Czytasz teraz
Patricia Nieto: praca reportażysty żywi się językiem innych [WYWIAD]
Kultura

Patricia Nieto: praca reportażysty żywi się językiem innych [WYWIAD]

Kolumbijska pisarka Patricia Nieto opowiedziała mi o swoim reportażu Wybrani i lokalnych wierzeniach, związanych z bezimiennymi zmarłymi.

Puerto Berrío leży na wschód od Medellín w Kolumbii nad rzeką Magdaleną. Jej nurtem spływają anonimowi zmarli, a ich ciała zahaczają o rybackie sieci czy szuwary. Grabarz Pacha organizuje dla nich miejsca pochówku na lokalnym cmentarzu, a mieszkańcy miasteczka nawiązują z nimi relacje – proszą o ochronę, wsparcie czy miłość. W zamian przyozdabiają groby i otaczają zmarłych czułością i troską. W swoim poetyckim reportażu Patricia Nieto opowiada o tym, jak społeczność pracuje z potwornym bólem anonimowych śmierci i jak magiczne myślenie oswaja rzeczywistość, w której wydarza się niewyobrażalna przemoc.

Za pomoc z przetłumaczeniem wywiadu dziękuję Marii Rutkowskiej.

Jakie jest twoje najwcześniejsze wspomnienie, związane z cmentarzami?

Urodziłam się w Sonsón. To niewielka katolicka miejscowość o zimnym klimacie, położona niedaleko trawiastego pasma paramo w Andach. Tamtejszy cmentarz, założony przez Hiszpanów na początku XX wieku, stanowi jedno z najważniejszych miejsc. Jest bowiem symbolem wyciszenia, piękna, szacunku, powagi i żałoby. Czasem w niedzielę tata zabierał nas – moje dwie siostry i mnie – na cmentarz, żeby pomodlić się za dziadka, pochowanego w jednej z pierwszych krypt w prawym skrzydle cmentarza. Po odwiedzinach przemierzaliśmy nekropolię, przyglądając się dużym białym łukom. Czytaliśmy też nazwiska zmarłych, których znaliśmy i zbieraliśmy sosnowe szyszki. Później przechodziliśmy do tylnej, mniej zadbanej części, gdzie – jak opowiadał tata – w dawnych czasach chowano nieochrzczonych zmarłych, samobójców i ateistów. Gdy miałam jakieś dwanaście lat, przestaliśmy chodzić na cmentarz tak często. 

Bezimienne dusze odgrywają ważną rolę w społeczeństwie, które opisujesz. Są jak meksykańscy Święci Patroni, ale więź z nimi wydaje się być dużo bardziej intymna. Skąd potrzeba takich relacji? 

Więzi z duszami, które opuściły bezimienne ciała, jest charakterystyczna dla Puerto Berrío. To jedyne miejsce w kraju, gdzie dochodzi do adopcji dusz. Zwykle ludzie wyciągali ciała z rzek, żeby je pochować, ale nie starali się nawiązać relacji z ich duszami. Zgodnie z wierzeniami, mogłyby nimi zawładnąć. Wiem o pewnej grocie w pobliżu Puerto Berrío, gdzie wierni modlą się do trzech pochowanych tam partyzantek. Nie dążą jednak do tego, by nawiązywać z ich duszami jakichś dłuższych relacji. Możliwe, że praktyka adopcji jest w pewnym sensie kontynuacją kultu bezimiennych dusz (również: bez ciała, bez przeszłości, bez domu), które obejmowały w posiadanie ciała nieszczęśliwców skazanych na tortury i tragiczną śmierć. To istotny wątek. Ale po co adaptować duszę kogoś, kto zginął śmiercią tragiczną? Skąd bierze się pragnienie nawiązania bliskiej relacji z ciałem w stanie rozkładu? Skąd bierze się motywacja do związania się z bytem, który opuścił zmaltretowane ciało? 

Patricia Nieto
Patricia Nieto, Wybrani, tł. Aleksandra Wiktorowska, wydawnictwo ArtRage, KUP W EMPIKU

Pod koniec Wybranych pojawia się wątek wzajemnej opieki nad  bezimiennymi zmarłymi. Niektóre osoby mogą mieć nadzieję, że ich zaginieni zmarli będą otoczeni opieką przez innych ludzi. Byłaby to wówczas forma wymiany. 

Patricia Nieto: Myślę, że ten obraz dwóch matek to najpiękniejszy dowód ludzkiej solidarności, współczucia i empatii, które mogłam zaobserwować pracując nad tą książką. Coś w rodzaju: ja dbam o ciało chłopca, który przynosił mi wodę z rzeki z nadzieją, że ktoś inny otoczy opieką mojego zaginionego syna. Wymiana dzieci utraconych to przejaw miłości w rozdartym kraju. 

W Polsce mamy wiele tradycji związanych z Dniem Wszystkim Świętych. Zapalamy świeczki i kupujemy kwiatowe wieńce. Chociaż wygląda to pięknie, czasem czuję, że odhaczamy zadanie raz na rok i później o cmentarzach zapominamy. Twój reportaż pokazuje, że relacje ze zmarłymi potrafią być bardzo silne nie tylko od święta. 

Praktyki religijne poświęcone duszom czyśćcowym to w Kolumbii mocno zakorzeniony zwyczaj. Ludzie modlą się do nich, by nigdy ich nie opuszczały, by przychodziły z pomocą w niebezpieczeństwie i  pomagały w rozwiązywaniu małych i dużych problemów. Jeśli gorliwie się modlisz, obudzą cię punktualnie rano, przyjdą z odsieczą, gdy znajdziesz się sam w ciemnym zaułku, pomogą na trudnym egzaminie a nawet przyciągną do ciebie miłość i pieniądze. Chociaż katoliccy księża nie pochwalają tych praktyk, uznając je za zabobony, wiele osób i tak w to wierzy.

Kolumbia świętuję Dzień Wszystkich Świętych jako radosne święto czy jest to jednak czas smutku i zadumy?

W Kolumbii ten czas świętowany jest przez katolików w kościołach i w niektórych grupach modlitewnych. Pielgrzymki wiernych odwiedzają wówczas cmentarze i odprawiane są tam nowenny. W skrócie, to czas skupienia i modlitwy dla wierzących, ale dla pozostałych nie ma większego znaczenia. Jest to prostu dzień wolny od pracy.

Czy Halloween w Kolumbii jest bardzo popularne?

Halloween jest ważnym komercyjnym wydarzeniem w Kolumbii od około 30 lat. Wcześniej to był Dzień Dziecka. Organizowano gry, zabawy i przebieranki. Później, pod wpływem przenikającej reklamy ze Stanów Zjednoczonych, ten dzień przekształcił się w Halloween albo Dzień Czarownic, związany bezpośrednio z konsumpcjonizmem: stroje, alkohol, muzyka, jedzenie. W tej kulturze nie ma relacji duchowej ze zmarłymi. 

Zobacz również
Łona

Fernanda Melchor powiedziała mi, że reportaż jest stronniczy, bo opowiadanej historii zawsze nadaje się jakąś formę. Nie opowiada się jej obiektywnie. Jaka jest twoja perspektywa?

Reportaż literacki – czyli gatunek non fiction – rodzi się z doświadczenia kronikarza, który swoim spojrzeniem obejmuje całość danych zebranych podczas badania. To znaczy, że układając opowieść reportażysta porządkuje chaos, który nazywamy rzeczywistością. Porządkować to znaczy: zebrać fragmenty, nadać im hierarchę i odpowiednio je ze sobą połączyć, czyli nadać znaczenie. Dlatego reportaż literacki jest subiektywnym działaniem twórczym zakotwiczonym w faktach. Nie chodzi o obiektywizm tylko o odpowiednią weryfikację, która ma stanowić gwarancję jakości. 

Sprawdź też: “Szwajcara”, terapia i miniaturowe osiołki. Rozmowa z pisarką Jen Beagin

Czy zaangażowanie czytelnika w non fiction poprzez użycie języka poetyckiego jest bardziej efektywne niż opowiedzenie historii na chłodno?

Patricia Nieto: Praca reportażysty żywi się językiem innych, czyli tych, z którymi się rozmawia. Kronikarz czerpie więc z poetyki żywego języka ludzi z odległej mu kultury i próbuje ją zrozumieć (poczuć), żeby mógł powstać tekst, który będzie miał dużo wspólnego z mową tych, których dotyczy. Pisząc tę książkę starałam się, by bohaterowie zostali przedstawieni z czułością. By czytelnicy byli w stanie współodczuwać ból bohaterów i, być może, żeby pojawiła się  niewidzialna nić porozumienia.  

Jednym z moich ulubionych fragmentów Wybranych jest scena, gdy układane są kości Robinsona. Tyle w niej czułości i różnych emocji! Jak udało się zachować równowagę pomiędzy prywatnością rodziny a przemocą? 

Ekshumacja zwłok Robinsona Castrillona była jednym z najbardziej poruszających wydarzeń, w jakich brałam udział jako reportażystka. Antropolodzy składają ciało z kości znalezionych w grobie na białej podłodze. Układają je z niezwykłą ostrożnością, podczas gdy matka i syn Robinsona obserwują, jak zarysowuje się szkielet. Kobieta zaczyna widzieć syna ponownie, podczas gdy  chłopcu powstający szkielet nikogo nie przypomina. Nie jest w stanie przywołać żadnych wspomnień z ojcem.  Mogłam uczestniczyć w tym wydarzeniu,  ponieważ zarówno z matką jak i z antropolożką sądową rozmawiałam wcześniej godzinami o ich doświadczeniach w poszukiwaniu zaginionych. Kiedy ujrzałam szkielet Robinsona, sama byłam w stanie go rozpoznać. Był mi już znany z historii opowiadanych przez matkę i z relacji antropolożki. Nie byłam tam obcą osobą. Czułam się na tyle pewnie, by moja relacja była wiarygodnym świadectwem. Do dziś jestem w kontakcie zarówno z matką Robinsona jak i z antropolożką.

Jest jakaś zasada, której przestrzegasz, gdy piszesz o przemocy? 

Przekazać wszystko, na co pozwala mi mój język i nikomu nie wyrządzić przy tym krzywdy. 

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony