Powiedzieć, że mamy w tym przypadku do czynienia z ikoną gatunku, to nie powiedzieć nic. Niemiecki saksofonista nieczęsto gra na żywo ze swoim kwartetem, dlatego lutowe występy w Pardon, To Tu brzmią jak wyjątkowa okazja.
Kreślenie sylwetek postaci o takiej klasie należy do zadań prawie niewykonalnych. W końcu mamy do czynienia z artystą, który stawiał pierwsze kroki na scenie ponad sześć dekad temu.
Już jako 15-latek (niedawno skończył 80. urodziny) grał w amatorskich zespołach swingowych. Bodźcem do zajęcia się jazzem było dla niego usłyszenie Sidneya Becheta, amerykańskiego saksofonisty. Między nim a gatunkiem rodem z Nowego Orleanu szybko zaiskrzyło. W Wuppertalu, mieście położonym na zachodzie Niemiec, studiował sztuki plastyczne, ale jednocześnie ćwiczył grę na klarnecie. Nie porzucił go na dobre, choć dziś na scenie częściej można spotkać go z saksofonem albo tárogató – węgierskim instrumentem ludowym.
Cielesne doświadczenie
Bez opowiedzenia, kim jest Peter Brötzmann, trudno mówić o historii europejskiego jazzu. To on spopularyzował na Starym Kontynencie jego improwizacyjny nurt. Nie bez powodu bywa nazywany spadkobiercą myśli Alberta Aylera, Amerykanina uznawanego za twórcę free jazzu. Do nagrywania płyt i występów na żywo podchodzi z energiczną dezynwolturą. Nie chodzi jednak o techniczną niedbałość, tylko o gotowość do przekraczania granic i wyciśnięcie z dźwięków jak najwięcej.
Koloryt jego gry w artykule opublikowanym na łamach portalu Jazzarium dobrze podsumował Piotr Jagielski. – Doświadczanie muzyki Brötzmanna jest doświadczaniem nie tylko rozumowym, ale również cielesnym. Brzmienie jest zbyt silne, żeby dało się go słuchać w spokoju i bezpieczeństwie – przyznał, wspominając o tzw. brötzen. Termin ten, etymologicznie zbieżny z nazwiskiem Niemca, oznacza sposób, w jaki brawurowo gra na saksofonie. Rzemieślniczy sznyt uzupełnia energią, jakiej mogliby mu pozazdrościć niektórzy zbuntowani punkowcy.
Artyzm na wielu polach
– Rozglądam się naokoło i szukam wszelkich okazji, żeby zrobić coś ciekawego z interesującymi ludźmi – mówił Peter Brötzmann w rozmowie z magazynem Diapazon. Podejściu temu hołduje prawie od zawsze, zajmując się nie tylko muzyką, ale też szeroko rozumianą działalnością artystyczną. Nie jest profesjonalnym malarzem, lecz dzięki wspomnianym studiom plastycznym i związkom z ruchem Fluxus nabrał ogłady w sztukach wizualnych. Do dziś projektuje okładki większości swoich płyt. Miał też epizod w środowisku anarchistycznym i komunistycznym. Ich manifesty próbował zderzać z muzyką, w której upatrywał wyzwolenia na wielu poziomach.
Powrót na scenę
Peter Brötzmann nie występuje już tak często jak kiedyś. Wiek robi swoje, a saksofonowe solówki, które przez dekady były jego domeną, potrafią być wyczerpujące. Niemiec zdecydowanie nie powiedział jednak jeszcze ostatniego słowa. W ubiegłym roku ukazała się m.in. jego płyta An Eternal Reminder of Not Today. To zapis koncertu z niemieckiego Moers, na którym dzielił scenę z noise’owym zespołem Oxbow. Teraz jazzman reaktywuje na krótkie tournée swój kwartet. Poza nim w jego skład wchodzą wibrafonista Jason Adasiewicz, kontrabasista John Edwards oraz perkusista Steve Noble.
Grupa zagra 10 i 11 lutego w londyńskim Cafe OTO, istnej oazie dla jazzowych improwizatorów i eksperymentatorów. Miejscówka poza organizowaniem koncertów zajmuje się działalnością wydawniczą i użyczaniem przestrzeni twórczej artystom wszelkiej maści. Przed Wielką Brytanią Brötzmann i spółka zahaczą też o Polskę. Jazzman lubi wracać nad Wisłę nie tylko ze względu na fakt, że ma tu bliżej niż gdziekolwiek indziej. Z trębaczem Tomaszem Stańką należał do orkiestry Cecila Taylora. Mikołaj Trzaska, trójmiejski klarnecista, nagrał z nim w poznańskim klubie Dragon płytę Goosetalks. Niemiec zna także Jana Ptaszyna Wróblewskiego, wziętego kompozytora i popularyzatora jazzu.
Co, kiedy i jak?
Koncertowy dwupak Brötzmanna zaplanowano na 7 i 8 lutego. Artystów ugości warszawskie Pardon, To Tu. Sprawcie sobie tę przyjemność i zaopatrzcie się w swoją wejściówkę, póki jeszcze są dostępne w sprzedaży! Uwierzcie, tego doświadczenia długo nie zapomnicie.
Bilety na oba koncerty zdobędziecie tutaj!
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.