Polskie filmy o miłości? Zebraliśmy te najlepsze! 🇵🇱 🎥 | Going. aMORE
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
W poszukiwaniu chwytających za serce historii wcale nie trzeba sięgać po zagraniczne kino. Polskie filmy – zarówno te bliższe współczesności, jak i starsze – również potrafią wzruszyć.
Myśląc o tym, jak rodzimi twórcy biorą się za temat miłości, często wskazujemy przede wszystkim komedie romantyczne. Sporo z nich wygląda, jakby była wyjęta z jednej linii produkcyjnej. Grają ci sami aktorzy, a ich akcja rozgrywa się w Warszawie, którą usilnie stylizuje się na zachodnią metropolię. Bohaterowie żyją jak postacie z bajek, zaś przeciwności losu, jakim wychodzą naprzeciw, kończą się lukrowanym finałem. Zupełnie nie dziwimy się, że seans kolejnego takiego filmu potrafi znużyć. Romantyczna randka w kinie przeradza się wtedy w walkę ze zmęczeniem i zakłopotaniem.
Pokolenie Ikea już w marcu trafi do kin! Czego możemy spodziewać się po ekranizacji głośnej książki Piotra C.?
Dziś, chwilę przed walentynkami, zamierzamy stawić czoła temu stereotypowi. Wybrane przez nas polskie filmy nie podejmują tematu miłości w sztampowy sposób. Nie dość, że pokazują jej różne, także te ciemniejsze odcienie, to igrają z formą. W naszej selekcji znalazły się wielokrotnie nagradzana animacja, dokument i popis aktorskich umiejętności Jerzego Stuhra. Rodzime kino niekiedy naprawdę umie we wzruszenia!
Polskie filmy o miłości. Zimna wojna (2018) / reż. Paweł Pawlikowski
Paweł Pawlikowski pracuje teraz w pocie czoła nad nowym filmem. W The Island, o którym wspominaliśmy już na łamach Going. MORE, zagrają u niego Rooney Mara i Joaquin Phoenix. Data premiery thrillera pozostaje jeszcze nieznana, ale w ramach oczekiwania rekomendujemy odświeżenie poprzedniego dzieła Polaka. Nominowana do trzech Oscarów Zimna wojna urzeka prostotą. Realizacyjne fajerwerki zastępuje w niej kameralny anturaż, pod którego powierzchnią kryje się cała gama emocji. Rzecz dzieje się w dobie PRL-u. Wiktor Warski, ceniony pianista, podczas przesłuchań do zespołu muzyki ludowej zauważa Zulę Lichoń. To uzdolniona, aspirująca piosenkarka o trudnej przeszłości. Jak to w przypadku podobnych mezaliansów bywa, ich uczucie zostaje poddane wielu próbom. Nie sprzyjają im okoliczności historyczne, los prowadzi ich ku różnym wyzwaniom, ale miłość zwycięży. Czy to standardowy happy end? Pozostawiamy to Waszej ocenie.
Jak być kochaną (1963) / reż. Wojciech Jerzy Has
W naszym zestawieniu cofamy się o sześć dekad do filmu, którym przy tworzeniu Idy inspirował się wspomniany Paweł Pawlikowski. Produkcja Jak być kochaną, adaptacji opowiadania Kazimierza Brandysa, stała pod znakiem zapytania. Wątpiono, że Wojciech Jerzy Has poradzi sobie z niedługim, lecz złożonym literackim pierwowzorem, w którym dużą rolę odgrywa monolog wewnętrzny głównej bohaterki. Reżyser podjął jednak rękawicę… i wyszło mu to na dobre. Melodramat po latach nie stracił wiele ze swojej doniosłości. To przede wszystkim popis umiejętności aktorskich Barbary Krafftównej i Zbyszka Cybulskiego. Gwiazdy ówczesnego kina brawurowo sportretowali parę kochanków naznaczonych nieszczęśliwą miłością. Losy ich postaci nie tkwią jednak w próżni, tylko – podobnie jak w Zimnej wojnie – splatają się z burzliwą historią Polski. Akcja retrospektywnego Jak być kochaną dzieje się bowiem w czasie II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu.
Polskie filmy o miłości. Zabij to i wyjedź z tego miasta (2020) / reż. Mariusz Wilczyński
Animacje dla dorosłych bardzo rzadko pojawiają się na ekranach polskich kin. Forma ta jest najwidoczniej zarezerwowana dla familijnych historii i oglądających je młodszych widzów. Tym bardziej warto zwrócić uwagę na pełnometrażowy debiut Mariusza Wilczyńskiego, który pracował nad nim aż 14 lat. Zabij to i wyjedź z tego miasta jest nostalgicznym, ilustrowanym muzyką Tadeusza Nalepy powrotem do wspomnień. Reżyser nie wspomina w nim relacji romantycznej, tylko więzi, jakie łączyły go z rodzicami i idolami z młodości. Próbując odnaleźć się w teraźniejszości, sięga myślami do minionych czasów, które go ukształtowały. – Nie wierzę w śmierć. Oni nie umarli, żyją za to w mojej wyobraźni – mówi twórca w jednej ze scen animacji. To, jak pielęgnuje uczucia, chwyciło za serce nie tylko widzów, ale też gremium 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Jury pod przewodnictwem Lecha Majewskiego nagrodziło produkcję Złotymi Lwami.
Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham (2016), reż. Paweł Łoziński
Gdy kurz najnowszym Filmie balkonowym zdążył już opaść, warto wrócić do poprzedniego, równie poruszającego dokumentu Pawła Łozińskiego. Reżyser udał się z kamerą do gabinetu prof. Bogdana de Barbaro, cenionego psychiatry i terapeuty. Zarejestrował tam faktyczny przebieg kilku sesji Hani i Ewy – matki i jej dwudziestokilkuletniej córki. Kobiety mają dużo do przepracowania. Na jaw wychodzą głęboko skrywane tajemnice, utajone żale i nadszarpnięte zębem czasu, choć silne emocje. Obie chcą, żeby ich relacja się ustabilizowała, jednak wiedzą, że nie będzie to łatwe zadanie. W Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham Łoziński znów udowadnia, że umie słuchać swoich bohaterów. Jest sprawnym, bezstronnym i nieoceniającym obserwatorem nawet tych najbardziej intymnych momentów. Jednocześnie – intencjonalnie bądź nie – zachęca widzów do podjęcia podobnego dialogu z bliskimi. W końcu szczera rozmowa jest jednym z fundamentów miłości.
Polskie filmy o miłości. Niewinni czarodzieje (1960) / reż. Andrzej Wajda
I znów udajemy się w wycieczkę do archiwów polskiej kinematografii. Po nie do końca udanej Lotnej, której akcja rozgrywała się w czasie kampanii wrześniowej, Andrzej Wajda stwierdził, że pora na film bliższy jego współczesności. Przy tworzeniu scenariusza połączył siły z Jerzym Andrzejewskim i Jerzym Skolimowskim. Chciał też, żeby perypetie bohaterów ilustrował modny wtedy jazz, tu wychodzący spod ręki Krzysztofa Komedy. W rezultacie Niewinnym czarodziejom daleko do historycznej martyrologii. To raczej wyraz reżyserskiej dezynwoltury i opowieść o młodym pokoleniu, które snuje się po Warszawie, zawiązuje przypadkowe znajomości i korzysta z życia. W historii na pierwszy plan wysuwa się relacja Bazylego i napotkanej przez niego dziewczyny, Pelagii. Rodzące się między nimi uczucie jest niestałe, nieokreślone i trudno powiedzieć, czy „coś z tego będzie”. Ale czy przypadkiem to nie esencja pierwszych miłosnych podchodów?
Przygoda na Mariensztacie (1953) / reż. Leonard Buczkowski
Produkcję sprzed siedmiu (!) dekad historycy kina najczęściej przywołują w innych kontekstach. To pierwszy polski pełnometrażowy film, który został nakręcony na kolorowej taśmie. Scenariusz do niego napisał Ludwik Starski – specjalista od komedii muzycznych. Usłyszymy w nim nastoletnią Irenę Santor, a także zespół Mazowsze. Przygoda na Mariensztacie to wreszcie i próba udokumentowania, z jakim wysiłkiem odbudowywano Warszawę zniszczoną po II wojnie światowej. My z dzieła Leonarda Buczkowskiego szczególnie zapamiętaliśmy zaś relację łączącą Janka Szarlińskiego i Hankę Ruczaj. Bohaterowie teoretycznie nie mieli prawa się spotkać. On jest wzorcowym przodownikiem pracy dumnie dzierżącym kielnię, ona – solistką formacji folklorystycznej. Los płata im jednak figla, a ich drogi się krzyżują. Romans z subtelnie wplecioną lekcją historii? Jesteśmy na tak!
Polskie filmy o miłości. Historie miłosne (1997) / reż. Jerzy Stuhr
O Jerzym Stuhrze ostatnio było głośniej bynajmniej nie ze względów artystycznych. Zupełnie nie dziwimy się tym kontrowersjom, choć akurat dziś odstawiamy je na bok. Zestawienie polskich produkcji o miłości kończymy dziełem sprzed ćwierć wieku, którym aktor udowodnił, że jest człowiekiem wielu talentów. W Historiach miłosnych zagrał cztery różne postacie – więźnia, pułkownika, księdza i więźnia. Samodzielnie napisał też ich scenariusz i zasiadł na krześle reżyserskim. Sam tytuł filmu zdradza w tym przypadku wiele. Wspólnym mianownikiem kilkunastominutowych etiud są uczucia. Związane z nimi dylematy dopadają mężczyzn w sile wieku. Każdy z nich zostaje skonfrontowany z trudną decyzją do podjęcia. Czy żyć w zgodzie po swojemu i zacisnąć zęby, czy uciec w konformizm? Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi, bo w miłości (wybaczcie ten frazes!) często nie ma jednoznacznych werdyktów.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.