Czytasz teraz
Tapefeed: „Londyn pociąga nas swoją otwartością i możliwościami” [WYWIAD]
Opinie

Tapefeed: „Londyn pociąga nas swoją otwartością i możliwościami” [WYWIAD]

Tapefeed Going. bilety 999 maraton miłości techno

Tapefeed to londyński duet, w skład którego wchodzi dwóch Włochów – Alessandro Boni i Rick Vayo. Ich apokaliptyczne, połamane techno już na stałe wpisało się w brzmienie tamtejszej sceny i pozwoliło im na podbijanie międzynarodowego undergroundu.

Są autorami wielu cenionych produkcji wydanych m.in. w ABYSS czy Metempsyhosis. Oprócz tego, prowadzą własną wytwórnię Tales Collective, zarządzają bookingami w jednej z najciekawszych miejscówek w Londynie – Village Underground – oraz prowadzą agencję Home of Sound, która wspiera artystów, promotorów i wydawców.

rozmawiała Dorota Smyk z Lost In Ether

Już w najbliższy weekend, na zaproszenie ekipy 999, zagrają swojego debiutanckiego seta w Polsce (podczas 50 godzin – maraton miłości w sekretnej lokalizacji). Jak zaczęła się ich wspólna przygoda? Jak się ma londyńskie podziemie? Jak widzą polską scenę? Między innymi na te pytania odpowiedzieli nam Tapefeed.

Zainteresowanie Tapefeed na międzynarodowej scenie techno jest coraz większe. Odwiedziliście już m.in. Stany, Azję, a także większość znaczących klubów w Europie. Wydaliście również mnóstwo wspaniałej muzyki. Jak to się zaczęło? Co sprawiło, że pomyśleliście o stworzeniu duetu?

Rick: Przede wszystkim dziękujemy, że nazywasz naszą muzykę wspaniałą. Wszystko rozpoczęło się dość niespodziewanie. Nie znaliśmy się przed przeprowadzką do Londynu, pochodzimy z różnych regionów Włoch. Zostaliśmy sobie przedstawieni przez wspólnego znajomego, który pomyślał, że mamy podobny punkt widzenia na wiele rzeczy i wiedział, że obaj staraliśmy się już współpracować z innymi producentami/DJ-ami. Nie byliśmy wtedy tak bardzo zagłębieni w muzykę techno. Zaczęliśmy grywać b2b w wolnym czasie i na afterach, do tego jammowaliśmy i eksperymentowaliśmy z różnymi gatunkami. Kiedy zaczęliśmy chodzić na pierwsze wydarzenia Superstition i spędzać czas z naszym przyjacielem Ossa di Mare, zrozumieliśmy, że techno jest naszą „drogą”.

Po długim czasie grywania b2b, zdecydowaliśmy sformalizować nasz team i stworzyć duet – tak oficjalnie powstało Tapefeed. Zastanawiam się, czy odkrylibyśmy te wszystkie tribalowe, industrialne i połamane dźwięki, gdybyśmy się nie poznali i nie zaczęli współpracować.

Obaj pochodzicie z Włoch, ale to Londyn jest miejscem, w którym rozwinęliście muzyczne skrzydła. Dlaczego właśnie to miasto?

R: Przyjechałem do Londynu, by studiować produkcję muzyki na Point Blank Music School, jednym z wiodących uniwersytetów muzyki elektronicznej. Jako perkusista i później też jako producent zawsze zależało mi na zebraniu doświadczenia w kraju o silnej kulturze muzycznej i wyraźnych artystycznych wpływach. W Londynie miałem okazję naprawdę poznać scenę muzyki elektronicznej. To tutaj mogłem rozwinąć swoją pasję, całkowicie zanurzając się w świat eksperymentów z dźwiękiem. Poza tym, nie chciałem szukać „normalnej” pracy po zakończeniu studiów. Chciałem działać z muzyką jak najszybciej, a Londyn ma w tym aspekcie znacznie więcej do zaoferowania niż inne miasta. Pracowałem jako asystent w studiach muzycznych, jako kierownik studia, jako sound designer czy inżynier miksowania, a w ostatnim czasie także zostać nauczycielem produkcji muzycznej. Nie jestem pewien, czy miałbym takie możliwości w jakimkolwiek innym miejscu na świecie.

Alessandro: Z kolei mnie Londyn pociągał pragnieniem odkrywania nowego. Chciałem zacząć wszystko od zera. Scena muzyczna i sposób, w jaki ludzie traktowali muzykę w moich rodzinnych stronach w pewnym momencie bardzo mnie zawiodły. Pochodzę z małego miasteczka Tarquinia na wschodnim wybrzeżu Włoch, 100 km na północ od Rzymu. Latem, gdy zaczynał się sezon turystyczny, musieliśmy rozbudzić w naszym mieście trochę nocnego życia, więc zacząłem organizować swoje pierwsze imprezy w różnych komercyjnych miejscach na plaży. Nie działo się tam wtedy zbyt wiele, dlatego moje eventy urosły do tego stopnia, że ​​organizowałem imprezy każdej nocy, przez całe lato. Trwało to aż do mojego przyjazdu do Londynu. Nigdy bym nie pomyślał, że mógłbym maczać palce również w kreowaniu życia nocnego w Londynie! Jestem naprawdę wdzięczny, że to stało się moim głównym zajęciem także tu.

Jesteście zaangażowani w wiele projektów, w tym zarządzanie bookingami w Village Underground. Myślicie, że to dobry czas dla londyńskiej niezależnej sceny klubowej?

A: Jedną ze wspaniałych rzeczy w Londynie jest ogromna różnorodność scen muzycznych. Ma to również duży wpływ na scenę techno, w którą wplatane są dźwięki historycznego brytyjskiego rave’u, drum’n’bassu, jungle i reggae. Daje to powiew świeżości w muzyce undergroundowej, ponieważ bardzo często można rozpoznać różnorodne elementy tych gatunków u producentów, którzy pochodzą z Londynu lub ukształtowali tutaj swój gust muzyczny.

Jako bookerzy stawiamy na zróżnicowany program, w których nowe i stare brzmienia obdarowują się wzajemnym szacunkiem. Gościmy artystów, którzy są przedstawicielami różnych gatunków, ale zawsze staramy się zachować odpowiedni klimat. Muszę przyznać, że odkąd zaczęliśmy być częścią sceny, jestem bardzo zadowolony z jej rozwoju.

Moja przygoda z Village Underground wciąż ewoluuje. Zacząłem od robienia imprez, potem zaangażowałem się w promocję, a następnie zostałem rezydentem, kończąc na pozycji booking managera. Pozwoliło mi to zrozumieć wszystkie fazy prowadzenia klubu. Czuję się bardzo zaszczycony i szczęśliwy, że mogę zajmować się bookingami w VU, a Jorge (dyrektor kreatywny klubu – przyp.red.) jest w stanie wspierać naszą społeczność, nie tylko na poziomie muzycznym, ale też dzięki przestrzeganiu zasad, które sprawiają, że nasz klub jest miejscem, w którym ludzie mogą poczuć się jak w domu i być częścią czegoś, co ich reprezentuje.

Sporo się ostatnio mówi o social mediach i agencjach PR, które z jednej strony pomagają artystom, a z drugiej przyczyniają się do upadku wartości undergroundu. Niedawno, razem z Flaminią i End Train, stworzyliście podobną działalności – Home of Sound. Jaka idea kryje się za tym projektem?

Zobacz również
Rów Babicze

R: Główną ideą HoS jest łączenie i inspirowanie artystów oraz promotorów poprzez dzielenie się doświadczeniami i wiedzą. Koncentrujemy się głównie na wywiadach i podcastach, w których gośćmi są producenci, agenci, promotorzy czy właściciele labeli. Spotykamy się i łączymy z wieloma różnymi ludźmi, którzy robią coś kreatywnego, dlatego pomyśleliśmy, że wspaniale byłoby spędzić trochę czasu na rozmowach, o ich życiu i projektach, a także je nagrywać, aby dzielić się doświadczeniami. W ten sposób ich projekty, ich nauka i sugestie stają się dostępne dla innych, którzy być może tę podróż dopiero rozpoczynają. Możecie ich posłuchać tutaj!

Produkcja muzyki, występy, klub i agencja to nie wszystko. Aktywnie prowadzicie też swój label. Czy łatwo jest być takim „all in 1”? Nie nachodzą was czasem myśli, że macie dość i chcecie po prostu robić muzykę?

R: Mamy nadzieję, że w idealnej przyszłości będziemy mogli skupić się wyłącznie na muzyce. Obecnie musimy być w stanie robić wiele rzeczy, aby stale rozwijać się w branży. Jest tak wielu producentów i DJ-ów, którzy „znaczą więcej” ze względu na ich wytwórnię lub serię eventów, którą prowadzą, sam rozumiesz.

A: Jako duet możemy sobie pozwolić na podział zadań i obowiązków. To daje nam więcej czasu na skupienie się również na innych projektach. Wszystkie rzeczy, w które jesteśmy zaangażowani, są związane z naszą pasją i pozwalają nam być w pełnym kontakcie z naszą sceną oraz inspirują nas do odkrywania i próbowania nowych rzeczy.

Przed wami pierwszy występ w Polsce. Śledzicie polską scenę, naszych artystów? Czego spodziewacie się po 50 godzin – maraton miłości

A: Od zawsze uważnie przyglądamy się polskiej scenie. W Polsce dzieje się mnóstwo dobrych rzeczy. Michał Jabłoński od 3 lat niezmiennie gości w naszej selekcji i jest zdecydowanie jednym z naszych ulubionych artystów. Cenimy też twórczość Septa, Violenta i T A K I. Jakość jest kluczowym wyznacznikiem tych producentów.

R: Z niecierpliwością czekamy na występ w Warszawie. Wszyscy nasi znajomi, którzy grali w Polsce opowiadali nam o swoich niezapomnianych wrażeniach. Jestem pewien, że nadchodzący weekend będzie niesamowity!

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony