Współtwórca „Despacito” kończy karierę. Chce się oddać… Jezusowi
Po ponad 20 latach intensywnej kariery Daddy Yankee postanowił pójść na muzyczną emeryturę. Nigdy więcej koncertowania i nagrywania albumów – od teraz ma zamiar żyć dla Jezusa.
Daddy Yankee, czyli pechowiec został gwiazdą
Reggaeton bez niego wyglądałby całkiem inaczej. Daddy Yankee na stałe zapisał się na kartach tego gatunku, a kawałki takie jak Gasolina czy ukochane swego czasu przez Polaków Despacito potrafi zanucić pół globu. Muzyka nie od zawsze była jego pasją, bo najpierw chciał zrobić karierę w baseballu. Los chciał inaczej, a świat wokalisty stanął na głowie, kiedy ten pewnego dnia został postrzelony. Długa rehabilitacja zaowocowała metalową protezę w nodze, co nie pozwalało mu na pełną mobilność. Ponadto z jego biodra nigdy nie wyjęto kuli. Aż chce się rzec: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo chociaż sport musiał pójść w odstawkę, to Yankee został przecież światową gwiazdą.
Od pewnego czasu Portorykańczyk głośno zastanawiał się nad zejściem ze sceny. W marcu 2022 roku wyznał, że w planach ma wydanie ostatniego albumu, a potem kończy z muzyką. – To wy daliście mi klucze do otwarcia drzwi, aby uczynić ten gatunek największym na świecie – powiedział w sentymentalnym filmiku na Instagramie. – W końcu widzę cel. Odchodzę na emeryturę z gigantycznymi podziękowaniami dla moich fanów, moich kolegów, wszystkich producentów, radia, prasy, telewizji, platform cyfrowych i dla was, zwłaszcza dla was, którzy byliście ze mną od czasów podziemia – dodał.
Krążek Legendaddy trafił do sieci niedługo później, a jeszcze tego samego roku wokalista wyruszył w pożegnalną trasę koncertową La Última Vuelta World Tour. Ostatnie koncerty miały odbyć się w rodzinnym Portoryko w styczniu, ale na przeszkodzie stanęły problemy logistyczne. W końcu do nich doszło, a Daddy Yankee stanął przed publicznością prawdopodobnie po raz ostatni. Zdradził też, co skłoniło go do takiej decyzji.
The Weeknd i Fortnite. To połączenie za chwilę stanie się faktem
Wiara wygrała z muzyką
– Moi drodzy, ten dzień jest dla mnie najważniejszym dniem w moim życiu. I chcę się nim z wami podzielić, ponieważ życie w sukcesie to nie to samo, co życie z celem – zaczął swoją przemowę. Jak sam stwierdził, w jego życiu ciągle czegoś brakowało i była pewna luka, której nie potrafił zapełnić. W końcu jednak udało mu się znaleźć kogoś, kto sprawił, że stał się kompletny. Tym kimś jest Jezus.
– Zdałem sobie sprawę, że dla wszystkich byłem kimś, ale bez Niego byłem niczym. Byłem w stanie podróżować po świecie przez lata, zdobywać wiele nagród, oklasków i pochwał, ale zdałem sobie sprawę z czegoś, co mówi Biblia: »Człowiek zyska cały świat, jeśli straci swoją duszę« – powiedział. Po chwili ogłosił, że od tej chwili chce oddać swoje życie Jezusowi, stwierdzając: nie wstydzę się powiedzieć całemu światu, że Jezus żyje we mnie i że będę żył dla Niego.
Na koniec piosenkarz wyznał, że posiadane narzędzia, takie jak muzyka, sieci społecznościowe, platformy, mikrofon dał mu właśnie Jezus. – Wszystko, co dał mi Jezus, jest teraz dla jego królestwa. Dziękuję Portoryko i mam nadzieję, że będziecie towarzyszyć mi w nowym początku – podsumował.