Czytasz
Peter Brötzmann na dwóch koncertach w stolicy. To legenda free jazzu

Peter Brötzmann na dwóch koncertach w stolicy. To legenda free jazzu

Powiedzieć, że mamy w tym przypadku do czynienia z ikoną gatunku, to nie powiedzieć nic. Niemiecki saksofonista nieczęsto gra na żywo ze swoim kwartetem, dlatego lutowe występy w Pardon, To Tu brzmią jak wyjątkowa okazja.

Kreślenie sylwetek postaci o takiej klasie należy do zadań prawie niewykonalnych. W końcu mamy do czynienia z artystą, który stawiał pierwsze kroki na scenie ponad sześć dekad temu.

Już jako 15-latek (niedawno skończył 80. urodziny) grał w amatorskich zespołach swingowych. Bodźcem do zajęcia się jazzem było dla niego usłyszenie Sidneya Becheta, amerykańskiego saksofonisty. Między nim a gatunkiem rodem z Nowego Orleanu szybko zaiskrzyło. W Wuppertalu, mieście położonym na zachodzie Niemiec, studiował sztuki plastyczne, ale jednocześnie ćwiczył grę na klarnecie. Nie porzucił go na dobre, choć dziś na scenie częściej można spotkać go z saksofonem albo tárogató – węgierskim instrumentem ludowym.

Tak Peter Brötzmann prezentował się na festiwalu Jazz Jamboree w 1974 roku

Cielesne doświadczenie

Bez opowiedzenia, kim jest Peter Brötzmann, trudno mówić o historii europejskiego jazzu. To on spopularyzował na Starym Kontynencie jego improwizacyjny nurt. Nie bez powodu bywa nazywany spadkobiercą myśli Alberta Aylera, Amerykanina uznawanego za twórcę free jazzu. Do nagrywania płyt i występów na żywo podchodzi z energiczną dezynwolturą. Nie chodzi jednak o techniczną niedbałość, tylko o gotowość do przekraczania granic i wyciśnięcie z dźwięków jak najwięcej.

Koloryt jego gry w artykule opublikowanym na łamach portalu Jazzarium dobrze podsumował Piotr Jagielski. – Doświadczanie muzyki Brötzmanna jest doświadczaniem nie tylko rozumowym, ale również cielesnym. Brzmienie jest zbyt silne, żeby dało się go słuchać w spokoju i bezpieczeństwie – przyznał, wspominając o tzw. brötzen. Termin ten, etymologicznie zbieżny z nazwiskiem Niemca, oznacza sposób, w jaki brawurowo gra na saksofonie. Rzemieślniczy sznyt uzupełnia energią, jakiej mogliby mu pozazdrościć niektórzy zbuntowani punkowcy.

Próbka improwizacyjnych umiejętności Petera Brötzmanna z 2006 roku

Artyzm na wielu polach

Rozglądam się naokoło i szukam wszelkich okazji, żeby zrobić coś ciekawego z interesującymi ludźmimówił Peter Brötzmann w rozmowie z magazynem Diapazon. Podejściu temu hołduje prawie od zawsze, zajmując się nie tylko muzyką, ale też szeroko rozumianą działalnością artystyczną. Nie jest profesjonalnym malarzem, lecz dzięki wspomnianym studiom plastycznym i związkom z ruchem Fluxus nabrał ogłady w sztukach wizualnych. Do dziś projektuje okładki większości swoich płyt. Miał też epizod w środowisku anarchistycznym i komunistycznym. Ich manifesty próbował zderzać z muzyką, w której upatrywał wyzwolenia na wielu poziomach.

W długim, ponadgodzinnym wywiadzie zrealizowanym przez Red Bull Music Academy, Peter Brötzmann opowiada więcej o swoim podejściu do awangardy.

Powrót na scenę

Peter Brötzmann nie występuje już tak często jak kiedyś. Wiek robi swoje, a saksofonowe solówki, które przez dekady były jego domeną, potrafią być wyczerpujące. Niemiec zdecydowanie nie powiedział jednak jeszcze ostatniego słowa. W ubiegłym roku ukazała się m.in. jego płyta An Eternal Reminder of Not Today. To zapis koncertu z niemieckiego Moers, na którym dzielił scenę z noise’owym zespołem Oxbow. Teraz jazzman reaktywuje na krótkie tournée swój kwartet. Poza nim w jego skład wchodzą wibrafonista Jason Adasiewicz, kontrabasista John Edwards oraz perkusista Steve Noble.

Sprawdź też

Płytę An Eternal Reminder of Not Today Peter Brötzmann nagrał z Oxbow

Grupa zagra 10 i 11 lutego w londyńskim Cafe OTO, istnej oazie dla jazzowych improwizatorów i eksperymentatorów. Miejscówka poza organizowaniem koncertów zajmuje się działalnością wydawniczą i użyczaniem przestrzeni twórczej artystom wszelkiej maści. Przed Wielką Brytanią Brötzmann i spółka zahaczą też o Polskę. Jazzman lubi wracać nad Wisłę nie tylko ze względu na fakt, że ma tu bliżej niż gdziekolwiek indziej. Z trębaczem Tomaszem Stańką należał do orkiestry Cecila Taylora. Mikołaj Trzaska, trójmiejski klarnecista, nagrał z nim w poznańskim klubie Dragon płytę Goosetalks. Niemiec zna także Jana Ptaszyna Wróblewskiego, wziętego kompozytora i popularyzatora jazzu.

I jeszcze jeden raz – Peter Brötzmann w akcji, tym razem na koncercie w Pizie, cztery lata temu

Co, kiedy i jak?

Koncertowy dwupak Brötzmanna zaplanowano na 7 i 8 lutego. Artystów ugości warszawskie Pardon, To Tu. Sprawcie sobie tę przyjemność i zaopatrzcie się w swoją wejściówkę, póki jeszcze są dostępne w sprzedaży! Uwierzcie, tego doświadczenia długo nie zapomnicie.

Bilety na oba koncerty zdobędziecie tutaj!

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone