Rapujące typiarki to przyszłość | Muzyczny Feed #29
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich…
Raperzy, którzy potrafią przewinąć zwrotki na najwyższym poziomie i odpowiednio dobrać refrenowych gości są super. Ale są raperki, które robią jedno i drugie i nie potrzebują przy tym niczyjej pomocy. Tak jak np. Tkay Maidza.
Tkay Maidza | Last Year Was Weird, Vol. 3
Wydana przez kultową wytwórnię 4AD najnowsza EP-ka australijskiej artystki to pop na miarę naszych czasów. Jej wokalne umiejętności i umiejętność bezproblemowego odnalezienia się na przeróżnych bitach sprawiają, że Ariana Grande spogląda na nią z zazdrością. Trzecia część z serii Last Year Was Weird to wyprawa do świata aksamitnych brzmień i sampli słodkich jak pancake z nutellą i syropem klonowym. Tkay potrafi na luzaczku przeskakiwać ze śpiewu do nawijania nie zdradzając przy tym najmniejszych oznak napinki i wysiłku.
Osiem dość krótkich utworów może pozostawiać pewien niedosyt, ale nie pozostawia. Dlaczego? Tkay Maidza wypełnia swoje kawałki niezliczoną liczbą pomysłów. Ciężko doszukać się tu niedopieszczonych pomysłów czy przestrzeni, która mogłaby być dopakowana jakimś ciekawym muzycznym mykiem. Zdawać by się mogło, że takie rozwiązania muszą iść w parze ze zjawiskiem męczeniea ucha, ale nie tym razem. Oczywiście, jeśli macie uczulenie na skompresowany pop, który łapie 10 srok za ogon, to nie jest to propozycja dla Was, ale i tak polecam sprawdzić, to naprawdę świetny materiał.
Isaiah Rashad | The House Is Burning
Powrót Isaiah Rashada to jedno z większych rapowych wydarzeń tego roku. Zawodnik z Tennessee zaliczył debiut, o jakim marzy wielu kolegów i koleżanek po fachu. Jak to wykorzystał? Nijak. Nagranie pełnoprawnego albumu zajęło mu dwa lata. Okazało się jednak, że warto było czekać. The Sun’s Tirade zaskarbiło sobie sympatię setek tysięcy słuchaczy, Isaiah Rashad oferował bardzo przyjemną i rzadko spotykaną mieszankę laidbackowej nawijki i charyzmy. I kiedy wszyscy uznali, że jego kariera wjechała w końcu na właściwe tory, raper popadł w problemy z dragami. Najnowsza płyta to powrót po pięcioletniej przerwie, powrót wyczekiwany i okupiony konkretnymi oczekiwaniami.
Rashad odbił nieco od dbania o spójny klimat, z jakim był kojarzony za sprawą swoich poprzednich projektów. Ma to pewne wady, wiadomo, ale w zamian oferuje takie bangierki jak choćby From The Garden. Dla mnie spox. Wyznawcy charakterystycznego ciepłego i miękkiego brzmienia reprezentanta TDE też nie powinni być zawiedzeni. Rashad nadal wkleja się w zahaczające o g-funk czy soul bity jak mało kto. W dodatku, ekipa odpowiedzialna za mix materiału zadbała o to, żeby jeszcze mocniej podkreślić ich jakby-przepuszczony-przez-lampowy-wzmacniacz charakter. The House Is Burning to jeden z najlepszych tegorocznych albumów do zwały na kanapie czy ostatnich wypraw na plażę z kocykiem i znajomymi. Rashad, nie zostawiaj nas już tak więcej.
Więcej Muzycznych Feedów
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich rapowych wersów i sposobów na przejście Dark Souls.