„Anakonda” po chińsku. Oto remake kultowego filmu z Jennifer Lopez
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Oryginalną produkcję z 1997 roku nominowano do sześciu Złotych Malin. Czy kolejna wariacja na jej temat doczeka się podobnego rozgłosu?
W latach 80. i 90. kino katastroficzne szturmem wdzierało się na ekrany – czasem zupełnie nieproszone, innym razem stanowiąc przedmiot fascynacji miłośników kiczu i przegięcia. Scenariusz filmu w wielu przypadkach pozostawał taki sam. Niczego nieświadoma grupa ludzi natrafia na ślad nieobliczalnego potwora albo zwierzęcia. Początkowo nic nie zapowiada śmiertelnego zagrożenia, ale pozorny spokój jest tylko ciszą przed burzą. Rozpoczyna się nierówna walka z wrogiem, która ze względu na przesadny patos i niedopracowane efekty specjalne częściej budzi raczej politowanie niż przerażenie.
Jennifer Lopez i wielki wąż
Do modelowych przykładów takiego kina bez wątpienia zalicza się Anakonda. Luis Llosa, peruwiański reżyser i kuzyn noblisty Mario Vargasa Llosy, nakręcił ją w 1997 roku. W odróżnieniu od twórców pokrewnych gatunkowo produkcji miał do dyspozycji znacznie większy budżet. Dzięki niemu udało mu się zaprosić do obsady m.in. Jennifer Lopez. Ice Cube’a i Jona Voighta. Aktorzy zapewnili sukces komercyjny filmu (ok. 137 milionów dolarów przychodu z biletów), ale nie zjednali sobie dziennikarzy i krytyków. Horror został nominowany do sześciu Złotych Malin. Miał duże szanse na nagrody, jednak ostatecznie oddał pierwszeństwo Wysłannikowi przyszłości Kevina Costnera.
Herpetologiczna franczyza
Anakonda już sześć lat później doczekała się luźnego sequela, w ślad za którym poszły kolejne. Każdy z nich nieco różni się od pierwowzoru. W Anakondzie: Polowaniu na krwawą orchideę (2004) gigantyczny wąż strzeże na wyspie Borneo wyjątkowe, zapewniające wieczną młodość kwiaty. Anakonda 3: Potomstwo rozgrywa się w laboratorium, skąd uciekają rozjuszone gady. Aligator kontra anakonda stanowi z kolei wywrotowy crossover z inną serią filmów katastroficznych. Krwawa jatka nad jeziorem Black to w niej sprawka dwóch tytułowych kreatur.
Po Anakondę, która niedawno obchodziła 25. urodziny, teraz sięgnęli także Chińczycy. Duet Heshenga Xianga i Qiulianga Xianga wsparty przez scenarzystę Evana Daugherty’ego (Sezon na zabijanie, Królewna Śnieżka i Łowca) już na początku marca zaprezentował swój film w azjatyckich kinach. Wkrótce, dzięki współpracy z Columbia Pictures, spróbuje podbić premierą amerykański rynek. Z tej okazji warto rzucić okiem na jej zwiastun, choć lojalnie uprzedzamy, że osoby odczuwające lęk przed wężami powinny w niektórych momentach zamknąć oczy.
Anakonda. Cyrk w dżungli
W filmie nie odwzorowano scenariusza oryginalnej produkcji z 1997 roku. Poza kodem kulturowym, który będzie zdecydowanie bliższy chińskim widzom, zmienił się kluczowy element fabuły. Ćwierć wieku temu obserwowaliśmy, jak z tytułowym krwiożerczym zwierzęciem mierzy się ekipa dokumentalistów. Tym razem oko w oko z wężem stanie grupa cyrkowców. Magicy i akrobaci natkną się na niego podczas wędrówki przez bujny las deszczowy. Niestety, szybko okaże się, że anakonda nie jest jedynym zagrożeniem, jakiemu muszą sprostać. Pewien nieobliczalny kłusownik chce przerobić ich na przynętę i samemu złapać gada, który sieje spustoszenie w dżungli. Aby przetrwać, bohaterowie będą musieli wykorzystać swój spryt… i uciec się do kilku sztuczek, jakie do tej pory prezentowali na scenie.
Nie wiadomo jeszcze, czy Anakonda wejdzie do polskich kin. Miejmy jednak nadzieję, że polscy dystrybutorzy nie mają węża w kieszeni i prędzej czy później skuszą się na film.
Starożytny delfin odkryty w głębinach Amazonki. Jego szczątki mają miliony lat!
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.