„Dobry piesek!” nie taki uroczy. Ten film to thriller na czterech łapach
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Komedia romantyczna, porno w stylu BDSM i dziwaczny dramat w jednym. Tak norweską produkcję zapowiadają jej twórcy. Polscy widzowie zobaczą ją już 27 października, w sam raz przed Halloween.
Widząc czworonogi na ekranie, najczęściej spodziewamy się ciepłych, pogodnych i familijnych opowieści. Do głowy przychodzi nam Hachiko cierpliwie czekający na to, aż jego właściciel wysiądzie z pociągu. Labrador Marley dorastający pod opieką małżeństwa Groganów. Bernardyn Beethoven, który mimo przeciwności losu został w kochającej rodzinie. Historie każdego z tych bohaterów potrafią momentalnie wzruszyć. Do seansu najlepiej zaopatrzyć się w chusteczki, nawet jeśli dany scenariusz znamy na pamięć.
Pies z rzędu strasznych
Nowemu psiemu protagoniście daleko jednak do uroczych pupilów. W dwuszeregu stanąłby raczej z Zowie ze Smętarza dla zwierzaków II, hordą rottweilerów z Omenu albo Cujo – maszyną do zabijania na czterech łapach. Niby ma puszyste futerko, uroczo merda ogonem i szczeka, ale od początku wiadomo, że coś jest z nim nie tak. Frank to główny bohater filmu Dobry piesek!, który wejdzie na ekrany 27 października. Jego dystrybucją zajmują się specjaliści od kina gatunkowego z trójmiejskiego Velvet Spoon.
Fetysz czy niekonsensualne zniewolenie?
Produkcja rozpoczyna się niczym dość generyczna komedia romantyczna. Sigrid po serii nieudanych randek zaaranżowanych w aplikacji poznaje Christiana. Wszystko wskazuje na to, że wreszcie trafiła w dziesiątkę. Mężczyzna jest elokwentny, wrażliwy, a do tego świetnie wygląda. To ten typ faceta, któremu w ciemno można dać kredyt zaufania. Romans dwójki Norwegów nie kończy się jednak szczęśliwym i błyskawicznym happy endem. Pies, którego właścicielem jest Christian, okazuje się być… żywym człowiekiem. Skąd w statecznej, dorosłej jednostce potrzeba chodzenia na czworaka i jedzenia z miski? Czy to forma osobliwego fetyszu, a może niekonsensualne zniewolenie? Pytania rodzą coraz więcej wątpliwości i niepewności, zwłaszcza że nowy partner Sigrid nie widzi w całej sytuacji niczego złego.
Paskudny? I bardzo dobrze
Dobry piesek! w reżyserii Viljara Bøe ma zadatki na bycie szlagierem wśród midnight movies. Absurdalny punkt wyjścia otwiera historię pełną przegiętych zwrotów akcji i jumpscare’ów. Twórca od początku deklarował też, że zamierza swobodnie żonglować konwencjami. – Filmy takie jak „Gra wstępna” Takashi Miikego czy „Zaginiona dziewczyna” Davida Finchera w pewnym stopniu zainspirowały mnie do twistów gatunkowych – przekonywał na łamach branżowego portalu Screen Rant. Dziennikarzowi Joe Deckelmeierowi wyznał także, że chce wprawiać widzów w stan dyskomfortu. – Sporo osób uznaje ten film za paskudny, co uznaję za ogromny komplement. Pragnąłem zrobić coś, co głęboko zapisze się w pamięci, a jednocześnie będzie stanowić przestrogę – wyznał.
Na ekranach zagości także morderczy leniwiec. Czy to nowa fala zwierzęcych horrorów?
W premierowym thrillerze zobaczymy świetnie zapowiadających się norweskich aktorów. Bøe zaprosił do obsady Garda Løkke, Katrine Lovise Øpstad Fredriksen oraz Amalie Willoch Njaastad. Samego człowieka w skórze zwierzęcia zagrała zaś dwójka aktorów. Reżyser zdradził, że było to dla nich duże wyzwanie nie tylko na polu fizycznym, ale też emocjonalnym. – To niewygodna i dehumanizująca rola. Nie minęło dużo czasu, a zapomnieliśmy, że za przebraniem kryje się człowiek. Myślę, że sami doświadczyliśmy czegoś podobnego co nasza Sigrid – przyznaje. Cóż, pieskie życie.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.