Trudno wskazać większy comeback w świecie elektroniki w tym roku. Robbert van de Corput aka Hardwell po 3,5-rocznej przerwie wrócił do gry z nową płytą i scenicznym widowiskiem. Producent 12 listopada odwiedzi łódzką Atlas Arenę, a my przed polskim show złapaliśmy go na krótką pogadankę.
Nowa płyta REBELS NEVER DIE, na której wrócił do swoich muzycznych korzeni. Lifting wytwórni Revealed Recordings, gdzie prezentuje nie tylko swoją twórczość, ale i albumy kolegów po fachu. Międzynarodowe tournée z widowiskową oprawą i światłami. U Hardwella dzieje się teraz bardzo wiele, ale udało mu się znaleźć czas na to, żeby odpowiedzieć na kilka naszych pytań. Nagrał też zapowiedź swojego jedynego polskiego koncertu, który odbędzie się już za niecały miesiąc!
Na Ultra Miami 2022 powróciłeś do występów na żywo po długiej przerwie. Jak się czujesz, znów będąc na scenie?
Szczerze mówiąc, lepiej niż kiedykolwiek! Naprawdę potrzebowałem chwili, aby się zrelaksować i przez jakiś czas po prostu być sobą. Później w końcu wróciłem do studia i zacząłem od zera – bez żadnej presji ani oczekiwań. To niesamowite uczucie móc zaprezentować zupełnie świeże brzmienie i zapewnić fanom ekskluzywne widowisko z nową produkcją.
Czego nauczyłeś się podczas tej przerwy? W międzyczasie reorganizowałeś jeszcze własną wytwórnię Revealed Recordings.
Ta przerwa uświadomiła mi, jak bardzo potrzebowałem bycia na scenie i imprezowania z fanami. To frajda, której nie da się zastąpić niczym innym. Jednocześnie doceniam, że miałem przestrzeń na bycie kreatywnym w studiu. Dużo się nauczyłem – miałem czas, żeby rozwijać się jako producent. Produkcja muzyczna to dla mnie rzecz, której nigdy nie opanujesz w stu procentach.
Niedawno wydałeś też album REBELS NEVER DIE. Jak wspominasz pracę nad nowym materiałem?
Mam poczucie, że cały proces tworzenia albumu był całkiem długi. Nie wszedłem od razu do studia po tym, gdy ogłosiłem mój urlop. Prace nad REBELS NEVER DIE zaczęły się jednak wcześniej, gdy przeglądałem moją starą kolekcję płyt. Odnalazłem wtedy utwory z moich wczesnych lat i na nowo odkryłem rzeczy, którymi rozpocząłem moją podróż w głąb muzyki tanecznej. Od tamtej pory odzyskiwałem esencję tego, co w pierwszej kolejności doprowadziło mnie do elektroniki. Były tam mocniejsze groove’y, bardziej techniczne i acidowe pejzaże dźwiękowe, ale i wpływy dark techno.
Twoje nowe brzmienie zostało opisane jako future rave. Czy jako Hardwell identyfikujesz się z tą klasyfikacją? A może uważasz, że muzyka elektroniczna nie powinna być tak szufladkowana?
Zawsze wolałem nie skupiać się na gatunkowych etykietach i po prostu robić to, co lubię. Całkowicie rozumiem jednak taką potrzebę. Ludzie chcą kojarzyć coś z takim czy innym brzmieniem i to jest absolutnie w porządku. Wciąż akcentuję swoje big-roomowe korzenie, więc na REBELS NEVER DIE nie patrzę jak na zmianę w kierunku stania się undergroundowym artystą. To raczej surowsze wyrażenie tego, co ukształtowało mnie na przestrzeni całej mojej kariery.
Polska publiczność nie może się doczekać twojego koncertu w łódzkiej Atlas Arenie. Czego mogą się spodziewać?
Tak jak mówiłem, jestem strasznie podekscytowany, że wracam! Powinniście spodziewać się czegoś mocno szalonego. Czuję, że to zupełnie nowy Hardwell. Sceniczne show, które wraz z zespołem stworzyliśmy na tę trasę, jest naprawdę niesamowite.
Hardwell na żywo w Łodzi. Już teraz zdobądź swoją wejściówkę!
Skoro tak je chwalisz, opowiedz jeszcze coś więcej. Na twojej stronie występ jest zapowiadany jako „unikalne, wielowymiarowe doświadczenie”.
Spróbuję nie wdawać się w zbyt techniczne szczegóły. Wiedziałem, że chcę stworzyć show wokół REBELS NEVER DIE, które zapewni wciągające doświadczenie dźwiękowe i wykorzysta niestandardowy design. Miałem pomysł, aby grać w ogromnej, otwartej kabinie w kształcie diamentu. To konstrukcja prosta w budowie, ale zaadaptowanie jej na potrzeby show przeze mnie i mój zespół było dużym wyzwaniem.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.