Galeria Labirynt: „Dla nas każdy miesiąc jest miesiącem dumy” | Mapowanie
Chodzę na wystawy, piszę o nich i je polecam. Z…
Dla nas też, dlatego zaglądamy do Galerii Labirynt i sprawdzamy, jak queeruje się Lublin.
Milena Soporowska: Nazwy noszą w sobie symboliczną moc. Wasza to Labirynt. Na myśl przychodzi mi labirynt Minotaura, ale też od razu nić Ariadny i wypracowany sposób nawigacji. Po jakim labiryncie nawigujecie?
Galeria Labirynt: Rola przewodnika po nieznanym terenie jest kusząca. Staramy się jednak odchodzić w swoich codziennych działaniach od wcielania się w taką rolę. Raczej widzimy siebie jako osoby, które ten labirynt otwierają i oswajają. Odnosząc się do tradycyjnie rozumianej metafory labiryntu, czyli krętych korytarzy i tylko jednej właściwej drogi prowadzącej do wyjścia, my czytamy ją na wspak. Labirynt z natury jest zamknięty, skomplikowany, pełen pułapek i ślepych uliczek. Nasz jest konstrukcją otwartą, zapraszającą, gdzie zamiast ślepych uliczek i pułapek, są wspierające komunikaty. Chcemy, aby wędrówka po nim była ekscytująca i pozbawiona presji odnalezienia tej jednej, jedynie słusznej drogi.
Sytuacje, w których jest jedna droga, są podejrzane. Aktualnie bardziej wartościowe wydaje nam się zapraszanie publiczności do testowania różnych dróg i eksperymentowania, bo ważniejsza od celu wydaje się sam proces dochodzenia do celu i sensów, które dla każdego i każdej będą inne. Nie rościmy sobie prawa do bycia tymi, które wiedzą, która droga jest najlepsza, czy to na polu sztuki, czy to w życiu. W ostatnim czasie coraz ważniejsze od nawigowania jest oddawanie głosu różnym grupom i ich samorzecznictwo. Nie chcemy mówić za innych tego, co nam się wydaje, ani pokazywać palcem, w którą stronę mają iść. Raczej chcemy słuchać tego, co mają do powiedzenia i na tej podstawie wyznaczać kierunki naszych działań. Cenimy sztukę, która zamiast szufladkować i zamykać się w utartych kanonach, wychodzi naprzeciw publiczności i otwiera te szufladki, wytrąca ze schematycznego i stereotypowego myślenia.
W ramach Studia Różnorodności prezentujecie osoby należące do lokalnej, lubelskiej społeczności LGBTQ+ . Obecnie można u Was oglądać wystawę Pauliny Mazurek Tyle dobrego zawdzięczam Tobie, Panie, w której autorka szuka swojego miejsca w strukturach kościoła katolickiego. Czy czujecie czasem, że podejmowanymi tematami wkładacie przysłowiowy kij w mrowisko?
„Studio Różnorodności” to wystawa Michała Ciska, która powstała w ramach projektu Queerujemy Lublin, realizowanego w Bibliotece Azyl Galerii Labirynt, dzięki programowi Europejskiej Fundacji Kultury – The Europe Challenge 2022-23. Prezentowane na wystawie prace wideo Ciska przedstawiają osoby należące do lokalnej, lubelskiej społeczności LGBTQ+, które opowiadają o własnej perspektywie bycia częścią świata Queer. Queerujemy Lublin to nie tylko wystawy, ale też wydarzenia, głównie performatywne. Celem tej akcji jest wymiana doświadczeń – zarówno osobistych, jak i zbiorowych – o otaczającej nas nieheteronormatywnej kulturze.
Jesteśmy dalecy od celowego wywoływania poruszenia, zamieszania czy konfliktowania, a już na pewno nie traktujemy sztuki i osób artystycznych instrumentalnie. Nie chodzi nam o ferment, a raczej o pokazanie, że społeczeństwo nie jest jednorodne, i grupy, które do niedawna były niewidoczne, czy raczej miały za zadanie takimi być i dopasowywać się do systemu, są i mają prawo do wyrażania siebie i swoich potrzeb. To, że czasem pojawia się wzburzenie nie oznacza, że to my wywołujemy konflikty. Jako społeczeństwo udajemy, że pewne grupy nie istnieją, a kiedy ktoś głośno powie: słuchajcie, tu jesteśmy, to nagle jest jakieś niezrozumiałe zaskoczenie i nakręcanie spirali nienawiści pod płaszczykiem obrony tzw. tradycyjnych wartości. Zresztą sztuka może poruszać i prowokować do dyskusji czy choćby do refleksji, znamy to nawet z historii.
Artyści i artystki tworzą w określonym kontekście społeczno-politycznym, ich sztuka siłą rzeczy jest przesiąknięta tym, z czym na co dzień się stykają i mierzą. Sztuka, nie tylko ta, którą my pokazujemy, ale szeroko rozumiana sztuka współczesna jest znakiem czasów, w których powstaje i niczym soczewka skupia to, co ważne w danym momencie, więc trudno nie pokazywać w galerii tego, co po prostu istnieje i jest ważne dla dużej części społeczeństwa. Dzięki swojej autonomii sztuka może to robić, i wręcz powinna.
Otwarcie wspieracie szeroko rozumiane inicjatywy queerowe, czego przykładem są projekty powstałe jako część działań programowych galerii. Jednym z nich jest chociażby Biblioteka Azyl. Cyklicznie organizujecie również Queerowy Open Mic. Czy to rodzaj slamu poetyckiego? A może rodzaj galeryjnego hyde parku?
Biblioteka Azyl to część Labiryntu, jedna z naszych gałęzi programowych – miejsce spotkań osób queer i szerzenia wiedzy o tematyce LGBTQ+. Pomysłodawcą Biblioteki był Filip Kijowski. Idea ta narodziła się podczas jego rezydencji w Galerii Labirynt, z potrzeby dostępu do rzetelnej wiedzy i literatury z tego obszaru. Dzięki zaangażowaniu osób z różnych krajów Filip zgromadził ponad 1000 publikacji, które są dostępne dla czytelników i czytelniczek. Odbywają się tu wystawy, spotkania i warsztaty.
W tym roku rozpoczęłyśmy ponadto cykl rezydencji twórczych dla osób artystycznych LGBTQ+ z Ukrainy. Gros wydarzeń ma charakter oddolny i wynika z potrzeb osób, które tworzą społeczność wokół Biblioteki Azyl, tak też jest w przypadku wspomnianego Queerowego Open Mic. Było to wydarzenie zainicjowane przez Opal Ćwikłę – osobę artystyczną, która prezentowała wcześniej swoją poetycką twórczość w Bibliotece Azyl w ramach projektu Queerujemy Lublin. Jej wystawa-występ UFOPxRNO spotkała się z dużym zainteresowaniem, stąd też pomysł na kontynuację wydarzeń w stylu slamów poetyckich w przestrzeni Biblioteki. W przyszłości planowana jest również realizacja podobnego działania umożliwiającego udział osób polsko-, jak i ukraińskojęzycznych.
Drugą ważną przestrzenią, która jest otwarta na wszystkich ludzi bez względu na ich tożsamość psycho-seksualną jest Piwnica Labiryntu, w której razem ze Stowarzyszeniem Marsz Równości w Lublinie jest realizowany projekt dla młodzieży queerowej Centrum Społeczne dla Młodych Osób LGBT+.
Żywo reagujecie na mechanizmy wykluczenia. Gdy w 2021 roku atakowano Was za tęczowe banery z napisem Jesteśmy ludźmi, będącym tytułem zbiorowej wystawy interwencyjnej, zabieraliście głos w dyskusji. Choć ataki nie były tylko słowne – zdemolowano Waszą fasadę, zrywano plakaty, zgłaszano do prokuratury – nie udało się Was zastraszyć. Jak rozumiecie misję instytucji kultury w kontekście społeczności nieheteronormatywnych?
Uważamy, że instytucja może być aktywną komentatorką i uczestniczką życia społecznego. Nie zgadzamy się z przedmiotowym traktowaniem drugiego człowieka i odczłowieczaniem w imię uprawiania polityki. Każda osoba bez względu na rasę, wyznanie, stopień sprawności czy tożsamość psycho-seksualną ma prawo do równego traktowania i tego się trzymamy. Naszą misją jest tworzenie takich przestrzeni, które są przyjazne i otwarte. Zależy nam na tym, aby każda osoba czuła się u nas bezpiecznie, ale też miała poczucie, że może być sobą, że może być dumna z tego, jaka jest.
Mamy wrażenie, że cały ten zgiełk wokół naszych „kontrowersyjnych” wystaw i projektów wyrasta z powierzchownych opinii. Dla przykładu wystawa Psy też ludzie była szeroko krytykowana jeszcze przed jej otwarciem. Osoby, które krytycznie się do niej odnosiły, prawdopodobnie nawet jej nie zobaczyły, a szkoda. O ile faktycznie przez jakiś czas mierzyłyśmy się z aktami wandalizmu, teraz pole ataków stanowi głównie Internet i media. Żałujemy, że nikt wprost nie chce wejść z nami w dialog i dać nam bezpośredniej szansy na komentarz.
Cały czas eksperymentujecie. Niedawno pod Waszymi skrzydłami powstała niezależna przestrzeń Curort Vieniava. Czy to efekt pewnego rozczarowania, znudzenia lub wyczerpania formuły galeryjnej? Traktujecie ją jako efemeryczny projekt czy raczej zostanie z Wami na dłużej?
Na samym początku chciałyśmy zrobić wystawę młodych osób artystycznych, która mówiłaby o ich sytuacji, codzienności, o problemach, z którymi się zmagają. Ale rzeczywiście ta machina produkowania wystaw w jakiś sposób chyba się wyczerpuje. Nadal jest ważna, ale potrzeba czegoś nowego. Postanowiłyśmy największą salę w Galerii oddać młodym osobom (nie tylko artystom i artystkom), aby zrobiły ją po swojemu. Aby wypowiedziały swoje manifesty, zorganizowały czas, pozostawiły swoje prace, weszły w dialog. To one tworzą program. Dla wielu to mazanie po ścianach jest niezrozumiałe, zahacza o wandalizm, ale tak samo było z dadaizmem czy street artem, a w wielu przypadkach sprawiło, że ktoś mógł uzewnętrznić swoje myśli w niekonwencjonalny sposób. Jeśli się dobrze przyjrzeć, to Curort Vieniava stał się parakomentarzem do otaczającego nas świata.
Co działo się u Was w ramach Miesiąca Dumy i jakie działania planujecie na najbliższy czas?
Po licznych doświadczeniach z okresu pandemicznego i po pełnoskalowej inwazji rosyjskiej na Ukrainę odchodzimy od typowego planowania. Stawiamy na aktualność, bycie tu i teraz oraz reagowanie na bieżąco. Nie chcemy tkwić w sztywnych ramach, ani wiązać sobie rąk długofalowymi zobowiązaniami. Świadomie zrezygnowaliśmy z przygotowywania wystaw na rok, dwa lata do przodu, jak to zazwyczaj się robi, by móc reagować na współczesność, na to, co dzieje się w danym momencie, odpowiadać na aktualne potrzeby. Tak było właśnie z wystawami Jesteśmy ludźmi i Nigdy nie będziesz szła sama – nie były planowane, były reakcją na to, co się dzieje. Myślimy, że to działa. Zatem mamy w planie nadal reagować na zmieniającą się rzeczywistość i podążać śladem artystów i artystek.
Dla nas każdy miesiąc jest miesiącem dumy. Mamy świetne przestrzenie jak wspomniana już Biblioteka Azyl czy Piwnica Labiryntu, w których na co dzień odbywają się queerowe wydarzenia. Czerwcowy program był kontynuacją tego, co działo się w minionych miesiącach.
W czerwcu był za nami Queerowy Open Mic, kolejne spotkania z cyklu Queerowe Kręgi oraz Q-booxs (Klubu Książki). Odbyły się podwójne coweekendowe warsztaty z Grupą Queer PoMoc, które mają na celu wzmocnić lokalną społeczność. W programie znalazły się również warsztaty z robienia wlepek aktywistycznych, poprowadziły je Nagi Nats i Nona Wine, nowe rezydentki programu Artist in Residency – Queer Station dla osób LGBTQ+ z Ukrainy. Otworzyły się u nas też dwie wystawy. Pierwsza z nich podsumowuje rezydencję Glam Gargoyle, odbytą w ramach wspomnianego programu Queer Station. Wystawa Pełzanie w siódmym niebie opowiada o jej osobistym doświadczeniu bycia osobą uchodźczą.
Druga ekspozycja z kolei zamyka pierwszy etap długofalowego projektu Queerujemy Lublin. To zbiorowa wystawa Nie wymyślaj, jeszcze Ci się odwidzi. Jak mówi jej kurator Ariel Michalak: Jest ona efektem współpracy trzynastu transpłciowych i nie-binarnych osób artystycznych, które opowiadają o swoich doświadczeniach niecispłciowości w polskim, a konkretnie lubelskim, społeczeństwie. Mówi o relacji z ciałem, samymi sobą i światem zewnętrznym. Zapraszamy!
Chodzę na wystawy, piszę o nich i je polecam. Z wykształcenia historyczka sztuki i fotografka, z zamiłowania kartomantka. Ezo tematy nie są mi obce. Lubię rozmawiać, szczególnie z kobietami i o kobietach. Jestem związana z Radiem Kapitał, gdzie współprowadzę "Tarotiadę" i mam swoje solowe pasmo "Czeczota".