James Blake ostro o branży muzycznej. „Czekają, aż staniesz się viralem”
Praktykantka w Going. i studentka filologii polskiej. Zapalona kpopiara i…
Popularnemu brytyjskiemu artyście w sukurs poszli inni wykonawcy, w tym Kanye West, Tyler, the Creator i Metro Boomin.
James Blake to bez wątpienia postać, której warto się słuchać, jeśli chodzi o diagnozę współczesnego przemysłu muzycznego. Nazywany niekiedy ikoną post-dubstepu wokalista i kompozytor współtworzy go bowiem już od półtorej dekady, konsekwentnie umacniając swoją pozycję. Za swój ostatni krążek Playing Robots into Heaven, nad którym współpracował m.in. z Pharrellem Williamsem i duetem The Ragga Twins, otrzymał dwie nominacje do Grammy. Ostatecznie statuetkę zgarnął za inny projekt – produkcję utworu Scientists & Engineers André 3000 i Killera Mike’a.
Ani grosza za viral
Brytyjczyk mimo doświadczenia nie dzieli się zbyt często przemyśleniami dotyczącymi swojej pracy. Obstaje raczej przy tym, żeby demonstrować ją w praktyce, koncertując i wydając coraz to nowsze albumy. Kropla przelała jednak czarę goryczy i artysta podjął temat monetyzacji muzyki na platformach streamingowych.
Czy Rihanna wróciła do koncertowania? Tak, ale najwyraźniej tylko dla wybranych.
Autor przebojów Retrograde i Limit to Your Love wyznał, że zarówno on, jak i Frank Ocean nigdy nie zarobili ani grosza na viralowym sukcesie ich utworu Godspeed na TikToku. Piosenkę często oznaczano jako oryginalny dźwięk w większości filmików, co uniemożliwiało kontrolę jej faktycznej popularności przez wytwórnię. – Warto zauważyć, że to tylko przykład, którego użyłem, opisując szerszy wpływ TikToka na muzykę. Widząc tylko ten fragment, można potraktować go jako coś oderwanego od rzeczywistości, ale mówię o rzeczy dotykającej artystów na całym świecie – grzmi wokalista.
Nic za darmo
James Blake opublikował potem kolejnego tweeta, bo najwyraźniej nieprawidłowości w branży działają działa na niego jak płachta na byka. Wokalista wypunktował, jak obecny przemysł streamingowy doprowadził do znormalizowania sytuacji, w której słuchacze nie traktują muzyki jak normalnego produktu. – Ciągle widzę, że ktoś powtarza: Jeśli masz szczęście, żeby stać się viralem, po prostu wykorzystaj swoją widoczność do generowania dochodu w inny sposób. Tymczasem muzycy powinni móc generować dochód dzięki swojej twórczości. Czy chcesz dobrej muzyki, czy tego, za co zapłaciłeś? Jeśli chcemy jakościowej muzyki, ktoś będzie musiał ją sfinansować – przyznaje Brytyjczyk.
Lista grzechów jest całkiem długa. – Serwisy streamingowe nie płacą odpowiednio, wytwórnie chcą większy kawałek tortu niż kiedykolwiek wcześniej i po prostu czekają, aż staniesz się viralem. TikTok nie płaci odpowiednio, a koncertowanie staje się coraz bardziej kosztowne dla większości artystów – wylicza James Blake. W jego diagnozie najsmutniejsza pozostaje chyba gorzka, niepozostawiająca złudzeń refleksja. – Produkowanie szybkiej, syntetycznej muzyki do wypuszczania na streaming co tydzień jest znacznie tańsze. Spójrzcie, jak dzięki temu model przygotowuje was na muzykę generowaną przez sztuczną inteligencję, w którym sami artyści nic nie dostają – dodaje.
Praktykantka w Going. i studentka filologii polskiej. Zapalona kpopiara i entuzjastka koreańskich seriali. Czytam i piszę, a w wolnym czasie eksploruję świat gier komputerowych.