Oliver Lovrenski: pisanie jak składanie wersów w rapie [WYWIAD]
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie…
– Nostalgia wiąże nas z naszą przeszłością na dobre i na złe. Jest jak lustro, którego używamy, aby zrozumieć siebie, ale czasami trzymamy się go zbyt kurczowo – mówi Oliver Lovrenski, czyli autor powieści Jak byliśmy młodsi.
Jak byliśmy młodsi przybliża losy młodych chłopaków, którzy próbują przetrwać w rzeczywistości, pełnej narkotyków i przemocy. Choć momentami wydaje im się, że są panami świata, raz po raz tracą kontrolę i poczucie bezpieczeństwa. Norweski pisarz opowiedział nam o pracy nad debiutem, szukaniu własnego głosu, szlifowaniu zdań jak rapowych wersów i zagrożeniu płynącym z nostalgii.
Jagoda Gawliczek: Język w Twojej książce będzie łatwo zrozumiały dla osób dzielących doświadczenie Ivora, a jednocześnie niesie poetycką jakość dla tych, którzy żyją daleko od centrum tej historii. Jak pracowałeś między tymi światami?
Oliver Lovrenski: Wydawało mi się to naturalne, gdyż sam język niesie ze sobą poetycką esencję. Przepływ, rytm i mieszanie się różnych języków tworzą coś wyjątkowego — rodzaj muzykalności, która wyraża się w tych doświadczeniach. Nie musiałem tego wymuszać. Po prostu tak się złożyło. Myślę, że język miał swój własny rytm, który mnie prowadził. Stało się to organicznie – historia znalazła swoją własną drogę, a ja podążyłem tam, dokąd prowadziła.
Jak byliśmy młodsi składa się z krótkich rozdziałów, a doświadczenie czytania przypomina scrollowanie. Poszczególne fragmenty zaczynają się w nas akumulować i wówczas tworzą cały wszechświat. Czy na tę strukturę wpłynęło Twoje doświadczenie z mediami społecznościowymi, czy też pochodzi ona z zupełnie innego źródła?
Krótkie rozdziały mogły zostać zainspirowane mediami społecznościowymi i szybkim stylem opowiadania historii, który tam widzimy. Ale muzyka – zwłaszcza rap – również miała na mnie duży wpływ. Rap opiera się na tworzeniu zwartych, mocnych wersów. Myślę, że to ukształtowało moje podejście do struktury. Podczas fazy redakcyjnej pracowaliśmy intensywnie, aby upewnić się, że elementy składają się w całość, tworząc większy obraz. Ten proces był bardzo ważny!
Czego słuchasz na co dzień?
Słucham dużo rapu – to moja główna zajawka – ale także popu, indie, muzyki klasycznej, czasami jazzu, reggae, ska. Uwielbiam różnorodność. Na moje pisanie najmocniej wpłynął właśnie rap. Chodzi w nim przecież o wersy, a każda linijka musi być zwarta, znacząca i doszlifowana. Myślę, że to podejście przeniknęło do mojego pisania.
Podejrzewam, że proces pisania tej książki obejmował zanurzanie się w trudnych momentach z przeszłości i przywoływanie duchów. Czy miałaś jakieś rytuały podczas pracy? Nie mam na myśli ezoteryki.
Szczerze mówiąc, moim jedynym rytuałem było kontynuowanie bez względu na wszystko. Nawet w okresach, kiedy nie pisałam tygodniami – a nawet miesiącami – pozostawałem w tym projekcie mentalnie. Ciągle o nim myślałem, coś czytałem, pozwalając tej historii buzować. A potem wracałem na daną stronę. To jest mój proces: po prostu idź naprzód, nawet gdy wydaje się, że nic się nie dzieje. Nigdy się nie poddawaj.
Tess Gunty o „Królikarni”, średniowiecznych mistyczkach i relacjach z przyrodą [WYWIAD]
Co było najtrudniejszą częścią pisania?
Na poziomie osobistym najtrudniejsze było uwierzenie w siebie, nawet gdy nie miałem do tego podstaw. Na poziomie technicznym największym wyzwaniem było znalezienie odpowiedniego języka. Gdy już znalazłem ten głos, wszystko zaczęło działać. Ale stało się tak tylko dlatego, że pisałem, czytałem i parłem naprzód, aż wszystko się połączyło. Pomogło mi też przeczytanie Emily Forever Marii Skaranger.
Fabuła Jak byliśmy młodsi opiera się na bliskiej relacji z miejscem, w którym się rozgrywa, a mimo to wydaje się bardzo uniwersalna. Jak widzisz odbiór książki w Norwegii i poza nią?
Jestem naprawdę ciekaw, czy książka będzie rezonować poza Norwegią. Do tej pory słyszałam świetne opinie o tłumaczeniach – zwłaszcza polskim – więc ekscytujące jest dla mnie myślenie o tym, jak historia może trafić do ludzi z różnych środowisk.
Narkotyki są ważnym tematem w Twojej książce. Nie są ani Mitycznym Złem, ani Świetną Zabawą. Pokazujesz je jako narzędzie ucieczki od rzeczywistości i coś, co łączy watahę jako ich wspólne doświadczenie i sposób na zarabianie pieniędzy. Jak z tym pracowałeś?
Największym wyzwaniem było przekształcenie złożonych doświadczeń bohaterów w słowa, które każdy mógłby zrozumieć, niezależnie od własnego pochodzenia lub doświadczeń. Musiało to być autentyczne, bez upraszczania rzeczywistości.
W jaki sposób nostalgia kształtuje nasze rozumienie tożsamości?
Myślę, że nostalgia wiąże nas z naszą przeszłością na dobre i na złe. Jest jak lustro, którego używamy, aby zrozumieć siebie, ale czasami trzymamy się go zbyt kurczowo. Może uziemiać, ale może też nas uwięzić.
Szefowa działu kreatywnego Going. Pisze i rozmawia o książkach, feminizmie i różnych formach kultury. Prowadzi audycję / podcast Orbita Literacka. Prywatnie psia mama.