Czytasz teraz
Rave’owa historia Polski. W tym filmie wpadniemy do Manieczek i odwiedzimy Wixapol
Opinie

Rave’owa historia Polski. W tym filmie wpadniemy do Manieczek i odwiedzimy Wixapol

Rave

Na parkietach tancbud i klubów, podczas parad ulicznych, w trakcie festiwali. Dawid Nickel i Łukasz Ronduda, reżyserzy dokumentu Rave, przekonują, że najnowsze dzieje naszej ojczyzny mocno splatają się z muzyką elektroniczną. Czy im to się udało?

Ludowa historia Polski rozwija się w najlepsze. Książki Adama Leszczyńskiego i Michała Rauszera, które symbolicznie ją zapoczątkowały, stale doczekują się wznowień. Do bibliotek ustawiały się kolejki po Chłopki Joanny Kuciel-Frydryszak, do kin – na Chłopów małżeństwa Welchmanów. Maciej Jakubowiak, idąc śladem Didiera Eribona, w Hance składa hołd swojej matce, choć ta, jak rozbrajająco wyznaje już we wstępie, właściwie była nikim. Podobnych przykładów oddawania hołdu tym, o których zapomniała historia i wypełniania dziejowych luk nie brakuje.

Zwiastun filmu Chłopi / reż. Hugh i DK Welchmanowie

Od transformacji do współczesności

Rave Dawida Nickela i Łukasza Rondudy w dość nieoczywisty sposób wpisuje się w ludowe narracje. Twórcy szukają bowiem ludowej emancypacji i szans na klasowe porozumienie na tanecznym parkiecie. Przedmiotem ich zainteresowania są najnowsze dzieje rodzimej muzyki elektronicznej. Za punkt początkowy obrali upadek komunizmu i transformację ustrojową. Narratorka w osobie Dominiki Sitnickiej, dziennikarki OKO.press i DJ-ki, prowadzi przy akompaniamencie techno przez kolejne etapy najnowszej historii Polski. Padają wspomnienia wolnej amerykanki lat 90., wejścia do Unii Europejskiej oraz idących za nią emigracji zarobkowych. Tak płynnie przechodzimy do współczesności: mającej własny język wizualny, który bywa naznaczony nostalgicznymi powrotami do przeszłości.

Rave
Plakat filmu Rave / reż. Łukasz Ronduda i Dawid Nickel / materiały prasowe

Na styku sztuki i filmu

W Rave sprawnie przenikają się różne sposoby myślenia o kinie dokumentalnym. To bez wątpienia rezultat tego, że za filmem stoją dwie różne osobowości. Łukasz Ronduda, z wykształcenia historyk sztuki, pracuje jako kurator stołecznego MSN-u. Przez wiele lat był głównie teoretykiem, badając związki sztuki współczesnej z X muzą. Jako twórca zadebiutował prawie dekadę temu Performerem, opowieścią o Oskarze Dawickim. Za Wszystkie nasze strachy oparte na losach Daniela Rycharskiego otrzymał Złote Lwy na festiwalu w Gdyni. Reżyser rozumie zależności środowiska kulturalnego, a jednocześnie nie boi się osadzać ich na fabularnym tle. Jeśli zaś chodzi o temat rave’ów, eksplorował go już lata temu. W 2016 roku wraz z Szymonem Maliborskim przygotował na zlecenie festiwalu Open’er wystawę 140 uderzeń na minutę. Kultura rave i sztuka w latach 90. w Polsce. Część z prac – najpierw prezentowanych na gdyńskiej imprezie, a później we wspomnianym MSN-ie – znalazła się zresztą i w Rave.

Zapowiedź wystawy 140 uderzeń na minutę. Kultura rave i sztuka w latach 90. w Polsce organizowanej przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

Serce w rytmie BPM-ów

Dawid Nickel wyrósł z nieco innego środowiska. Zdobywał doświadczenie na planach filmów Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta, aż zadebiutował Ostatnim komersem. Zarówno tym filmem, jak i serialem #BringBackAlice potwierdził, że ma nosa do portretowania młodych bohaterów. Umie z dużą empatią sportretować ich dylematy i wątpliwości. Robi to, uciekając od utartych klisz i bawiąc się warstwą formalną. A gdzie w tym wszystkim rave’y? W świeżej rozmowie z portalem Filmawka twórca wyznał, że jego serce od dawna bije w rytm szybkich BPM-ów. Jako gimnazjalista chodził do klubów w rodzinnym Kędzierzynie-Koźle, a przez lata współtworzył kolektyw Muzyka Nieheteronormatywna. Imprezowemu anturażowi złożył już hołd w Ostatnim komersie, gdzie jeden z bohaterów zatraca się w hakken.

Zwiastun filmu Ostatni komers Dawida Nickela

Rave: techno na zawsze

Dwie perspektywy na kulturę rave’u zupełnie się nie kanibalizują, tylko wchodzą w zgrabny dialog. Świat muzyki klubowej poznają reprezentanci pokolenia Z: Marysia Smolarz i Janusz Kotlicki. Ona próbuje swoich sił za deckami jako Nocnakawiarnia: gra na zamkniętej imprezie, supportuje legendarnego DJ-a Hazela podczas Wixapolu, otwiera kultową łódzką Paradę Wolności. On nie wyklucza, że zajmie się graniem imprez, ale na razie po prostu w nich uczestniczy. Techno zostanie z nim na zawsze: z tyłu ogolonej głowy wytatuował sobie napis Rave to the grave. To na parkietach spędza najwięcej czasu ze znajomymi, tam tańczy hakken.

Niepisanym przewodnikiem dwójki okazuje się Marcelo Zammenhoff – twórca video artów, fotografii, instalacji oraz performance’ów. To postać, która w latach 90. z powodzeniem animowała łódzką kulturę: czy prowadząc galerię Xylolit, czy współtworząc Festiwal Myśli Cyfrowej Cyfroteka. Wprowadzał nad Wisłę zupełnie nieznane odcienie muzyki elektronicznej. Choć bez problemu mógłby wypowiadać się z pozycji eksperta, stroni od protekcjonalizmu. Uważnie wsłuchuje się w potrzeby młodych i rozumie, że otaczający ich świat mocno się zmienił.

Rave
Kadr z filmu Rave / reż. Dawid Nickel, Łukasz Ronduda / fot. materiały prasowe

Czy na pewno bunt?

Na poziomie budowania postaci, z którymi można się utożsamić, Rave wypada bardzo wiarygodnie. To opowieść o wielopokoleniowej pasji, szukaniu wyzwolenia na parkiecie i życiu wbrew obowiązującym zasadom. Marysia i Janusz nie mają skonkretyzowanego planu na życie. Wiedzą tylko, że w tle zawsze powinien grać im gabber albo pompa. Takich imprezowiczów, zwłaszcza wśród młodszych pokoleń, nie brakuje. Nickel i Ronduda proponują jednak zbyt wybrakowane wyjaśnienie tego, co popycha ich na parkiet.

Widz ma zwrócić uwagę na antyestablishmentową, buntowniczą naturę rave’ów, na społeczne zaangażowanie, na wartości upchane pomiędzy bitami. O eskapistycznej i hedonistycznej twarzy tej muzyki i tego środowiska mówi się w filmie niewiele lub wcale – pisał w swojej recenzji Jarek Szubrycht z Gazety Wyborczej. Wysunięcie przed szereg jednej tezy zupełnie nie dziwi: w końcu mamy do czynienia z filmem trwającym raptem 75 minut. Problemem okazuje się jednak perspektywa, z której przyglądamy się zjawisku. Tu wkracza pozorność ludowości dokumentu.

Zwiastun filmu Rave / reż. Dawid Nickel, Łukasz Ronduda

Z daleka widok jest piękny

W jednej ze scen bohaterowie odwiedzają kultowy klub Ekwador w Manieczkach. Dyskoteka żywo reagująca na kolejne bangery w stylu DJ-a Hazela robi na nich ogromne wrażenie. Ekscytacja jest na tyle duża, że po wyjściu na papierosa jedna z osób dzieli się refleksjami dotyczącymi idei Józefa Wybickiego, ówczesnego właściciela majątku w wielkopolskiej wsi. Autor słów do Mazurka Dąbrowskiego miał ponoć jak na swoje czasy progresywne, wyzwoleńcze poglądy. Sympatyzował z chłopami, sprzeciwiał się zachowaniom szlachty. Echa jego myśli ponoć mogą rozbrzmiewać na parkiecie Ekwadoru. Tam ucieka się od smutków późnego kapitalizmu, wyzysku czy medialnych antagonizmów.

Zobacz również

To ładna teza, tyle że wypowiedziana z ust mieszkańca dużego miasta. Kogoś, kto nie jest stałym bywalcem Manieczek, tylko przygląda się im z należytego dystansu, może nawet z orientalizującą ciekawością, zaopatrzony w kulturoznawczo-socjologiczną soczewkę. Na potrzeby Rave nie przeprowadzono rozmów z rolnikami, którzy mogliby zrewidować, czy według nich faktycznie w wiejskim techno możemy poczuć rytm pracy cepa rolniczego. Równość Wixapolu nie jest skontrastowana z klubową homofobią albo seksizmem nierzadko eskalującym do tego stopnia, że kobiety dwa razy sprawdzają, czy nikt nie dosypał im czegoś do drinka. Nie usłyszymy wiele o skomercjalizowaniu muzyki elektronicznej, które wyklucza z zabawy biedniejszych imprezowiczów. Szkoda, że ten aspekt nie uzupełnia silniej zgrabnej przebieżki przez dekady 90. i 00.

I. JORDAN, A.G. Cook, The Chainsmokers. Oto dużo elektronicznych nowości!

Rave: barwny wycinek clubbingu

W rezultacie Rave jest raczej nie tyle dokumentalnym portretem posttransformacyjnej kultury klubowej, ile jej barwnym wycinkiem – z błyskiem w oku pasjonatów, pulsującymi światłami i hipnotyczną muzyka DJ-a Lotosa. Nie dostrzegam w tym dużego problemu – trącący utopizmem projekt ludowego wyzwolenia, który proponują Ronduda i Nickel, jest na tyle przekonująca, że łatwo dać się jej ponieść. Krytyczne omówienie muzyki elektronicznej nad Wisłą poczeka jednak na lepszy moment.

Rave
Kadr z filmu Rave / reż. Dawid Nickel, Łukasz Ronduda / fot. materiały prasowe

Rave Dawida Nickela i Łukasza Rondudy to jeden z filmów, który przedpremierowo zobaczymy podczas 21. Festiwalu Filmów Dokumentalnych Millennium Docs Against Gravity. W dniach 10.-19.05. w kinach rozlokowanych po siedmiu polskich miastach – Warszawie, Wrocławiu, Gdyni, Katowicach, Poznaniu, Bydgoszczy i Łodzi – odbędą się pokazy stacjonarne oraz szereg wydarzeń towarzyszących: warsztaty, prelekcje, spotkania autorskie, panele dla profesjonalistów oraz koncerty. Następnie, w dniach 21.05-3.06, część programu zobaczymy online. Po więcej szczegółów dotyczących imprezy odsyłamy na jej oficjalną stronę internetową.

Zwiastun 21. edycji festiwalu Millennium Docs Against Gravity

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony