„Złote Tarasy” rozbudowane. Mr Polska i Kacha o swoim duecie
Redaktor naczelny magazynu Going. MORE, współpracownik tygodnika Polityka i kwartalnika…
Choć słuchacze wciąż pamiętają, jak wychodziły „Złote Tarasy”, Mr Polska wybrał się do nich raz jeszcze. Jego towarzyszką została Kacha z duetu Coals. Zdziwieni? No to zapytaliśmy zainteresowanych o kulisy powstania ich niespodziewanego tandemu, żebyście wiedzieli więcej.
Udekorować elewację
Na dobrą sprawę ta historia zaczęła się 8 kwietnia 2022 roku. Tego dnia Mr Polska i Abel de Jong opublikowali w serwisie YouTube teledysk do utworu Złote Tarasy. 66 milionów wyświetleń, 460 tysięcy łap w górze, ponad 6300 komentarzy – to wspomniany serwis w momencie pisania tego tekstu. Spotify? 40 milionów odsłuchów. No i jeszcze aplikacja TikTok, w której powstało ponad 1000 filmików do samej zapowiedzi kawałka. Zaczął się szał, chyba nawet większy niż spodziewali się autorzy.
Holendersko-polski artysta ma to do siebie, że po jednej nośnej, muzycznej wydawce pojawia się u niego kolejna, uderzająca co najmniej wyczuwalnie w społeczności rapowej i popowej. Ma więc ten komfort, że może, ale nie musi dawać drugiego życia temu czy innemu przebojowi. W przypadku numeru związanego z warszawskim centrum handlowym chodziło – jak sam twierdzi – o ciekawość i swego rodzaju wędkę dla twórców, którzy chcą się przedstawić (jeszcze?) szerszemu gronu.
– Fajnie dać platformę utalentowanym ludziom, by najpierw pokazali, co mogą zrobić, a później zrobić coś razem. W Holandii zawsze starałem się brać ze sobą nowych artystów, którzy mieli w sobie ogień, byli głodni wyzwań i zasługiwali na szansę. Móc komuś pomóc i być tym, kto da temu komuś boosta – to ogromna satysfakcja i jedna z lepszych rzeczy, gdy masz już wyrobioną pozycję w muzyce – mówi mi Mr Polska. Dzwoni o 22:00 z przeprosinami, że przez cały dzień nie mógł odpisać, bo miał calla za callem, taki standardowy długi dzień. Zobowiązuje się do odpowiedzenia na moje pytania jutro i tak też czyni.
Zapytany o liczbę zgłoszeń po udostępnieniu czystego fragmentu kompozycji, wylicza z zawahaniem, że dograło się chyba 500 osób. Był zaskoczony, mimo że część osób zrobiła po prostu memiczne wrzutki. Do tych fajniejszych wideo nagrał duety i patrzył, co się wydarzy. Nie miał za to dylematu dotyczącego wyboru osoby, z którą nagra oficjalny remix. Bo takiego w ogóle nie było w planach.
– Pomysł na to, by go stworzyć, przyszedł dopiero wtedy, gdy usłyszałem Kachę, która miała w dwa dni dwa miliony wyświetleń. Nie znałem jej wcześniej muzycznie i prywatnie. Wtedy zaczęliśmy się zastanawiać, na zasadzie: skoro tylu ludziom się to podoba, to może zrobić coś wspólnie i się tym podzielić? – przyznaje z rozbrajającą szczerością, której na ogół próżno szukać u polskich raperów.
Projektantka zdalnie i stacjonarnie
Jest jakaś ironia losu w tym, że Kacha dołączyła akurat do utworu powiązanego ze stolicą. Mieszka w Krakowie, czuje się w nim dobrze, a jej stosunek do wiadomego miasta jest ambiwalentny. Przyznaje, że nie chce się do niego wyprowadzić. Traktuje je towarzysko i zawodowo, bo da się tu załatwić dużo spraw, ale czuje się w nim miło cztery, góra pięć dni ciągiem.
Później czuje się przytłoczona, mimo dobrych stron i fajnych zakątków. Na końcu zaczynają się schody – dosłownie i w przenośni. I te dosłowne są jednak ważniejsze. – Złote Tarasy i Pałac Kultury są dla mnie symboliczne, bo widzę je po wyjściu z dworca. W sumie niektórzy mieszkańcy miasta mogą widywać te budynki rzadziej, jeśli mieszkają w dalszych dzielnicach – zauważa Kacha.
Choć w mig odpowiada na moje pytania, da się wyczuć, że zdarza się jej być w rozjazdach. Przez te wakacyjne, koncertowe, mało brakowało, a remix nie doszedłby do skutku. Chociaż uważała nagranie tego tiktoka za wyzwanie, a przy tym lubi Złote Tarasy (są według niej przyjemne, melodyjne i zachęcająco nieinwazyjne), odwlekała zarejestrowanie swojego występu. W końcu zapomniała o sprawie. Przypomniała sobie o niej we wrześniu, gdy trochę odetchnęła. Z miejsca poświęciła 20 minut na spontaniczną akcję, borykając się tylko z jedną trudnością. Na końcu brakowało jej słowa, więc dała tytuł utworu. Przede wszystkim cieszyła się, że złapała aż taki luz. Bo czasem opornie idzie jej robienie muzyki.
Nie straciła tego luzu. Nie liczyła bowiem, że wydarzy się coś większego, tym bardziej że tiktoki wrzuca dla siebie i publiki. Mają rozrywkowy charakter; sama nie wie, czy oczekiwała, że którykolwiek przerodzi się w coś oficjalnego. Na wiadomość na Instagramie, którą wysłał jej Mr Polska, odpisała jednak szybko. Podjęła wyzwanie i doczekała się konkretu. Trzeba tylko było pójść z nim dalej.
@discopololajf ♬ dźwięk oryginalny – discopololajf
Szybka rzeźba
– Wszystkie wokale nagrałam u siebie w domu. Gospodarze złożyli je do kupy, po czym poszły do miksu w Holandii. Wcześniej miało być tak, że refren pozostanie niezmieniony, ale mój pomysł się spodobał – podsumowuje techniczną stronę tworzenia Kacha. Mr Polska potwierdza: miało być tak jak w pierwotnej wersji, gdyż początkowo nie był pewien, czy mu leży. Po kilku przesłuchaniach uznał, że danie jej wolności interpretacyjnej było świetnym pomysłem. – Śpiewamy razem, jest poczucie słuchania duetu – dopowiada z przekonaniem zapraszający.
Dlaczego nie spotkali się w studiu? Skoro coś idzie viralem, to trzeba reagować w tempo. Wszystko i tak się nieco przeciągnęło, bo dwa tygodnie od pomysłu do wypuszczenia okazały się nierealne przez brak możliwości nagrania teledysku – wiadomo, koncert i pobyt poza krajem gospodarza. Na dokładkę wyszedł Subway Surfer, który współtworzył Frank Leen, również postać spoza dotychczasowego uniwersum autora. Nie było sensu gasić dopiero co rozpalonego ognia.
Od przepychu do duchologii
Można śmiało założyć, że zremiksowane Złote Tarasy będą mniejszym lub większym hitem. Tak to działa, tym bardziej przy przecięciu dalekich od siebie muzycznych światów. Szanse na sukces zwiększa charakterystyczny teledysk, utrzymany w zabawowej i zabawnej konwencji.
Gdy pytam o wspólne polaroidy, Kacha wspomina, że często ma dosyć zdystansowane podejście do ludzi, z którymi pracuje. Tutaj było jakoś inaczej dzięki pomysłodawcy – wcielił się w rolę dobrego ducha, wprowadzając super atmosferę. Bardzo dobrze się bawiła. Prawdę mówiąc, nawet gdyby było mniej luźno, to i tak byłyby na to spore szanse, bo zasugerowała miejsce, czyli fascynującą ją od dawna CH Panoramę. Robiła tam zdjęcia w lutym, a z doświadczenia wie, że to jeszcze nie do końca odkryty obiekt, jeśli chodzi o teledyski (pamięta za to, że niedawno pojawił się na kilka sekund w klipie Pezeta). Męska połówka duetu dodaje zaś, że szybko ogarnęli miejscówkę, które pasowała do pomysłu.
– Spędziliśmy tam z dziewięć godzin. Musieliśmy to zrobić na luzie, więc podejrzewaliśmy, że mamy dużo śmiesznych ujęć, ale dopiero montaż pokazał nam, ile było zabawnych scen. Nagrywaliśmy w zamkniętym centrum handlowym, o którym nigdy nie słyszałem. Wygląda tak, jakby czas się zatrzymał, dosłownie nikogo tam nie było. Ktoś wcisnął przycisk pauzy i już tak zostało. Bardzo dziwne uczucie – snuje opowieść Mr Polska i nie ma zamiaru jej skończyć. Po chwili przypomina sobie sytuację, w której weszli do sklepu z kanapami i jakiś głośnik zaczął tłumaczyć, co tu robić i jakie są tu meble. Ten opuszczony lokal z voice-overem nadal trochę w nim siedzi.
Duchologiczny klimat miejscówki pasuje za to do Kachy, o czym wie każdy, kto choć raz słuchał duetu Coals, który tworzy z Lucassim. Jej wersy, choćby związane z szajsem, można byłoby potraktować jako szpileczkę względem oryginału, lecz nic z tych rzeczy.
– Nie sądzę, bym miała coś szczególnie ważnego do przekazania w tym utworze. To wrażeniowa, rozrywkowa piosenka. Może to tylko przykład, że warto się przełamać i zrobić coś z osobą z innego świata. A ten szajs? Chodzi tylko o to, że ludzie w centrach handlowych kupują często niepotrzebne rzeczy. Nie ma tu jednak nic prześmiewczego – zaznacza stanowczo artystka.
Wylany fundament
Pewnie niejedna osoba zastanawia się teraz, czy Złote Tarasy to początek i zarazem koniec współpracy Mr Polski i Kachy. Trudno oczekiwać w takim momencie wiążących deklaracji, ale są pewne tropy każące twierdzić, iż do niej dojdzie.
Ten pierwszy podkreśla profesjonalizm tej drugiej, silny styl, własny głos, wyrobiony gust i zdecydowanie. Ta druga nie pozostaje mu dłużna.
– Nie wiem, czy postrzegam go jako rapera, bo widzę więcej odnóg – hip-house, slap-house… Ma niesamowity talent do melodii, rzadko u nas spotykany. Przy tym śpiewa z holenderskim akcentem, to mi się podoba. Bo ja lubię dziwne akcenty. Dlatego też niemiecki akcent Kronkel Doma jest według mnie czymś dobrym. To bardzo świeże. A współpraca? Myślę, że jak najbardziej. Skoro Frank Leen tak dobrze odnalazł się w Subway Surfer, to czemu nie ja?
Redaktor naczelny magazynu Going. MORE, współpracownik tygodnika Polityka i kwartalnika ZAiKS Wiadomości, a także rapowa głowa. W przeszłości dziennikarz prasowy magazynów Playboy, Esquire i CKM czy redaktor muzyczny newonce.