Czytasz
Humor nas uratuje – rozmawiamy z Ventolinem przed koncertem z cyklu RING RING

Humor nas uratuje – rozmawiamy z Ventolinem przed koncertem z cyklu RING RING

Ventolin Ring Ring wywiad koncert Wisła bilety w Going.

Antropolog z syntezatorem – Ventolin, czyli David Doubek, opowiedział Going. o tym, czym są dla niego występy live, jak śmiać się z siebie, a także o leku na astmę, który może być filozoficzną metaforą. Już 30 lipca będziecie mogli usłyszeć go w Lunaparku, wszystko w ramach cyklu koncertów RING RING.

Kto nie był na koncercie Ventolina, koniecznie musi się na nim znaleźć. Niespożyta energia i świetny kontakt z publicznością – to znaki rozpoznawcze występów czeskiego artysty i naukowca w jednym. Nam udało się “złapać” Davida na wywiad, chwilę przed jutrzejszym koncertem w Lunaparku.

Jaka historia stoi za twoim pseudonimem “Ventolin”?

Ventolin: To stara historia, która wydarzyła się na moim pierwszym koncercie, na którym występowałem jeszcze pod innym pseudonimem. Ponieważ mam astmę alergiczną, mój dziki taniec spowodował problemy z oddychaniem. Musiałem zastosować podczas występu Ventolin – lek dla astmatyków. Całą sytuację włączyłem w muzyczny performance. Moi znajomi, którzy organizowali koncert, zasugerowali, żebym nazwał się Ventolin – i tak lek na astmę stał się moim aliasem. 

Może być to też postrzegane jako metafora, bo Ventolin pozwala ci oddychać.

Jeśli chodzi o muzykę, jakie są jeszcze inne twoje główne niemuzyczne inspiracje?

Myślę, że inspiracją jest wszystko, co mnie otacza – życie samo w sobie. Także język – lubię się nim bawić. Moje doświadczenia, polityka, technologia. To może być też coś głupiego, banalnego i po prostu zabawnego.

Wykładasz na uniwersytecie jako profesor antropologii. Czy ma to jakiś wpływ na muzykę, którą tworzysz?

Dla mnie koncert to spotkanie  – to rodzaj rytuału, który sprawia, że ludzie są razem. Przez jakiś czas byłem zainspirowany pracami brytyjskiego antropologa Victora Turnera, który pisał m.in. o istotnym zjawisku odgrywaniu ról podczas rytuałów. Wspomina m.in. o tym, jak ważne autorytety mogły podczas rytuałów śmiać się z siebie, uczynić przedmiotem żartów. Stosuję tę metodę również podczas występów artystycznych – ta strategia pomaga lepiej skomunikować performera z publicznością. Często myślałem o tym, jak wyeliminować barierę pomiędzy artystą czy gwiazdą a widzami. To był początek mojej kariery i wówczas dużo eksperymentowałem z wieloma różnymi koncepcjami i zabiegami.

Byłam na twoim koncercie w zeszłym roku, bodajże w czerwcu. Był to rodzaj performansu, czegoś na skraju mini spektaklu teatralnego. Opowiedziałeś mi już trochę o komicznym aspekcie odgrywania ról. Jak ważny i jaką funkcję pełni w twojej twórczości humor? Możesz mi o tym opowiedzieć trochę więcej?

W muzyce z humorem należy obchodzić się bardzo delikatnie. Muzyka jest bardzo emocjonalna i istnieją takie emocje, z których trudno się śmiać. Bardzo ważna jest umiejętność znalezienia równowagi pomiędzy powagą a humorem. Muzyka powinna być poruszająca, ale humor jest również narzędziem, którego używam do komunikacji z publicznością. To moja preferencja – lubię śmiać się z siebie i nie brać wszystkiego zbyt poważnie.

Czy humor jest sposobem na zyskanie większego dystansu wobec rzeczywistości i siebie samego jako istoty ludzkiej?

Nie myślę o tym w kontekście dystansu. Po prostu nie chcę pozycjonować siebie jako tzw. “autorytetu” czy “gwiazdy”, ponieważ nie czuję, abym miał ku temu predyspozycje. Nie jestem już ani nastolatkiem, ani młodą osobą i w moim wieku warto wiedzieć, jak śmiać się z samego siebie – to pomaga. To bardziej kwestia tego, jak uczynić siebie bardziej akceptowalnym nie dla innych, ale dla siebie.

Występy, koncerty są bardzo ważną częścią projektu Ventolin. Są bardzo energetyczne. Musiało być ci ciężko podczas lockdownu, kiedy nie było szans na występy na żywo z publicznością. Czy wspominasz tamten czas jako kreatywny? Dużo wtedy pracowałeś czy raczej był to czas na odpoczynek? 

Ten czas wspominam jako klaustrofobiczny i apokaliptyczny, bo nikt nie wiedział ani jak długo to potrwa, ani jak bardzo jest to poważne, ani jaki efekt będzie to miało na społeczeństwo. Miałem dwa koncerty typu live-stream – to było okej na tamtą chwilę, natomiast jeśli miałbym być szczery, czułem się dość przybity. Brakowało mi występów, koncertów… To był dla mnie trudny czas. Koncerty robiono w mieszkaniach, albo w opcji tzw. samochodowej – ludzie szukali nowych sposobów na ich organizację. Ale ja w nich nie uczestniczyłem – to było dla mnie zbyt skomplikowane pod kątem logistycznym. Ten czas wykorzystałem na pracę kreatywną, ale musiałem również przygotowywać zajęcia online na uniwersytecie, co też było mocno wymagające. 

Wiele ludzi mówiło, że live-streamingi nie wystarczają.

To, że live-streamy nie działają, było jasne od początku. Odwzorowanie koncertowego doświadczenia w otoczeniu domowym jest bardzo trudne. Wówczas napotykamy po prostu na zbyt wiele rozpraszaczy. Oglądanie koncertu i robienie innych, niezwiązanych z nim czynności po prostu nie działa. Na koncercie musisz się skupić tylko na nim. Doświadczenie na żywo jest zupełnie czymś innym.

Myślę, że trudno skoncentrować się w domu, bo wszystko sprowadza się do widza i monitora, więc można bardzo szybko się tym zmęczyć. Nie ma imersji, brakuje zaangażowania całego ciała w przeżywanie tego, co na ekranie. 

Sprawdź też
Rosja Spotify

Ekran w jakiś sposób tam jest, zabiera cię w to miejsce, ale nie dostarcza ci doświadczenia.

Czy uważasz, że lockdown czy pandemia definitywnie zmieniły to, jak konsumujemy kulturę? Myślisz, że wszelkie restrykcje będą miały długoterminowy wpływ na to, jak działa tzw. branża rozrywkowa, a jeśli tak, to jaki rezultat przewidujesz?

Myślę, że wywrze to efekt na branży, ale nie będzie to efekt pozytywny – pandemia jest powodem wielu trudności dla właścicieli klubów i promotorów. Nie wiem, jak długo to potrwa, ale myślę, że głównie przyniesie problemy, nie szanse. Kiedy zacząłem znowu grać, zauważyłem, że ludzie bardzo potrzebują kontaktu. Ludzie są go wygłodniali, potrzebują się spotkać, dotknąć. Lockdown nie jest kompatybilny z tym, jak biologicznie zaprogramowani są ludzie. Prędzej czy później musimy się zobaczyć, poczuć. Formy kulturalne takie jak koncerty, występy, ale też msze czy wesela są właściwie tym samym – sposobem na kontakt.

Reasumując: myślę, że pandemia nie przyniesie jakiś wielkich zmian, ale na pewno będzie mieć wpływ na infrastrukturę związaną z branżą rozrywkową, promotorów, a najbardziej dotknie kwestii ogólnoświatowych tras koncertowych. To może pomóc lokalnym scenom, ale z tego, co na razie obserwuję. sytuacja dla początkujących artystów nie jest zbyt dobra.

Ventolin Ring Ring bilety w Going. koncert Wisła Lunapark
fot. Ventolin/FB

Pandemia w Polsce rzuciła nowe światło na sytuację lokalnej sceny, lokalnych inicjatyw i projektów. Promotorzy, właściciele klubów, artyści rozmawiali skoncentrowani się na tym, co rodzime. Czy podobnie było w Czechach? 

Teraz wszyscy próbują jak najbardziej czerpać z lokalnej sceny. Nie ma wielu artystów zagranicznych, którzy do nas przyjeżdżają – jeśli już, to są to artyści z krajów sąsiedzkich. W tym momencie chodzi głównie o znalezienie nowego sposobu na przetrwanie. 

30 lipca, czyli jutro, zagrasz w Lunaparku w ramach czwartkowych koncertów plenerowych RING RING. Czego powinniśmy się spodziewać?

Naprawdę cieszę się z nadchodzącego koncertu i postaram się zaskoczyć was czymś, czego nigdy wcześniej nie prezentowałem – to nie będzie coś nowego sensu stricte, ale coś, czego nigdy wcześniej nie grałem i nie jest ogólnodostępne. Możecie spodziewać się czegoś specjalnego – to będzie mikstura nowego i starego materiału. Postaram się improwizować, jak tylko mogę!

Bilety na koncerty z cyklu RING RING znajdziecie TUTAJ.

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone