Carpigiani poleca: najciekawsze single ubiegłego tygodnia #2
Hejka, tu znowu DJ Carpigiani, czyli ten gostek od poptymistycznej listy przebojów.
Zgodnie z nowym świeckim zwyczajem po raz kolejny wybrałem dla was pięć najlepszych utworów z poprzedniego tygodnia. Posłuchajcie sobie, bo to naprawdę fajne rzeczy. A jeśli chcecie wrócić myślami do pierwszego zestawienia – klik!, i gotowe.
Guli x Homex: Stu Ungar
Do tej pory myślałem, że Tuzza to najlepsze, co spotkało polski rap, jednak po zapoznaniu się z tym mistycznym ambient-trapem mam wrażenie, że wyrósł im poważny konkurent do tego miana. Owszem, Guli i Homex mają sporo fajnych kawałków w kolekcji, ale dopiero z wybornym, unoszącym się w stanie nieważkości „Stu Ungarem” wskoczyli na wyższy poziom.
Vegyn – It’s Nice To Be Alive
Nie pamiętam już, kiedy tak bardzo wzruszyłem się przy słuchaniu nowej muzyczki. Cudowna jest ta cyfrowa, acz marzycielska ballada o wielkiej miłości. Moje łzy kapią na beton, a w głowie kołaczą mi dźwięki klasycznych utworów Avalanches i Air France. Delikatne, chwytające za serce downtempo na milion lajków.
Otha – Tired and Sick
Ten surowy, gniewny electroclash w dobitny sposób wyraża to, co czułem kilka dni temu, gdy pewien kamienicznik zrobił mnie na szaro. Teraz jest mi już trochę lepiej, ale gdzieś tam w środku wciąż kipi we mnie złość, jak w Othie. „Tired and Sick” to Cardigans po drugiej stronie barykady.
Samantha Urbani – Made In Love
Była wokalistka zespołu Friends trafia w moją czułą nutę ejtisowym synth-r’n’b-funkiem odsyłającym do twórczości Prince’a, Solange czy Blood Orange. Takie bujająco-romantyczne granko do osłoną upojnej nocy to mój odwieczny crush.
Magdalena Bay – Good Intentions
Bardzo lubię ten electro-popowy, bezpretensjonalny band z Kalifornii. Czasami mam wrażenie, że klawiszowa, lekko vaporwave’owa muzyka Magdalena Bay to najprzyjemniejsza rzecz pod słońcem.