Gdzie się podziały tamte chillwave’y? Wspominamy złote czasy gatunku
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE
Vaporwave, seapunk, witch house – to tylko część z muzycznych mikro-gatunków, które miały swoje 5 minut chwały, a ich formuła dość szybko się wyczerpała. Czy wypada zaliczyć do nich również chillwave?
Za większością z nich raczej nie tęsknimy, bo w zamian dostaliśmy podobnie brzmiące lub czerpiące z ich dziedzictwa wytwory. Wiadomo, w przyrodzie nic nie ginie. Jak natomiast ma się sprawa z chillwavem, po którym owa tęsknota, wpisana zresztą w charakterystykę gatunku, pozostała u nas największa? Już w najbliższy piątek, 21 lutego, w Warszawie wystąpi zespół Tycho, który nigdy nie był jednoznacznie klasyfikowany w chillwave’owym segregatorze, natomiast sporo cech tego gatunku eksplorował i interpretował na swój, miejscami ambientowy, miejscami post-rockowy, a miejscami IDM-owy sposób. Dobra okazja do szybkiej podróży w przeszłość.
Wieczne lato
Za czym tęsknicie z reguły najbardziej? Poza oczywistymi sprawami typu rodzina, ukochani i babciny obiad, jest to z pewnością lato. Upragnione, wyczekiwane, ulotne. Przychodzi często nagle, u nas nawet już w maju i kończy się równie niespodziewanie. Wiecie, to już czuć w powietrzu, te ostatnie powroty rowerem z imprez nad ranem, ostatnie długie spacery po parkach i picie na nielegalu w plenerze. Generalizując – lato to wspaniała pora roku, pełna przygód, gwarantująca wspomnienia na długie lata i w zasadzie pozbawiona wad. Może poza jedną – jest za krótkie.
I to właśnie do lata najczęściej odwoływał się chillwave. Ciepły reverb, rozstrojone, drgające gitary, miękkie wokalizy, retro syntezatory, których brzmienie powoduje, że temperatura momentalnie wzrasta, przynajmniej o kilka stopni. Tak jak za chillwavem, za latem głównie się tęskni, po prostu.
Hypnagogia
Po raz kolejny dotykamy problematyki tęsknoty i nostalgii. Chillwave jako gatunek maksymalnie czerpał z lat minionych, dlatego (podobnie zresztą jak w przypadku vaporwave’u, u którego ten zabieg był zmaksymalizowany do granic akceptowalności) pełno w nim retrospektywnych nawiązań do innych gatunków. W przypadku Tycho są to warpowskie zespoły pokroju Boards of Canada, Aphex Twina czy Autechre. W przypadku dwójki z czołowych reprezentantów chillwave’u – Toro y Moi czy Washed Out – jest to psychodeliczny wajb lat 70., przenikające się pop, soul i disco oraz vintage’owe syntezatory. Spory wpływ na rozwój powyższych artystów mieli też bez wątpienia The Beach Boys, Casino Versus Japan, shoegaze’owe zespoły pokroju My Blood Valentine czy Slowdive, a także Ariel Pink i Animal Collective.
Filary gatunku
Ernestowi Greene’owi z Washed Out zawsze było blisko do surf rocka, popu i klasycznego hip-hopu, co zresztą zaowocowało wydaniem płyty w kultowej wytwórni Stone Throw, dokąd trafił z równie zasłużonego dla muzyki Sub Popu. Zresztą, po dziś dzień totalnym evergreenem i swoistą wizytówka chillwave’u jest wspaniały utwór „Feel It All Around„. Greene już nigdy nie miał tak dobrych momentów, jak na debiutanckim albumie. A szkoda, bo talent i potencjał nadal drzemie w nim ogromny.
Szukasz alternatywy? U nas znajdziesz jej całkiem sporo!
Z kolei dekadę temu, Toro y Moi wprawił w osłupienie wszystkich świeżością brzmienia i innowacyjnością pomysłów. Chaz Bear wypracował zupełnie nowatorski styl, a jego albumy „Causers of This” i „Underneath the Pine” należą do kanonu gatunku. Później z formą bywało różnie, ale zawsze powyżej pewnego, solidnego poziomu. Zresztą Bear „zestarzał się” najlepiej z pozostałych pionierów chillwave’u i wykazał się największą otwartością umysłu, która pozwoliła mu na wyjście spoza sztywnych gatunkowych ram.
Trzecim ważnym filarem był bez wątpienia zespół Neon Indian, za którego sukces odpowiedzialny był (i nadal jest) Alan Palomo. Znani głównie z wielkiego przeboju „Polish Girl„, mają na swoim koncie 3 studyjne albumy, wszystkie ponadprzeciętne. Do innych przedstawicieli chillwave’u, o których warto wspomnieć należą m.in. wspomniany wcześniej zespół Tycho, ale również Nite Jewel, Memory Tapes czy Ducktails.
Stwierdzenie czy chillwave to już przeżytek i czy nic w tym temacie świeżego nie powstanie to otwarty temat do dyskusji. Poniekąd doskonale wiemy, czego spodziewać się po kolejnych wydawnictwach Tycho czy Washed Out, jak i po większości artystów z tego nurtu. Albo to kupujemy, zupełnie nie przejmując się wtórnością i powtarzalnością, z przyjemnością zatapiając się w plastycznych, otulających melodiach, albo zwyczajnie odpuszczamy temat. Dla każdego, kto ma ochotę na trip pełen nostalgii i przyjemnych wspomnień, chillwave będzie stanowił soundtrack idealny.
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE