W ramach nowej świeckiej tradycji dzisiaj znowu poczęstuję Was selekcją moich ulubionych piosenek z zeszłego tygodnia.
No to wracam z pierwszą w tym roku selekcją najnowszych piosenek. Poniżej macie listę pięciu moich na tę chwilę ulubionych utworów z 2020. Jest tu soft-rock, electro-pop, house, indie-folk, tak że każdy was powinien znaleźć w tym zestawie coś dla siebie.
Alternatywna strona muzyki? Sprawdź naszą selekcję i wybierz koncert dla siebie!
Tennis – Need Your Love
Ten soft-rockowy, retromański joint rozświetlał mi ponure, styczniowe dni. Każdy z nas potrzebuje miłości, a jeśli nie miłości, to przynajmniej takich ciepłych, seventisowych utworów.
Rina Sawayama – Comme Des Garçons (Like The Boys)
Ufunkowiony electro-pop o feministycznym, empoweringowym wydźwięku. Prosty, acz efektowny bit wysyła jasny sygnał, że mamy do czynienia z pierwszym w tym roku imprezowym sztosingerem.
070 Shake – Guilty Conscience
070 Shake, która dwa lata temu objawiła swój talent na featuringu u Kanye, nareszcie nagrała kawałek na miarę swoich możliwości. Jej najnowszy ejtisowy, sentymentalny synth-r’n’b-pop brzmi niczym efekt współpracy Blood Orange’a, Westa i Rae Sremmurd. Ja to kupuję i nie mam w związku z tym faktem żadnych wyrzutów sumienia.
Planet 1999 – Party
Czyżby Cocteau Twins zaczęli wydawać swoje rzeczy w labelu PC Music? Może aż tak to nie, ale chylę czoła przed Planeciarzami i ich ładniastym, w opór chwytliwym połączeniem dream-popu z house’em z lat dziewięćdziesiątych. Caroline Polachek poleca, ja też złego słowa nie powiem.
Westerman – Blue Comanche
Trochę już nie mam siły na tego gościa, jak to możliwe, żeby ktoś wydał tyle świetnych utworów w przeciągu ledwie dwóch lat? „Blue Comanche” też niestety jest wspaniałe, to indie-folk zmieszany z gustownym art-rockiem i kontemplacyjną elektroniką. Piękne granie na przecięciu twórczości Arthura Russella i Nicka Drake’a.