Książka “30 lat polskiej sceny techno” to finansowana oddolnie w ramach crowdfundingowej zbiórki publikacja Krytyki Politycznej. To też fascynująca opowieść o historii techno relacjonowana przez tych, którzy brali i nadal biorą udział w jej formowaniu.
Od DJ-ów, przez producentów, aż na imprezowiczach kończąc. Nadal możecie wesprzeć tę wyjątkową inicjatywę, o której opowiedział nam jeden z redaktorów – Radek Tereszczuk. Przeczytajcie nasz wywiad!
Czym jest techno w waszej książce?
Techno to w naszym rozumieniu pojęcie bardzo szerokie. Zawiera w sobie całą kulturę klubową. Nie jest to jednak muzyka tylko klubowa. Definicja zawarta w książce określa techno jako “instrumentalną muzykę taneczną opartą o elektroniczne środki wyrazu”. Zawężanie tego zjawiska do klubów jest szkodliwe. Duża część tego, czym się w książce zajmujemy stanowią zdarzenia całkowicie nie klubowe – organizowane w opuszczonych miejscach, lasach, na polach. Pamiętajmy, że kontekst klubowy jest tylko jednym z wariantów i może być obiektem kontestacji dla tych, dla których kluby nie są miejscami zabawy pierwszego wyboru.
Głównym punktem naszego zainteresowania była po prostu muzyka elektroniczna do tańczenia, ale opisujemy też muzykę, która taneczna nie jest albo ten element rozrywkowy nie jest wykorzystywany przez twórców wprost.
Gdzie i jak właściwie zaczęła się kultura techno w Polsce? Czy można wskazać jakieś jedno przełomowe wydarzenie, czy może było to raczej zjawisko rozproszone i symultaniczne?
Zdecydowanie symultanicznie i w różnych miejscach. Często to, co było już techno, nie było jako takie rozpoznane, bo ludzie jeszcze nie znali tego słowa. Ciężko wskazać jakieś konkretne wydarzenie. Wspólnie z innymi redaktorami doszliśmy do wniosku, że na poziomie Polski jest to dopiero łódzka Parada Wolności w 1997 roku. To wydarzenie ogólnopolskie, które już można zaklasyfikować jako techno. Natomiast same początki miały miejsce o wiele wcześniej: na przykład już w okolicach ’93 – wtedy regularnie prowadzona była w Płocku playlista techno Dominika Nowaka. To wszystko działo się bardzo wcześnie, a Parada Wolności z mojego punktu widzenia jest dość późnym wydarzeniem i nie nazywałbym go kamieniem węgielnym.
Skąd techno pojawiło się u nas?
Myślę, że można je wyprowadzić z muzyki industrialnej i EBM, czyli electro body music. Wiele formacji, które grały industrial zaczęły przemycać do utworów stricte techno elementy. Warto też wspomnieć o wpływach acidu, który zarówno na poziomie instrumentalnym, jak i samego stanu ducha miał wiele wspólnego z techno. Źródła są wielorakie – ciężko wskazać jedno.
W przypadku Polski ważny jest też kontekst transformacji ustrojowej w 1989 – jest ona taką cezurą, od której wydarzenia zaczęły toczyć się coraz szybciej. Do tego mieliśmy coraz większy dostęp do muzyki. Wcześniej były to rzeczy, które udało się złapać w zagranicznym radiu lub kiedy zostały przewiezione z zagranicy przez kogoś, kto miał kontakty z Zachodem. A takie kontakty przed ’89 były dość ograniczone. Po transformacji zalała nas fala zachodniej kultury i z tą falą przypłynęło techno w większej ilości.
Czy poprzez te uwarunkowania historyczne/geograficzne nasza rodzima kultura techno różni się zasadniczo od tej w Anglii czy Stanach? Co stanowi jej element charakterystyczny?
Ciężko wskazać coś, co byłoby dla Polski charakterystyczne w techno. Można powiedzieć, że imprezy techno w Polsce i Berlinie dosłownie niczym się nie różniły. Sam to dokładnie sprawdzałem w roku ‘96 czy ‘97. Różnice sprowadzały się do języka, w którym rozmawiali imprezowicze.
Nie było też żadnej różnicy w sposobie organizacji, zrzeszania się?
Nie. Pytanie oczywiście jest sensowne i sam się nad tym dokładnie zastanawiałem. Może różnicą było to, że w Berlinie imprezy zaczynały się później o dwie godziny niż w Warszawie, ale to szczegół.
Różnicy można się ewentualnie doszukiwać w ekspresji. Dla Słowian specyficzna jest kwestia społecznego przyzwolenia na ekspresję emocji. Rzeczywiście w relacjach międzyludzkich Słowianie są o wiele bardziej wylewni i otwarcie mówią o uczuciach. Te zachowania na Zachodzie niekoniecznie mają miejsce w aż takim natężeniu.
I teraz pytanie, na ile widać to w polskiej muzyce techno. Myślę, że jeszcze nie na tyle, na ile mogłoby. Ta różnica moim zdaniem jeszcze się uwidoczni. Słowiańskość może rzeczywiście związana jest z większą ekspresją emocji – choć muzyka sama w sobie z zasady jest ekspresją emocji. Być może więc nie ma tej różnicy pomiędzy muzykiem tworzącym na Zachodzie, czy w obszarze narodów słowiańskich, bo efekt może być taki sam. W muzyce techno jest tak do tej pory.
Więc techno jest po prostu bardzo uniwersalne.
To jest taka partycypacja globalna. Natomiast to, co było charakterystyczne dla polskiej sceny na jej wcześniejszych etapach rozwoju, to niska świadomość istnienia rodzimych producentów. Lokalni producenci nie byli rozpoznawani przez członków subkultury tak, jak miało to miejsce w Niemczech. My raczej importowaliśmy muzykę z Zachodu. Mimo że muzykę tworzyliśmy też na miejscu, musiało minąć 5-10 lat aż lokalni producenci mogli być bardziej zauważeni. To się zaczęło zmieniać powoli mniej więcej od roku 2005.
Jakim kluczem kierowaliście się przy wyborze osób, które wypowiadają się w książce? Jakie zjawiska chcieliście w niej zawrzeć?
Założenie było takie, żeby opisać jak najpełniej całą scenę polską. Na początku zastanawialiśmy się, czy nie uda się tego zrobić w formie jednej narracji, w której wplecione byłyby wypowiedzi różnych osób, np. w formie poszatkowanych tekstów zaproszonych autorów. Nie da się jednak tego zrobić, bo wymagałoby to zbyt daleko idących uproszczeń. Zdecydowaliśmy się na formę kilkudziesięciu autorskich esejów, w których każdy autor miał wolną rękę. My tylko pomagaliśmy, jeśli było to niezbędne.
Chcieliśmy pokazać tę scenę zarówno pod względem wielkości lokalizacji, jak i przynależności stylistycznej autorów. Na dziś mamy listę ponad 200 zaproszonych do pisania osób. Wielu twórców, organizatorów nie pojawiło się w książce, mimo że powinni. Te osoby nie zostały zaproszone tylko i wyłącznie dlatego, że po prostu by się w niej nie zmieściły. Obecnie mamy ponad 700 stron, a jest to i tak efekt wyrzucenia wielu tekstów już zaakceptowanych do druku.
Czy w ogóle dałoby się przedstawić tę kulturę w całości?
Pełne przedstawienie zjawiska techno w takiej książce jest właściwie niemożliwe. Jest to absolutnie multiwymiarowe i bardzo skomplikowane zjawisko o wielu obliczach, które można jedynie spróbować opisać. Techno powstaje oddolnie – imprezy organizowane w jakimś małym mieście też są bardzo ważną częścią tej sceny. Nie wystarczy opisać kilku najbardziej znanych DJ-ów w kraju. Techno to doświadczenie ludzi, publiczności.
Czy w takim razie w książce zawarte są też wypowiedzi osób, które nie brały udziału w tworzeniu imprez od strony merytorycznej/technicznej? Po prostu imprezowiczów?
Są, ale uważam, że jest ich zdecydowanie za mało. Natomiast ciężko było takie osoby przekonać do napisania tekstu – uważały, że nie są na tyle ważne, żeby się wypowiadać. Dla nas te osoby były i są ważne. Z drugiej strony opisanie doświadczenia parkietowego może być trudne.
Chcieliśmy jednak pokazać to zjawisko od strony oddolnej. To, co przyciąga imprezowicza na imprezę i to, jaką ma ona dla niego wartość, jest dokładnie tym samym, co przyciąga DJ-a czy organizatora. My wszyscy byliśmy i jesteśmy w ten sam sposób oczarowani tym samym zjawiskiem.
Sam uczestniczyłeś i nadal uczestniczysz w tej kulturze. Co cię osobiście intrygowało w techno?
W moim przypadku to było bardzo proste – byłem totalnie rozczarowany popkulturą, która w obszarze muzyki właściwie w 100 procentach oparta była na muzyce wokalnej. Z jednej strony to rozczarowanie wynika z samych tematów, jakie były poruszane w tekstach takich utworów, z drugiej wynikało to z tego, że muzyka wokalna, przez swoją specyfikę oparcia na języku, ma fundamentalne ograniczenia jeśli chodzi o komunikację – po prostu pewnych rzeczy nie można przekazać za pomocą słów. Mi potrzebne jest położenie środka ciężkości na inne elementy konstrukcyjne utworu – w szczególności na muzykę. I ona jest dla mnie centrum.
Oczywiście swoje robiło też to, że to muzyka tworzona w oparciu o komputery, a ja sam zajmuje się programowaniem, co sprowadza się do kreowania abstrakcyjnych światów wewnątrz komputera. Często te same środki informatyczne są stosowane przy produkcji techno.
Panuje takie przeświadczenie, że kultura techno to właściwie nie kultura – same ćpuny, łupanina i degeneracja. Dlaczego według Was warto ją było udokumentować? Na czym polega jej wartość?
Nie mam wątpliwości, że techno jest kulturą. A w tej chwili uważam nawet, że jest jednym z bardziej kulturotwórczych obszarów kultury. Wartości i kody kulturowe, które tworzyły się w techno emanowały na inne jej obszary.
Nie dziwię się temu spłycaniu techno przez społeczeństwo – informacje, na których bazują oceniający funkcjonują bez ich bezpośrednich doświadczeń. Stąd też całkowicie nietrafione wnioski. Inna sprawa, że ludzie często kierują się tzw. społecznym dowodem wartości – dopóki coś, co jest jest bardzo niszowe nie stanie się bardziej popularne, dla wielu osób po prostu nie będzie wartościowe.
Teraz techno przeżywa renesans. Świadczy o tym m.in. ilość festiwali, imprez, kolektywów.
Ewidentnie jest renesans – cieszymy się z tego, aczkolwiek są też aspekty tego zjawiska, które mogą być odczytane jako negatywne. Np. to, co było przedmiotem zainteresowania garstki wybranych, w tej chwili jest przedmiotem konsumpcji mas. Dla niektórych może być to problem, bo nie są już elitą, która rozpoznała w morzu kultury coś tak unikatowego. W tej chwili są już częścią popkultury i mogą czuć się rozczarowani.
Nie wiem czy to jest sensowne podejście. Właściwie, co w tym złego? Ewentualnym niebezpieczeństwem może być to, że zmieniła się struktura finansowania w branży. W tym momencie największe gwiazdy zgarniają wszystko, a cała reszta, łącznie ze średniakami, nie dostaje praktycznie nic. Taki jest trend i fakt ekonomiczny. Jest to prawdopodobnie efekt m.in. popularyzacji techno, choć ciężko wskazać jednoznaczną przyczynę.
A co teraz intryguje ludzi w tej kulturze? Często są to ludzie młodzi. Jaką funkcję pełni dla nich techno według ciebie?
Przyciąga ich na pewno moda – bo to jest po prostu modne, postrzegane jako coś, co wypada lubić. Oczywiście może przyciągać też sama treść artystyczna. Młodzi ludzie oprócz tego zawsze po prostu potrzebują się bawić a techno stwarza dobre do tego warunki. Pełni bardzo dobrą funkcję socjalizacyjną. Przy czym dla wielu osób nie jest to tylko obszar rozrywki, jest czymś więcej – to doświadczenie duchowe.
Absolutnie rozumiem warstwę rozrywkową. Mnie zastanawia jednak, jaką ideologią podczepiają ludzie pod tę muzykę czy styl życia? Co ona sobą manifestuje albo raczej, co my manifestujemy identyfikując się z tym obszarem kultury? Wnioskując po moich znajomych widzę dużą chęć identyfikacji ze środowiskiem, z miejscami, gdzie chodzą. Można by dyskutować, na ile jest to głębokie, ale jest to na pewno również forma przynależności.
Myślę, że sednem jest tu przynależność i zauważenie, że techno to my – to publiczność. Techno dzieje się na parkietach, techno wymaga ludzi. I dzieje się oddolnie. To powoduje, że czujemy się członkami jakiejś społeczności, to nas ze sobą wiąże.
A sama ideologia… – techno raczej jest antyideologiczne. Raczej nie ma żadnej konkretnej ideologii. Są natomiast pewne kody kulturowe związane głównie z inkluzywnością i zapraszaniem wszystkich do zabawy, celebracją obecności. Celebracją wspólnego tańca, bo każdy ma prawo do zabawy. I tu właściwie ideologia się kończy. Nawet nie posądzałbym techno o bycie ruchem hedonistycznym, to jest już jakaś nadbudówka. Można oczywiście interpretować to tak, że techno kładzie nacisk na przyjemność – i na pewno do pewnego stopnia tak może być. Ale jest też techno niehedonistyczne. I też będzie to techno.
Ta kultura cały czas się rozwija. Czy zauważyłeś jakieś dominujące nurty, tendencje na polskiej scenie techno?
To jest ruch oddolny, którego sednem jest przynależność, partycypacja. W ostatnich latach mam wrażenie, że jest to coraz bardziej świadoma partycypacja. Jesteśmy coraz bardziej świadomi społecznych kontekstów, w których funkcjonujemy i widać to na imprezach. Obecnie ma miejsce integrowanie przestrzeni imprezy z przestrzenią problemów Polski i świata. Wiem, że może to brzmieć komicznie. Kiedyś imprezy były indywidualnymi przestrzeniami, do których wchodziliśmy i po prostu się bawiliśmy, a teraz mamy dużo imprez charytatywnych. Mówi się o tym, że imprezy wspierają pewne sposoby myślenia o społeczeństwie, które są potrzebne. Jest to pewnego rodzaju zaangażowanie społeczne, którego wcześniej nie było. I mi się to osobiście bardzo podoba.
Wszyscy chcemy, żeby polska scena (nie tylko) techno nadal się rozwijała. Pamiętajcie, że możecie wesprzeć ją tu i teraz, w ramach naszej akcji BILET WSPARCIA. Więcej informacji znajdziecie pod tym linkiem.
Cover: 1996, impreza nieznana / fotografia z archiwum Piotra Michałowskiego
Pamiętajcie, że profilaktyka, higiena i przestrzeganie zasad w kontaktach międzyludzkich to teraz bardzo istotne sprawy. Poniżej przeklejamy Wam ważną informację:
– często i dokładnie myj ręce, używając mydła i wody
– kiedy kaszlesz lub kichasz, zakrywaj usta i nos – najlepiej chusteczką lub rękawem.
– zachowaj co najmniej 1 metr odległości od osób, które kaszlą i kichają.
– unikaj dużych zgromadzeń i skupisk ludzkich. Stosuj się do zaleceń i komunikatów dotyczących przeciwdziałania koronawirusowi
Jeśli masz objawy lub kontakt z osobą zakażoną, powiadom o tym telefonicznie stację sanitarno-epidemiologiczną pod numerem 800-190-590.
Nie panikujcie, uważajcie!