreując wyimaginowane torsy, które bardziej przypominają tarczę niż człowieka. Zdjęcia Carlsena można przeciwstawić projektowi Łukasza Rusznicy. Portretując mężczyzn w średnim wieku – swojego ojca oraz partnera – Rusznica rejestruje momenty zawieszenia, zamyślenia – być może nad postępującym procesem przemijania. Pokazani w ciepłym, jesiennym świetle mężczyźni kontrastują z obrazami wściekle żywej, strzelistej roślinności.

Młodych mężczyzn, weteranów wojny w Afganistanie, portretuje Federico Berardi. Zdjęcia wykonywane są w Szwajcarii, gdzie w ramach specjalnego wyjazdu szkoleniowego odbywającego się pod nazwą The Exercice White Knight, mężczyźni trenują narciarstwo. Wyjazd jest również sposobem na odreagowanie traumatyzujących, wojennych doświadczeń. Ich mleczne, młode, jakby bezczasowe twarze kontrastują ze snapshotowymi zdjęciami, dokumentującymi imprezy, na których przebierają się za zakonnice, pozują w obscenicznych pozach, obnażają się czy grają w karty w wizerunkami terrorystów. Ta karnawałowa atmosfera przywodzi na myśl sceny z „kolonizowanych” przez brytyjskich turystów ulic Ibizy czy popularnego Magaluf. Projektowi towarzyszy obszerna książka złożona z kserokopii zdjęć wykonywanych przez żołnierzy podczas misji wojennych.

Nad całością „patronują” minimalistyczne zdjęcia Floriana Amosera, który w całkowicie ciemnych jaskiniach rejestruje niezwykłe, graficzne układy. Układy, które widoczne są jedynie dzięki zdjęciom.

TIFF Open – SHIFTERS / Marta Bogdańska

Do najciekawszych z sekcji konkursowej TIFF Open projektów zaliczyć można SHIFTERS Marty Bogdańskiej. Kuratorowana przez Agatę Połeć wystawa opowiada o mało znanej historii zwierząt-szpiegów, które przez lata służyły ludziom podczas wielu niebezpiecznych misji. Dziś ich głos można „usłyszeć” za pośrednictwem obszernego projektu Bogdańskiej, który czeka na swoją publikację w formie książki. W zaprojektowanym niczym pokój śledczego pomieszczeniu w Państwowym Ognisku Kultury Plastycznej im. Eugeniusza Gepperta możemy zobaczyć archiwalne zdjęcia, wycinki prasowe, nagrania wideo oraz elementy stroju i wyposażenia zwierzęcego szpiega.

Zobacz również

Wystawa SHIFTERS, fot. Jerzy Wypych, mat. promocyjne

SHIFTERS, którego ogromną częścią, trwającą ponad rok, był archiwalny risercz, to projekt, który wychodząc od historii zwierząt w wojnie i programach szpiegowskich, dotyka pojęcia zwierzęcej sprawczości, praw zwierząt i potrzeby przemyślenia naszych relacji ze zwierzętami na nowo. Po pierwsze, idąc za francuskim historykiem Erikiem Baratay, projekt próbuje opowiedzieć tę historię z perspektywy zwierząt. To ważny punkt w naszych relacjach ze zwierzętami: odzyskiwanie ich historii, próby zrozumienia ich doświadczeń i przeżyć. Trudno się patrzy na te opowieści, na te zdjęcia z archiwów wojennych: miliony zwierząt zostały „wykorzystane” przez człowieka, miliony zginęły.

Dla mnie ważne jest w refleksji nad relacjami ludzi ze zwierzętami, by wychodzić poza stereotypowe myślenie, szukać między wierszami. Z jednej strony praca nad tym projektem pokazała mi ogrom cierpienia zwierząt, ich darmowej pracy dla nas ludzi, skali ich wykorzystywania. Z drugiej zaś niezwykłe połączenie naszych historii, o czym na co dzień nie myślimy. Ważne dla mnie stało się też, by odejść od perspektywy antropocentrycznej i porzucać sentymentalizm w naszym stosunku wobec zwierząt. Wolę szanować zwierzę, niż się nim zachwycać. Współczesne filozofie np. Donna Harraway mówią o potrzebie współbycia z innymi istotami na ziemi, współpracy z nimi – o swoim projekcie mówi Marta Bogdańska.

SHIFTERS, Marta Bogdańska, mat. promocyjne

Kuratorka Agata Połeć zwraca uwagę na sposób opisywania udziału zwierząt w misjach i programach szpiegowskich. Poprzez język ludzie starali się zatuszować prawdziwą naturę jednostronnej wymiany, w której zwierzęta pełniły jedynie rolę dawców.

Zainspirowana rozmowami z autorką projektu zaczęłam myśleć o skali zjawiska, jakim jest wykorzystywanie zwierząt przez ludzi. Znamy wiele takich historii, chociażby z codziennego życia i najbliższego otoczenia. Począwszy od wykorzystywania zwierząt do pracy fizycznej, przez okrutną tresurę w celu zapewnienia rozrywki w cyrkach, na wykorzystywaniu zwierząt np. do polowań skończywszy. Przykłady można by mnożyć. W opisie swojego projektu Marta Bogdańska wspomina o sytuacji z września 2019 roku, kiedy to amerykańskie CIA odtajniło szereg dokumentów dotyczących tajnych programów szpiegowskich i eksperymentalnych związanych ze zwierzętami, tzw. Animal Partners (Zwierzęcy Partnerzy czy Współpracownicy). Zgadzam się z autorką, że nazwa “Zwierzęcy Współpracownicy” jest co najmniej ironiczna. Rzekoma współpraca zwierząt z ludźmi nie była przecież dobrowolna, ani regulowana jakąkolwiek umową. Kazało mi to myśleć o podmiotowości zwierząt, oraz o tym, jak ludzie są w stanie odbierać im sprawczość tylko dlatego, iż mają możliwość, by siłą nad nimi zapanować. W swojej pracy Marta zainspirowała się pracami Erica Baratay’a, francuskiego historyka, specjalisty od Animal Studies. Proponuje on, byśmy podjęli wyzwanie stworzenia historii z perspektywy zwierząt, która nie byłaby jedynie opisywaniem ich życia w kontekście ludzi. Podążając za jego badaniami mamy szansę na uświadomienie sobie, jak ważna jest historia zwierząt – wolna od stereotypów, sentymentalizmu i przekłamań; jak ważne i głęboko znaczące jest dla nas życie tych istot – podsumowuje kuratorka Agata Połeć.

Pokaz Alter Clips w Tiff Center na Ruskiej, czyli finał TIFF Festival, fot. Milena Soporowska.

Alter Clips – fotograficzne spojrzenie na teledysk

Finałowi TIFF Festival towarzyszyły Alter Clips, czyli pokaz najciekawszych teledysków wybranych przez fotografa Jerzego Wypycha. Od graficznych, minimalistycznych kompozycji, przez zwariowane animacje, na obrazach spod znaku projektowania 3D kończąc – wyselekcjonowane klipy stanowiły niezwykłą mieszankę form i nastrojów. Wśród naszych faworytów znalazła się wyśmienita, podana przy akompaniamencie Hot Chip, psychologiczna analiza tematu rozstania (Hungry Child w reżyserii Samana Kesha), filmowa opowieść o młodości w dwóch częściach (Four TetTeenage Birdsong oraz Baby w reżyserii Joanny Nordahl) oraz zabawna i jednocześnie pokrzepiająca historia pół chłopca-pół motocykla w typowym dla Salvatore Ganacci’ego stylu, czyli Boycycle w reżyserii Vedrana Rupica.

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony