Polska Dua Lipa, płomienie i ślub z Zebrą – tak było na FEST Festivalu
Tegoroczny FEST kolejny raz oczarował uczestników i uczestniczki. Znamy już datę na FEST Festival 2023, ale nim całkiem odpłyniemy w stronę planowania kolejnej edycji, powspominajmy, co działo się w Parku Śląskim w zeszły weekend.
Co najmocniej zapadło nam w pamięć? Bajkowe dekoracje, rozbudowane strefy chilloutu, pyszne jedzenie, tańce przy specjalnej Strefie Going. – te festiwalowe zachwyty wymieniamy jednym tchem. Trzeba przyznać, że FEST Festival 2023 sam sobie podniósł poprzeczkę bardzo wysoko. Nie inaczej było w wypadku części muzycznej. Zapytaliśmy redaktorki i redaktora Going. MORE, co najlepiej im siadło.
Kaja Wawer
Cześć, tu Kaja. FEST Festival – jako mój pierwszy festiwal wyjazdowy! – uważam za udany. Nie ma rzeczy, która by mi się nie podobała… no może poza EDEN Stage, na którą finalnie nie trafiłam, bo nogi cały czas kierowały mnie na koncerty Żabsona czy Julii Wieniawy. Swoją drogą Julka pozytywnie mnie zaskoczyła. Choreografia na poziomie Dua Lipy, świetny wokal, a co więcej Maciej Musiałowski jako gość specjalny – to wszystko skradło moje serce.
Przeszłam 70 km w 4 dni i nie żałuję ani jednego kroku. Przestrzeń jest spora, ale dzięki temu po zajebistym koncercie Quebo, którego bardzo przyjemnie było oglądać bez czerwonej kominiarki, mogłam odpocząć w spokoju z widokiem na staw, by potem pohulać na Young Leosi. Ja zdecydowanie będę na FEST Festival 2023, a Ty?
Olek naking relaxed
Tegoroczny FEST miał wiele momentów, które trafiły idealnie w mój muzyczny soft spot. Jednym z nich był na pewno DJ set Armanda Van Heldena. Czego tam nie było!
Własne numery zarówno w starych, jak i nowych wydaniach? CHECK! Numery definiujące house jako gatunek muzyczny? CHECK! Pompujące brzmienia, płomienie i wyrzutnie CO2 na dropy? CHECK! Intensywność 12/10, po 1,5h wyszedłem mokry od potu.
Z maina absolutne top 3 to:
1. RÜFÜS DU SOL – australijska formacja, która pokazała, jak należy grać elektroniczne live acty. Naprawdę świetne, a nie byłem fanem!
2. JIMEK z live bandem i gośćmi (usłyszeć ZIP Skład w wersji na orkiestrę to inny poziom, koleżanko i kolego)
3. Quebonafide, który przypomniał, co to rapowe koncerty z poziomem adrenaliny wystrzelonym na orbitę okołoziemską (jak jesteś astronautą). Zdarłem gardło, było warto.
Jednak najlepszym i najbardziej przeze mnie wyczekiwanym koncertem FEST był występ Caribou na Silesia Stage. I, słuchajcie, nie zawiodłem się ani trochę. Live band złożony z 4 osób, dwa zestawy perkusyjne, wszystko poza pojedynczymi samplami odgrywane i śpiewane (!) na żywo. Całość wykonana z maestrią. Widać, że materiał został ograny i wypróbowany pomimo faktu, że płyta Suddenly (z którą wystąpił zespół) została wydana na krótko przed pandemią.
A na koniec poleciał ten numer i nie powiem, płakałem sobie. We all did.
I jak tu nie kochać muzyki?
Maja Malec
Na Feście bawiłam się przednio! Olbrzymi teren, mnóstwo niesamowitych artystów z całego świata i wiele atrakcji do zajęcia czasu wolnego przed i między koncertami. Zdecydowanie najbardziej czekałam na występy zagranicznych zespołów, takich jak: Rüfüs Du Sol, Son Lux (totalnie zauroczyłam się perkusistą Ian Chang, który zaczarował mnie swoimi muzycznymi zdolnościami), czy James Arthur. Tak jak się spodziewałam – nie zawiedli mnie.
Z ciekawości poszłam też na koncerty większości polskich wykonawców i byłam w szoku, jak dobrze się na nich bawiłam. Przede wszystkim – show Julii Wieniawy. Podziwiam i śledzę jej karierę od wielu, wielu lat, co wywołało moje wzruszenie podczas jej występu na scenie. Stało się tak oczywiście w trakcie piosenki Zabierz tę miłość, którą zaprezentowała z Maćkiem Musiałowskim. Świetnie bawiłam się też na koncercie Żabsona. Podejrzewałam, że mi się spodoba, ale nie myślałam, że wyląduję pod sceną.
Dodatkowo z pewnością będę słuchać więcej muzyki: cute & hot Slowthai, Enrico Sangiuliano oraz Zebra Katz. Show tego ostatniego artysty wyjątkowo mnie zaintrygowało, bo ubrany był w obfitą białą suknię ślubną, do której doczepił ogon zebry. Wielkim zaskoczeniem był też występ Beaty Kozidrak & Bajmu, o który nikt nie prosił, ale jak widać było każdy potrzebował! Uwielbiam ten festiwal za jego różnorodność i z pewnością tam nie raz wrócę!
Jagoda Gawliczek
Wszystkie ostrzeżenia przed tym, jak ogromy jest teren FEST Festivalu, okazały się prawdziwe. Z mojej perspektywy tak rozległa przestrzeń działa na olbrzymi plus – wchodząc na teren 4 dnia, nadal czułam, że zostały mi jeszcze nowe zakamarki do odkrycia. Trochę jak w dobrej grze – stale otwierają się przed nami nowe, ciekawe plansze. Na mainie zachwycałam się przede wszystkim JIMKIEM (cudownie było powspominać warszawski koncert), Quebonafide (myślałam, że nic nie przebije koncertu na Torwarze!), OIO (energia zawsze 100/10) i Stromae (co za talent).
Po zdzieraniu gardła w gęstym tłumie, przenosiłam się na inne sceny. Tam czekały zarówno epickie przeżycia (Ashnikko <3, slowthai <3), gorące sety didżejskie, ale też kameralne, intymne spotkania. Michaś Anioł sprawił, że Magic Forest na prawdę zamienił się w zaczarowany las, a FKJ – słuchany z przeciążoną od przespacerowanych kilometrów kostką – pomógł mi przenieść się myślami do salonu w jego mieszkaniu, gdzie snuł bezpretensjonalne muzyczne opowieści na liczne instrumenty. Odpłynęłam.
Jeśli czułam przytłoczenie muzyką, FEST Festival zadbał również o moje czytelnicze potrzeby. Razem z przyjaciółką zaszywałyśmy się w jednej ze stref chillu, by pić bąbelkowego Rieslinga (buziaczki dla strefy YASSS) i nadrabiać lektury.
No dobra, to z kim zobaczymy się na FEST Festival 2023? Znamy już daty na przyszły rok – koniecznie wpiszcie je w kalendarz. A w międzyczasie zajrzyjcie we wrześniu na warszawski ON AIR.
FEST Festival 2023: 9 sierpnia-13 sierpnia
