Szefowa działu kreatywnego Going. Piszę i rozmawiam o książkach, feminizmie…
Zdążyliście już pewnie przeczytać, że w piątek w Krakowie Young Leosia zrobiła na żywo totalny rozpierdol. Wiecie co? W sobotę był jeszcze większy. Do tego, jeśli znaleźliście się w gronie szczęściarzy, po koncercie wokalistka polała Wam szota za barem.
Pull up. Opowiem wszystko od początku.
Na start 3h w pociągu na ciężkawym kacu po imprezce zaprzyjaźnionej redakcji Poptownu. Ups. Tonkotsu yokohama style w Ramen People ratuje życie i człowieczą godność. Ostatni łyk pożywnego wywaru i lecę do Klubu Studio – w końcu nie przyjechałam do Krakowa jeść (a wy nie kliknęliście tutaj, żeby czytać o żarciu xd).
Na miejsce dotarłam chwilę po 19, pod sceną już ciasno. Miejscówka szybko zapełniła się fanami i fankami artystki. Wszyscy słyszeli, że dzień wcześniej było grubo, więc każdy chciał być jak najbliżej królowej. Obserwując ich entuzjazm rozumiem, czemu wykupili wszystkie bilety w kilka minut.
Około 20:30 zaczynamy rozgrzewkę. Didżej Krzysztof Polak serwuje selekcję rapowych hitów. To precyzyjne uderzenie, na które publiczność reaguje krzykiem, śpiewem i skakaniem. Temperatura podnosi się jeszcze bardziej, gdy na scenę wkracza ekipa tancerzy w chabrowych puchowych kamizelkach (tylko czy nie było im za ciepło?). To Alex Kwiatkowski, Filip Dudkiewicz, Piotr Pi i Alan Piotrowski, których możecie kojarzyć z różnych projektów tanecznych, warsztatów i… TikToka. Alex jest jednym z twórców tiktokowych tańców dla Internaziomali.
Po chwili na scenie pojawia się również ona – Young Leosia. Wokalistka przyłącza się do ekipy chłopaków w ramach zaplanowanego układu choreograficznego. Widać, że w przeszłości zajmowała się tańcem, bo jej wykon jest na maksa naturalny. Koncert zaczął się od Pościgu, ale to dopiero Szklanki rozkręciły prawdziwy szał. Największy dylemat wieczoru: filmować czy tańczyć i śpiewać w rozkołysanym tłumie? Pierwsza część występu składała się w całości z kawałków, które znacie z Hulanki EP. Potem przyszedł czas na niespodzianki. Młoda Leokadia zaprosiła na scenę Friza i Jacusia, którzy zagrali Zygzak, podczas gdy ona sama odpłynęła w tłum niesiona rękoma fanów. Na koniec jeszcze raz wracamy do numerów Szklanki i Jungle Girl – tym razem w formie remiksów.
No dobra, to jak było?
Mocarnie.
Leo daje z siebie 100 procent. Widać, że kocha być na scenie, że ma z tego wielką frajdę, ale jednocześnie bardzo poważnie podchodzi do zadania. Umówmy się, występując na żywo Young Leosia mogłaby zrobić cokolwiek, a i tak wykrzyczelibyśmy wykute na blachę teksty. Zamiast tego zadbała o jakość od strony wokalnej. Trenowała choreografie, by w kilku momentach odłożyć mikrofon i dać się porwać tańcom z chłopakami. Dobrze uzupełnia się na scenie z towarzyszącą jej Mają Janowską, płynnie rapując i śpiewając kolejne piosenki.
Podobnie jak w przypadku release party debiutanckiej EPki w klubie Niebo, każda osoba obecna na koncercie również tym razem mogła poczuć się częścią leosiowej ekipy. Wszyscy przyszliśmy połączyć się ze sobą w akcie hulankowania. Energia, emanująca ze sceny, pochłaniała wszystko na swojej drodze, zwielokrotniając to i oddając z powrotem do uczestników koncertu.
To jednak nie wszystko.
W czasie koncertu Leosia pochwaliła się, że kiedyś pracowała jako barmanka. Jeśli organizatorzy pozwolą, stanę dziś za barem i będę Wam polewać – zapowiedziała. No i pozwolili. Po występie artystka spotkała się z fanami za kontuarem, pijąc szoty z kilkoma grupkami zachwyconych fanów. Kocham ich, są po prostu najlepsi! – ekscytowała się po powrocie na backstage.
Young Leosia na żywo to Twoje marzenie? Nadal masz szansę je spełnić. Zostały ostatnie bilety na koncerty w Szczecinie, Gdańsku i Warszawie.
Daty i bilety na Hulanki Tour
Szefowa działu kreatywnego Going. Piszę i rozmawiam o książkach, feminizmie i różnych formach kultury. Prowadzę audycję / podcast Orbita Literacka. Prywatnie psia mama.