Jak wyglądają występy drag queens na żywo? Sprawdziliśmy to
Chodzę na koncerty i kocham popkulturę. Zwiedzam świat i testuję…
Drag queens są ciekawą częścią przemysłu rozrywkowego. Choć trudno porównać to, co dzieje się w Poznaniu do Nowego Jorku – idziemy do przodu.
W moim szalonym eventowym życiu przewinęło się trochę dragu. No dobra, liczba show z udziałem królowych może i nie zwala z nóg jak liczba koncertów Lady Gagi, na których byłem w tym roku, jednak co nieco widziałem.
Zdecydowanie jedną z najciekawszych rzeczy w tych niecodziennych występach jest to, że każdy z nich jest inny. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy, każdy jest niepowtarzalny. W ostatnim czasie miałem okazję zobaczyć kilka artystek z amerykańskiego i brytyjskiego RuPaul’s Drag Race w dużych miejscach oraz lokalne queens na mniejszych scenach. Jak było? Zaraz się dowiecie.
Trixie & Katya
OMG, co to było za przeżycie! Trixie & Katya wpadły 8 listopada, a ja poszedłem tam w ciemno. No, może nie do końca, bo śledzę obie artystki w internecie od wielu lat. Ich poczucie humoru i estetyka są mi dobrze znane. Gdy tylko zająłem swoje miejsce w pierwszym rzędzie, na samym środku sceny, wiedziałem, że to będzie totalny hardkor. Zegar wskazał 20:00, a na scenie pojawiły się dwie postacie, które wyglądały jakby… Bo ja wiem – urwały się z jakiegoś fajnego miejsca.
Każde słowo, które padało z ust królowych, spotykało się z morzem śmiechu. Czasem same nie dawały rady i wybuchały śmiechem po własnych żartach. Między komediowymi dialogami przewijały się taniec i śpiew. Idealnym przykładem był taniec martwej Katyi, która była poruszana przez tancerzy, a później zawisła kilka metrów nad sceną. W trakcie blisko dwugodzinnego przedstawienia nie przestawałem się śmiać, łzy z oczu lały mi się tak jak żarty z ust Trixie. Odcięte głowy na deskorolkach, dmuchane lalki? Standard. Wszystko było tak niedorzeczne czy zwyczajnie (ale sympatycznie!) głupie, że uznaję ten performance za jeden z najlepszych, jakich doświadczyłem.
Sasha Velour
Tutaj było zupełnie inaczej. Wydarzenie opierało się na tańcu, był też lip sync. Nie było za to kpiny i żenady. Chodziło o wyrafinowany występ, w którym każdy ruch jest przemyślany, starannie zaplanowany. Za artystką postawiono wielki ekran, który odgrywał ważną rolę, bowiem numerom towarzyszyła nieziemska oprawa graficzna. Pojawiły się także magiczne sztuczki, jak np. przecinanie na pół skrzyni, w której znajdowała się Sasha.
Na polskich scenach zaprezentowała nam wiele majestatycznych kreacji – jedna z nich była wyjątkowa. Outfit imitujący drzewo łączył się z wyświetlanymi wizualizacjami i robił świetną robotę!
Polska scena całkiem silna
W tym miejscu nie skupimy się na jednej artystce, a na kilku osobowościach z polskiej dragowej sceny. No i moich odczuciach względem ich sztuki.
Dokładniejszą analizę polskiej sceny artystów dragowych znajdziecie tutaj oraz tutaj – moje wnioski będą krótsze. Pierwszy raz osobę dragującą zobaczyłem kilka lat temu w jakimś warszawskim klubie. Była to Ka Katharsis, której występy są wyjątkowe. Pamiętam, że tańczyła do jednej z piosenek Beyonce. Kilka dni później, w tym samym klubie, widziałem Filo, która śpiewała kilka utworów, w tym Dody. Był ogień, a gardło po zaśpiewaniu Dżagi leczyłem parę dni. Niedawno wpadłem za to do La Pose na Lady Gaga Night. To wydarzenie, w trakcie którego drag queens przedstawiały różne ery Gagi na swój sposób. Tak poznałem Shady Lady w outficie inspirowanym Rain On Me czy Himerę w erze Artpopu.
Barwność i różnorodność – tak opisałbym to, co mamy nad Wisłą. Polecam zerknąć na lokalne kluby i ich wydarzenia. Jeśli potrzebujecie warszawskiego adresu, to wspomniane La Pose sprawdzi się doskonale.
Adore Delano
I znowu coś innego. Występy Adore Delano można nazwać pełnoprawnymi koncertami. Przez ponad godzinę daje popis swoich umiejętności wokalnych. Na co dzień zajmuje się muzyką, a dragowa otoczka nie jest aż tak istotna. Wiele zawdzięcza RuPaulowi i jego programowi, ale artystycznie jest gdzieś indziej. Jak to brzmi? Musicie sprawdzić sami.
The Main Event
Lecąc do Londynu, wiedziałem, że muszę zahaczyć o jakiś drag show. Szczęście mi dopisało, więc w urodziny wybrałem się na The Main Event w Brixton. Ba, los sprzyjał mi do tego stopnia, że w line-upie ujrzałem Biankę Del Rio, która podczas mojej nieobecności w Polsce zrobiła cztery sztuki (w Warszawie i Poznaniu). Poza nią były uczestniczki Drag Race UK sezonu pierwszego i drugiego: Choriza May, Ella Vaday, River Medway, Vanity Milan, Baga Chipz, Blu Hydrangea i Divina De Campo.
Artystki z drugiej odsłony wykonały kilka coverów i lipsynkowały, z kolei koleżanki z pierwszej zaprezentowały autorskie utwory jako zespół Frock Destroyers. Po nich na scenie pojawiły się Alaska, Courtney Act i Willam, które jako zespół The AAA Girls zaśpiewały kilka własnych produkcji. Wracając jeszcze na chwilę do Bianki, która w Polsce zasiała terror swoimi żartami i trochę zmiotła widzów z planszy – to samo zrobiła w Anglii! Nie aż na taką skalę, ale jej czarny humor dawał w kość.
Po krótkiej, lecz intensywnej dawce śmiechu przyszedł czas na mały konkurs. Wybrała z publiczności czterech fanów, którzy rywalizowali między sobą w materii lipsynkowej. Utrudnieniem była… Bianca, która po prostu roastowała zawodników, jak tylko mogła. Ale żeby nie było – występy drag queens to safe space!
Chodzę na koncerty i kocham popkulturę. Zwiedzam świat i testuję lokalne przysmaki. Jeśli powiesz mi o jakimś artyście, to ja prawdopodobnie już byłem na jego koncercie.