E-tatuaż zastąpi elektrody do wykonywania EEG? Obiecujące wieści z Teksasu
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach…
Drukarka-robot umieszcza czujniki wykonane z przewodzącego tuszu bezpośrednio na głowie pacjenta. To nieinwazyjne, a zarazem skuteczne rozwiązanie, które przy okazji… całkiem futurystycznie wygląda.
Elektroencefalografia, skrótowo znana także jako EEG, należy do najpopularniejszych metod badania bioelektrycznej aktywności mózgu. Dzięki niej można diagnozować i monitorować padaczkę, zaburzenia snu, zatrucie neurotoksynami albo stany poudarowe. Służy także do obsługi BCI, czyli interfejsów łączących mózg z komputerem bez użycia mięśni. To możliwe dzięki specyfice całej procedury. W ramach niej na powierzchni skóry czaszki pacjenta przykleja się elektrody. Te zaś wychwytują zmiany potencjału elektrycznego, które pochodzą od aktywności neuronów kory mózgowej.
Koniec żmudnego procesu
Neurolodzy cenią EEG z wielu powodów. Ma dużą dokładność, może być przenośne i nie wywołuje klaustrofobii jak obrazowanie rezonansem magnetycznym. Jest jednak jeden problem: przygotowanie do badania to czasochłonny i żmudny proces, wymagający od pacjentów wiele cierpliwości. Elektrody przymocowuje się za pomocą żelu, który niekiedy nadmiernie przylepia się do włosów. Badacze z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles postanowili zaradzić temu problemowi. Swoim rozwiązaniem wychodzą naprzeciw zwłaszcza tym osobom, u których procedura musi być wielokrotnie powtarzana.
Oxford University Press prezentuje słowo roku. Ono również ma coś wspólnego z mózgiem!
– Świętym Graalem EEG jest czujnik, który pacjenci mogliby nosić przez dłuższy czas, poza środowiskiem klinicznym i bez konieczności ciągłej konserwacji – przekonuje Nanshu Lu, jedna z liderek projektu. Z badań jej zespołu wynika, że taką funkcję mógłby pełnić tzw. e-tatuaż, nazywany także tatuażem elektronicznym albo tymczasowym. Jest wykonany z przewodzącego tuszu, który utrzymuje się na ciele nawet kilka dni. Już wcześniej wykazano, że materiał pozwala monitorować ważne biomarkery: tętno, ciśnienie, poziom nawodnienia albo cukru. Aktywność elektryczna mózgu to zatem nie pierwszy parametr, który zmierzy.
E-tatuaż: optymizm i dwie niewiadome
Miłośników technologicznych nowinek może zaciekawić fakt, w jaki sposób e-tatuaż trafia na ciało pacjenta. Cały proces ulega bowiem automatyzacji. Najpierw kamera cyfrowo mapuje kształt danej osoby. Wiedząc więcej o jej własnościach, specjalnie wyszkolony algorytm projektuje spersonalizowany układ elektrod. Drukarka-robot otrzymuje od niej informacje dotyczące tego, gdzie konkretnie powinna umieścić czujniki. Na żadnym etapie nie dochodzi tu do bezpośredniego kontaktu ze skórą.
Pierwsze testy Lu i jej współpracowników napawają optymizmem. Nie dość, że e-tatuaż sprawdza się w diagnostyce, to mógłby usprawnić wspomnianą obsługę BCI. Stąd zaś już niedaleko do pomocy tysiącom sparaliżowanych pacjentów. Dla równowagi – do rozstrzygnięcia są za to dwa problemy. Pierwszy dotyczy tego, jak przewodzący tusz sprawdzi się u osób z dłuższymi włosami. Jak widać na głównym zdjęciu, w testach brali udział przede wszystkim łysi pacjenci. Drugą potencjalną komplikacją jest konieczność poprawy wytrzymałości samego biomateriału. To o tyle ważne, że elementem wielu zaburzeń układu nerwowego są niekontrolowane ruchy. Chorzy mogą nawet nieświadomie zdzierać e-tatuaż.
Z dokładnym opisem innowacji można zapoznać się na łamach specjalistycznego periodyku Cell Biomaterials.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.