Taneczny queer wiecznie żywy? Mija 10 lat od premiery albumu „Communion” Years & Years
Początkująca dziennikarka i miłośniczka popkultury. Stale śledzi branżę muzyczną oraz…
Brytyjczycy szturmem wdarli się na listy przebojów i znaleźli swoich odbiorców gdzieś pomiędzy zagorzałymi fanami popu a miłośnikami ówcześnie trendującej elektroniki. Dziś, gdy zespół przeszedł już do historii, przyglądamy się jego debiutowi, który świętuje właśnie dekadę istnienia.
W czasach, gdy artyści często milczeli w kwestiach związanych z orientacją seksualną wokalista Olly Alexander dołączył do grona odważnych. Dzięki temu Communion przerodziło się w głośny manifest tego, że każdy z nas ma prawo do miłości, a emocje z nią związane nieraz mogą zaboleć. Całość opakowana w synthpopowe brzmienie idealnie wpasowała się w to, czego oczekiwała publika. Ale czy album będący fenomenem tamtych czasów zachowuje świeżość 10 lat później?
Latynoska sensacja z Portoryko wkrótce zagra w Polsce. Co warto wiedzieć o Bad Bunnym?
Pierwsze kroki wśród silnej konkurencji
Kiedy z nostalgią wspominam rok 2015, w mojej głowie pojawiają się hity święcących triumfy DJ-ów takich jak Avicii czy Major Lazer. Po drugiej strony barykady ustawiają się przedstawiciele tropical house’u, czyli Kygo i Felix Jahen. W tle nadal słychać rozdającą karty Taylor Swift, która rok wcześniej wydała album 1989 będący dopracowanym do perfekcji, konceptualnym dziełem. Nie można nie wspomnieć również o Adele, która swoim powrotem zdetronizowała rynek i odmieniła jego oblicze. W takiej rzeczywistości po pięciu latach scenicznej działalności fonograficznie zadebiutowało Years & Years. Trio zaoferowało słuchaczom dobrze skomponowany, utrzymany w elektronicznym klimacie pop, w którym emocje i warstwa liryczna mają ogromne znaczenie.
Nie mniej istotny okazał się ukłon w stronę społeczności LGBTQ+. Już wcześniej na rynku działali artyści tacy jak Troye Sivan czy Frank Ocean, którzy rozszczelnili okna queerowi w popie. Jednak to Brytyjczycy dzięki chwytliwym refrenom i tanecznemu sznytowi wyeksponowali go w mainstreamie. Zrobili to mimo tego, że trenerzy medialni radzili Alexandrowi inaczej. – Czyj to interes, z kim idziesz do łóżka? Czy naprawdę chcesz przyciągać takie osobiste pytania? Może lepiej w ogóle nie mówić o swojej tożsamości – miała mu doradzić jedna z ekspertek.
Years & Years, Communion: Nostalgia i energia
Trudno jednoznacznie wskazać, co konkretnie przyczyniło się do sukcesu Communion. Wśród wielu składowych należy wymienić brzmienie, które sprawia, że album sprawdzi się zarówno podczas spaceru, jak i podczas festiwalowej imprezy. To ono stało się pomostem łączącym fanów nostalgicznych piosenek ze zwolennikami energicznych melodii. – Poruszając kwestie miłości, pożądania, dynamiki władzy, zazdrości i złamanego serca, Years & Years wnoszą do swoich monumentalnych popowych hitów tak ważny pierwiastek ludzki – chwaliła na gorąco krążek El Hunt z DIY.
O ówczesnym znaczeniu płyty świadczy również liczba singli. Z debiutu Years & Years udało się wykroić ich aż osiem. Najpopularniejsze z nich, takie jak King, Desire, czy Eyes Shut, brzmią dobrze nawet po 10 latach. Ponowny odsłuch nie sprawia, że mamy do czynienia z czymś przestarzałym lub nieaktualnym. Wręcz przeciwnie – wprowadza pewnego rodzaju nostalgię i pokazuje, dlaczego słuchacze nie przechodzili obok nich obojętnie.
Communion na pewno nie należy do monumentalnych klasyków electropopu. Niemniej jednak nie jest to płyta, której znaczenie łatwo zignorować, bo stoi za nią kawał dobrej roboty. Dużo na niej uniwersalnych, ponadczasowych motywów: kto z nas nie czuł się kiedyś obciążony przez relacje? Plusem jest również poziom produkcji tego albumu. Piosenki mimo upływu czasu nie brzmią jak karykaturalne, wyciągnięte z szafy melodie imitujące elektroniczne bangery.

Ważny jest także wspomniany już wątek dotyczący tożsamości oraz orientacji seksualnej. Dekadę później na rynku funkcjonuje więcej artystów wspierających społeczność LGBTQ+, ale kwestie związane z jej emancypacją nadal nie wszędzie pozostają rozstrzygnięte. Wygląda więc na to, że w piosenkach stworzonych tyle lat wcześniej część osób nadal może znaleźć coś, z czym się utożsamia.
Olly Alexander: Po swojemu i pod własnym nazwiskiem
Jeśli ktoś po lekturze powyższych akapitów przypomniał sobie o istnieniu Years & Years i zaczął zastanawiać się, gdzie podział się zespół, spieszę z odpowiedzią. W 2021 roku grupa oficjalnie ewoluowała w solowy projekt Alexandra. Pod jej szyldem artysta wydał jeszcze jeden krążek Night Call, a następnie zupełnie pożegnał się z wcześniejszą nazwą. Później reprezentował Wielką Brytanię podczas 68. Konkursu Piosenki Eurowizji już pod własnymi personaliami. Utwór Dizzy, z którym walczył o zwycięstwo, okazał się symbolem osobistej porażki. Olly nie zdobył wówczas ani jednego punktu od publiczności i ostatecznie zajął w finale 18. miejsce.
Brak eurowizyjnego sukcesu nie sprawił jednak, że Alexander zupełnie porzucił działalność artystyczną. Na początku 2025 roku światło dzienne ujrzał jego długogrający krążek Polari. Tytuł inspirowany gejowskim slangiem odnosi się do języka, który przez dekady służył jako zaszyfrowany kod tożsamości i oporu wobec systemu. Sekretny dialekt stał się dla Olly’ego inspiracją do stworzenia całego materiału.
Warto zaznaczyć, że Polari ma niewiele wspólnego z wydanym dekadę wcześniej Communion. Oprócz queerowej tematyki próżno tu szukać pokrewnych melodii czy popowego sznytu znanego z debiutu. Polari jest surowe, introwertyczne, a już od pierwszych dźwięków słychać, że Alexander świadomie odcina się od dawnego brzmienia. Ramię w ramię z producentem Dannym L Harlem odważniej eksperymentuje z elektroniką, alt-popem i psychodelią. Może nie jest już postrzegany jako nowe objawienie sceny ani idol masowej publiczności, ale jedno jest pewne: zyskał artystyczną autonomię. Polari to efekt twórczej dojrzałości i dumy z tożsamości, osobistych doświadczeń i całej drogi, jaką przeszedł. Communion było jej ważnym kamieniem węgielnym.

Początkująca dziennikarka i miłośniczka popkultury. Stale śledzi branżę muzyczną oraz ciekawe wydarzenia ze świata. Prywatnie fanka Queen i dobrego popu.

