Coraz więcej osób z przemysłu artystycznego wypowiada się na temat pieniędzy. Tym razem temat podjęła Olivia Colman.
Męskiej części Hollywood żyje się lepiej
Czy to kolejny raz, kiedy będziemy obserwować kryzys w branży artystycznej? Kilka miesięcy temu w Hollywood zakończyły się głośne strajki, które zatrzymały nawet największe budżetowo produkcje, a w przemyśle muzycznym rozpoczyna się wojna ze streamingami. Tymczasem kolejna artystka uderzyła w pieniężny problem dotyczący branży filmowej. Chodzi o ważne nierówności.
Gwiazda serialu The Crown wyznała, że mimo sukcesu odniesionego przez netfliksową produkcję nie mogła liczyć na spektakularne wynagrodzenie. Olivia Colman jest wręcz pewna, że gdyby była aktorem, to otrzymałaby o wiele więcej pieniędzy za tę rolę lub inne. Swoje stanowisko argumentowała tym, że w Hollywood od zawsze można było usłyszeć teorie dotyczące tego, iż to mężczyźni przyciągają publiczność. Mimo że twierdzenie nie sprawdza się w praktyce, to nadal jest wykorzystywane w celu dawania aktorkom mniejszych wynagrodzeń.
– Jestem świadoma, że gdybym była Oliverem Colmanem, zarabiałabym o wiele więcej niż obecnie. Znam jedną różnicę w wynagrodzeniach, która wynosi 12 tysięcy procent – powiedziała artystka podczas jednego z wywiadów. Niestety nie zdradziła tytułu produkcji, w której doszło do tak ogromnych różnic.
Strajk w Hollywood zakończony. O co walczyli aktorzy z SAG-AFTRA?
Olivia Colman: pieniądze to tylko jedna z kwestii
Na temat horrendalnych różnic w zarobkach wypowiadała się również amerykańska aktorka Taraji P. Henson, która zwróciła uwagę na fakt tego, iż kobiety muszą grać w większej liczbie filmów, żeby móc dorównać finansowo męskiej części Hollywood. Artystka dodała, że robi tak od 20 lat i że w tej kwestii nic się nie zmienia.
Wcześniej Colman wskazywała także na ogólne różnice w traktowaniu kobiet widoczne chociażby w momencie, w którym kobieta użyje wulgaryzmów i wszyscy wokół są zszokowani, ponieważ zdaniem większości to im nie przystoi.
