Elektryka zmuła nie tyka – 2 płyty dla Lecha Wałęsy | Muzyczny Feed #20
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich…
Słyszeliście? Koncerty wracają, festiwale ogłaszają – cuda się dzieją. Za dawnych lat normalności śledziło się poczynania artystów, żeby wiedzieć, czyj koncert – z przepastnej festiwalowej rozpiski – zaszczycić swoją obecnością. I chyba znów możemy do tego wrócić. W pierwszym rzucie, nowe elektroniczne rzeczy serwują Skee Mask, Varg i Croatian Amor.
Skee Mask | Pool
Skee Mask wyjaśnił breakbeatową scenę w 2018 roku przy okazji wypuszczenia Compro. Był to album ocierający się o ideał: z jasno nakreśloną narracją, wybitną egzekucją i imponującą spójnością, która nie wiązała się przy tym z nudą. Reprezentant Illian Tape lubuje się w rozmarzonych kompozycjach wspartych goniącymi pętlami perkusyjnymi. To tak jakby w jednym pokoju ktoś słuchał sobie Stars of the Lid albo Briana Eno, w drugim Aphex Twina albo Lanark Artefaxa, a do sąsiada mieszkającego na górze docierała mieszanka powyższych. Można też powiedzieć, że Skee Mask daje odpowiedź na pytanie: co by się stało, gdybyśmy pocięli i przyśpieszyli Boards Of Canada? No to skoro już umiejscowiliśmy gdzieś niemieckiego producenta na muzycznej, gatunkowej mapie, weźmy się za najnowszy album, który w zasadzie wleciał w sieć zupełnie niespodziewanie.
Na starcie ustalmy jedno: Pool nie jest powtórką schematu z Compro. Jednych to ucieszy, innych zasmuci – osobiście plasuje się w tej drugiej grupie. Skee Mask ewidentnie porzucił wizję tworzenia spójnego dzieła, zamiast tego folguje sobie i popisuje się multi-gatunkową maestrią. I choć już wcześniej mogliśmy usłyszeć dubowe elementy w twórczości producenta, tym razem ich obecność bywa momentami pierwszoplanowa. Poza tym, dostajemy spodziewany pakiet mieszanki house’u, drum and bassu, breakbeatu i techno.
Pool przypomina trochę djskie sety Skee Maska, w których artysta prezentuje swój szeroki zakres fascynacji. W sumie, fakt, że jest on w stanie przełożyć je na swoją producencką aktywność, naprawdę imponuje. Wspomniany miszmasz ratuje jedna rzecz: spoiwem całości jest wszechobecny, mocarny i trzęsący podłogą bass. Pod tym względem Skee Mask pozostaje niekwestionowanym mistrzem. Umiejętność znalezienia odpowiedniej przestrzeni dla basuwy bez uszczerbku na dynamice perkusji stoi tu na najwyższym poziomie. Reasumując, album trochę roztrzepany, ale nadal top w swojej kategorii w 2021.
Croatian Amor, Varg | Body of Content
Varg i Croatian Amor łączą siły, żeby posmęcić i robią to bardzo dobrze. That’s it, That’s the tweet.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nie no, świrki. Przede wszystkim, gratki należą się nie tylko dwóm wspomnianym producentom, ale również występującym gościnnie wokalistom i wokalistkom. Ogromna moc tej płytki drzemie w świetnym połączeniu instrumentali z wokalami. Ambientowe smęty Croatian Amora bywały dla mnie w przeszłości nużące. Tym razem taki problem nie występuje. Wiadomo, że da się zrobić poruszający album pozbawiony ludzkiego głosu. Chodzi o to, że kompozycje i wrażliwość, w jaką uderzał autor Love Means Taking Actions, idą mocno w parze z deklamowanymi bądź wyśpiewywanymi słowami.
Obecność Varga również nie może zostać przemilczana i pominięta. Jak to zwykle bywa w przypadku takich duetów, ciężko zgadywać, kto odpowiada za konkretne elementy utworów. Możemy jednak zaryzykować i stwierdzić, że to właśnie Varg sprawował piecze nad bardziej dynamicznymi i rytmicznymi kawałkami. Co ważne, (jako, że już zdradziłem się jako wielki kontroler spójności albumów) niezależnie czy mamy do czynienia z delikatnymi balladami czy mocniejszymi petardami, cały czas czujemy, że słuchamy projektu o określonym profilu. Swoją drogą, biorąc pod uwagę liczną reprezentację zaproszonych gości, jest to nie lada osiągnięcie. Kto by pomyślał, że Lyzza może brzmieć tak przekonująco za mikrofonem?
Kocham muzyczkę, filmy i NBA. Znam zdecydowanie zbyt dużo polskich rapowych wersów i sposobów na przejście Dark Souls.