Dzień Polskiej Muzyki to świeckie święto, które trzeba celebrować. Dziś opowiemy wam, które polskie płyty są dla nas szczególnie ważne.
Aleksander Kaźmierczak: Noon – Gry studyjne
Jeśli miałbym wybrać jedną płytę, która jest dla mnie ważna i zmieniła moje podejście do muzyki, to będą to Gry studyjne Noona. Ten LP to bezapelacyjnie kamień milowy polskiej elektroniki. Organiczne pady, ostre, cięte bębny, wielka rozbieżność tempa, sample z polskich nagrań opowiadające historie… Jesień w Polsce brzmi właśnie tak – matowo i szaro, a zarazem w piękny sposób nostalgicznie. Porzucić wszystko, to wszystko odzyskać, pamiętajcie.
Jagoda Gawliczek: Zaumne – Emo dub
Niezwykle eteryczny amalgamat dźwiękowych powidoków, zebrany na kasecie Emo dub, stał się dla mnie punktem wyjścia do intymnej emocjonalnej podróży. Mateusz Olszewski (aka Zaumne) opowiada tu o miłości, smutku, przebodźcowaniu i zmęczeniu. Szczególnie upodobałam sobie kompozycję New design, w której delikatny kobiecy głos nakłada się na niepokojące tło, przypominające muzykę Boards of Canada, gdyby ta była soundtrackiem jakiegoś niszowego ejtisowego filmu.
Krzysztof Nowak: Smarki Smark / Kixnare / DJ Pysk – Moda na epkę (Najebawszy)
Słuchacze postawili mu billboard w rodzinnym mieście, żeby wrócił do rapowania. Quebonafide tak bardzo chciał z nim nagrać, że zdobył jego niewydany numer i przerobił go na własny singiel. A ja czyhałem godzinami na jego winyl, nadal odrzucam opiewające na tysiące złotych propozycje odsprzedaży i od ponad 10 lat namawiam go na wywiad. Fenomen Smarka był najłatwiejszy do zrozumienia, gdy raper błyszczał w najlepszych czasach podziemia. Ale i teraz można podjąć próbę dzięki odsłuchowi klasycznego Najebawszy. Giętki flow i młodzieńcze obserwacje wciąż się nie starzeją, choć od premiery minęło już 18 lat.
Raportażysta: HuczuHucz – Po Tej Stronie Raju
Udrożnił mi w głowie jako nastolatkowi bardzo wiele ścieżek. Pokazał z pomocą wybitnych sampli, jak piękna jest stara polska muzyka. Stąd fascynację Edytą Bartosiewicz mam zakorzenioną na ponad dekadę przed tym, gdy ponownie przypomniał o niej Taco Hemingway. Ten album obudził we mnie ogromną sympatię do storytellingów, wielokrotnych rymów, gier słownych, niewymuszonych panczlajnów i fascynujących zabiegów stylistycznych takich jak rapowanie wiersza lustrzanego, czego ze świecą szukać zarówno wcześniej, jak i później w rapowym kanonie. Po tej płycie na zawsze rozkwitło we mnie zamiłowanie do hip-hopu, który balansuje pomiędzy poetyckością a zwykłą, brudną, osiedlową prozą.
Stanisław Bryś: Księżyc – Księżyc
Płyta-fenomen, która otworzyła przed wieloma słuchaczami skarbiec z zakurzonymi perełkami polskiej alternatywy. Po jej wydaniu zespół Księżyc schował się za chmurami i znów wyłonił się dopiero osiemnaście lat później, w 2014 roku. Dobrze, że dał się wówczas poznać młodszym pokoleniom. Tak mistyczny, niepokojący, czerpiący pełnymi garściami ze słowiańskich wierzeń neofolk pokazuje, że muzyka ludowa nie kończy się na przaśnej cepelii i mamy być prawo z niej dumni.
Bilety na najlepsze koncerty znajdziecie tutaj
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE