Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Uzasadniona potrzeba kinowej eksploracji Śródziemia czy skok na łatwą kasę? Internauci nie są co do tego zgodni, ale jedno jest pewne. Potwierdzona właśnie kontynuacja kultowego cyklu fantasy niewątpliwie wzbudzi wiele emocji.
Uniwersum, u którego fundamentów leżą trzytomowy Władca Pierścieni i Hobbit, czyli tam i z powrotem J.R.R. Tolkiena, nie przestaje się rozszerzać. W ubiegłym roku światło dzienne ujrzał pierwszy sezon długo wyczekiwanego serialu Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy. To ponoć najdroższa realizacja telewizyjna w historii. Amazon Studios zapłaciło 250 milionów dolarów za same prawa do adaptacji kultowej prozy. Drugie tyle kosztowała produkcja ośmiu zaprezentowanych już odcinków. Swoje kosztowały wynagrodzenia dla aktorów, organizacja planu zdjęciowego w Nowej Zelandii i złożona postprodukcja. Czego jednak nie robi się dla milionów oddanych fanów Śródziemia?
Anime ze Śródziemia
Znane i lubiane historie wkrótce zostaną też opowiedziane w innym języku wizualnym. 12 kwietnia przyszłego roku do kin ma trafić Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów. To anime, nad którym reżyserską pieczę sprawuje Kenji Kamiyama, twórca Ghost in the Shell: Stand Alone Complex. Akcja filmu rozgrywa się w Trzeciej Erze, czyli ok. 250 lat przed wydarzeniami z trylogii Petera Jacksona. Jej głównym bohaterem jest Helm Żelaznoręki, któremu głosu użyczy znany z Sukcesji Brian Cox. Protagonista sprawuje władzę nad Rohanem, w ukazywanym okresie nękanym wojną z Dunlendingami. Od jego decyzji zależy przyszłość całego Helmowego Jaru. Na zwiastun produkcji wciąż czekamy, ale Kamiyama udostępnił już jej pierwsze concept arty. Zapowiada się całkiem obiecująco, zwłaszcza że prace nad projektem trwają od dobrych kilku lat.
Władca Pierścieni wiecznie żywy
Na tym jednak nie koniec. Lista projektów, na które mogą czekać miłośnicy Tolkiena, wydłuża się właśnie o kolejne produkcje. To rezultat udanych negocjacji Pameli Abdy i Michaela De Luki – niedawno mianowanych dyrektorów generalnych studia Warner Bros. Discovery. Duetowi udało się podpisać umowę ze szwedzką firmą Embracer Group. Na mocy podpisanego właśnie kontraktu otrzymali prawa do adaptacji Władcy Pierścieni, Hobbita oraz innych dzieł Brytyjczyka. Wiadomość oznacza tylko jedno. Kinowa eksploracja Śródziemia będzie trwać w najlepsze.
Zobaczyliśmy Wieloryba Darrena Aronofsky’ego. O czym warto pamiętać, oglądając ten film?
– Po naszym niedawnym przejęciu Middle-earth Enterprises jesteśmy podekscytowani, mogąc podjąć współpracę z Warner Bros. i New Line Cinema [wytwórnia należąca do koncernu – przyp. red.]. W nowy i intrygujący sposób przywrócimy świat Tolkiena na ekrany kin – mówi w rozmowie z branżowym portalem Variety Lee Guinchard z Freemode, oddziału Embracer Group. Reprezentant skandynawskiej spółki podkreśla jednocześnie, że na każdej z zainteresowanych stron ciąży duża odpowiedzialność. – Rozumiemy, jak bardzo cenione są to dzieła. Planujemy tym samym uhonorować przeszłość, odważnie spoglądać w przyszłość i trzymać się najwyższego poziomu jakości oraz wartości produkcyjnych – dodaje.
Nienaruszalna świętość
Data premiery nowych filmów pozostaje jeszcze nieznana. Nie wiadomo także, czy na krześle reżyserskim znów zasiądzie Peter Jackson. Mimo to informacja zdążyła już zrobić kilka okrążeń po sieci i narobić niemało zamieszania. Wszak dla niektórych dorobek Tolkiena to nienaruszalna świętość. – Na razie ekranizacje Tolkiena znajdują się na równi pochyłej, więc nie mam nadziei na coś pozytywnego w tym temacie. Dodatkowo, patrząc, jak niszczone są kolejne franczyzy oraz postępuje coraz większe upolitycznienie i zindoktrynowanie ideologiczne twórców, ta nadzieja jest jeszcze wątlejsza [pisownia oryginalna – przyp. red.] – pisze jeden z użytkowników platformy Filmweb. Nawiązuje tym samym do kontrowersji, jakie wywołał ciemniejszy odcień skóry niektórych bohaterów we wspomnianym serialu Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy. Dla bardziej konserwatywnych widzów taki wygląd nierealnych postaci był przejawem przesadnej walki o równouprawnienie i właściwą reprezentację mniejszości.
Inny komentator krytycznie odniósł się do kwestii, która dotyczy nie tylko Władcy Pierścieni, ale też innych dochodowych franczyz, jak Gwiezdnych wojen czy Harry’ego Pottera. – To co, Warner planuje iść drogą Disneya i osuszać koryto każdej marki, do której ma prawa? – pyta retorycznie. Zbyt intensywna eksploatacja ogranych pomysłów to szybka droga do bezrefleksyjnego odcinania kuponów. Na tym jednak nikomu – przynajmniej na papierze – nie powinno zależeć.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.