Żaba Wine Bar rechocze na nadwiślańskich bulwarach. Jest tu pysznie!
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
W połowie drogi między Mostem Śląsko-Dąbrowskim a Świętokrzyskim zacumował nowy lokal. Czy to będzie jedna z najgorętszych warszawskich miejscówek tego lata? Po kolacji degustacyjnej dajemy jej zielone – jak na żabę przystało – światło.
Warszawskiego płaza zdążyliśmy ugościć na łamach Going. MORE jeszcze przed tym, gdy otworzył swoje podwoje dla gości. Kilka tygodni temu wskazywaliśmy, jakie miejscówki nad Wisłą warto odwiedzić w tym sezonie. – Nowy lokal na bulwarach – wbrew swojej nazwie – nie będzie gastronomiczną filią popularnego sklepu spożywczego, tylko w pełni autorskim konceptem – zapowiadaliśmy wówczas. Teraz nadeszła pora na to, żeby powiedzieć „sprawdzam”. Żaba Wine Bar już hula na całego, a stojące za nią osoby rzeczywiście kumają, o co chodzi w smacznym biesiadowaniu.
Żabę zapamiętasz na zawsze
Przed zajrzeniem do menu ciekawiło nas, skąd wzięła się nazwa nowo otwartego lokalu. Nasze wątpliwości rozwiał jego dyrektor kreatywny, Daniel Jankowski. – Jesteśmy blisko wody – to pierwszy powód. Po drugie: jest to pawilon towarzyski, nastawiony na zabawę i czas spędzany z przyjaciółmi. Wine bary w Warszawie do tej pory kojarzyły się z czymś niedostępnym, trudnym, wyhajpowanym i modnym. Chciałem zejść z tego tonu i zaproponować coś, co będzie kojarzyło się zabawnie i lekko. Sama nazwa poza tym wydaje mi się bardzo chwytliwa. Słyszysz „Żaba Wine Bar” i to wzbudza twoją ciekawość. Zapamiętasz już na zawsze. No i żabę wszyscy kochają, to niezwykle uroczy płaz – tłumaczy. Koncepcja Jankowskiego idzie w parze z identyfikacją wizualną zaprojektowaną przez Renatę Motykę. Obła, bezpretensjonalna typografia skąpanego w żółciach logotypu od razu przyciąga wzrok.
Naturalnym, spójnym przedłużeniem wizualnych pomysłów duetu jest samo wnętrze baru. Szklane, okrągłe stoły zachęcają do siedzenia w większej grupie bliskich i przyjaciół. Na spontaniczne wizyty nadadzą się hockery przy barze albo miejsca na zewnątrz. Okna z widokiem na Wisłę wpuszczają do środka promienie słoneczne i optycznie poszerzają przestrzeń. Nawet drobne akcenty, włącznie z łazienkowymi lustrami Janka Wilczaka, stanowią tu elementy przemyślanej, większej układanki.
Wina i talerzyki
Jak sama nazwa wskazuje, nadwiślańska Żaba płynie w rzece z wina. W karcie znajdziemy jego naturalne odmiany, którym według Jankowskiego warto dać szansę. – Mają opinię tych octowych, kombuchowych, kwaśnych. A tak naprawdę wcale nie musi tak być, bo mogą spokojnie konkurować z tymi tradycyjnymi. To chcieliśmy zawrzeć w naszej karcie. Żeby były smaczne, ciekawe. W konsekwencji ci, którzy zetkną się z nimi po raz pierwszy, pokochają je – przyznaje. Sami próbowaliśmy przede wszystkim białych i pomarańczowych wariantów. Na gorące lato nie ma bardziej orzeźwiających, powoli rozlewających się na języku trunków.
Na bulwarze Generała George’a Smitha Pattona wrzucimy też coś na ząb. Żaba Wine Bar idzie śladem innych popularnych miejscówek i stawia na talerzyki. Nie znajdziemy tu tradycyjnych obiadowych dań, a porcje do dzielenia się z innymi biesiadnikami. Dzięki temu w ciągu jednego wieczoru łatwiej skosztujemy różnych propozycji – i tych na słono, i na słodko. Menu ułożył Jankowski wraz z kucharzami i Agatą Ziębą – szefową kuchni w Bibendzie przy Nowogrodzkiej. – Agata jest moją znajomą z dawnych lat. Był to dla mnie naturalny wybór, by otwierając lokal z jedzeniem, skorzystać z jej rady i doświadczenia – podkreśla nasz rozmówca.
Chrupiące i pikantne
Podczas kolacji degustacyjnej mieliśmy okazję spróbować większości propozycji z karty. Idealnym starterem okazało się pieczywo pszenno-żytnie z aromatycznym zielonym masłem. Mięsożercy koniecznie powinni spróbować chałki z kurczakiem, któremu towarzyszą sos z fermentowanego jalapeño, pikantny miód, piklowane ogórki i furikake – japońska posypka do ryżu. Całość nieziemsko chrupie, a zarazem przyjemnie pali podniebienie. Znacznie łagodniej Wasze kubki smakowe potraktują klopsiki jagnięce, w tym przypadku zestawione z orzeźwiającym jogurtem limonkowym, tahiną, oliwkami i ziołami.
Sezonowe przyjemności
W Żaba Wine Bar nie zabrakło także opcji dla jaroszy. Sezon na niektóre warzywa trwa już w najlepsze i doświadczymy go także nad Wisłą. Niekwestionowanym królem wiosny i lata pozostaje szparag. Tu zjemy go z rozpływającą się w ustach burratą i pistacjami, które toną w oliwie cytrusowej. Jest także obecny na maślanej chałce z delikatnym serkiem labneh, ogórkiem gruntowym i kalarepą. Smaki przyjemnie przenikają się między sobą do tego stopnia, że zamówienie drugiej porcji to tylko kwestia czasu. A jeśli po tym wszystkim w Waszych brzuchach zmieści się jeszcze cokolwiek innego, alternatywami są także oliwki, arancini i fasola jaś. A co na deser? Chałka z lekko kwaśnym rabarbarem i lodami o smaku mleka w tubce albo… klasyczny sernik baskijski z konfiturą jagodową. Warto wpaść wcześnie i wyjść jak najpóźniej.
Upieczenie czegoś, a następnie podzielenie się, przynosi korzyści i tym, którzy z tego korzystają, i osobie, która częstuje. Rozmawiamy z autorką książki Buła i przyjaciele!
Żaba Wine Bar / bulwar Generała George Smitha Pattona 966, Warszawa; godziny otwarcia: wt-pt 16-22, sb-nd: 12-22 (kuchnia od 14)
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.