Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE
Czasami wraca do mnie taki obraz z dzieciństwa:
Mam jakieś 12, może 13 lat, na pewno już wystarczająco dużo, by zacząć interesować się dziewczynami. Z moim ówczesnym przyjacielem Wojtkiem idziemy z białostockich Dziesięcin, na których mieszkamy, na sąsiednie osiedle Antoniuk, na którym mieszkają interesujące nas koleżanki, poznane podczas międzyszkolnych zawodów w siatkówce. Po drodze przekrzykujemy się cytatami z „Marcinka”, ówczesnego kabaretowego █▬█ █ ▀█▀u Marcina Dańca.
█▬█ █ ▀█▀ to trochę mało powiedziane. Marcin Daniec był wtedy w absolutnym sztosie swojej kabareciarskiej kariery. Był Małyszem polskich kabaretów, nie tylko z racji wąsa, ale także dlatego, że to łatwa metafora. Jego skecze biły rekordy kabareciarskich skoczni, powtarzała je z pamięci cała Polska, rozpalona śmiechem do biało-czerwoności. A „Marcinek” był Dańca popisowym numerem.
W czapeczce założonej, obowiązkowo, daszkiem do tyłu (how do you do, fellow kids?), wcielał się w postać kilkuletniego chłopca, by dziecięcym głosem mówić do publiczności oraz członków scenicznej orkiestry teksty w stylu „cichoooo, ja nie prosiłem, żeby panowie plumkali”. A zresztą, co ja będę pierdaczył:
Pamiętam tę drogę z Wojtkiem – jak szliśmy, jak żartowaliśmy i śmialiśmy się – bardzo wyraźnie, bo była to droga nie tylko przez ulice i podwórka białostockich osiedli, ale też przez nasze dorastanie. Już trochę zainteresowani damsko-męskimi sprawami KAWALEROWIE, ale wciąż jeszcze chłopcy, prześcigający się w tym, kto lepiej naśladuje
dorosłego faceta
naśladującego chłopca.
Daniec w roli dzieciaka śmieszył nie tylko mnie-dzieciaka, śmieszył także, i to wielce, moich rodziców. A wiecie, co bawiło ich jeszcze bardziej? Ja imitujący Dańca. Marcinka. Ich własne
dziecko,
naśladujące dorosłego,
naśladującego dziecko.
Ta czwarta gęstość kabaretu była dla nas w tamtym momencie najzabawniejszą rzeczą w historii ludzkości. Śmialiśmy się i dokazywaliśmy, a śmiechom nie było końca.
I w tym momencie wspólnego śmiania o rozpuku, w tym dziecku w wąsatego Dańca zaklętym i w rodzinie doznającej absolutu wspólnej radości kryje się
SECRET polskich kabaretów
Przeczytałem ostatnio „felieton” WIXAPOLU…
Po co? Dlaczego?? – spytacie zapewne strwożeni. I zupełnie słusznie spytacie, ale jako redaktor naczelny nie chcem, ale muszem czasami coś przeczytać. Muszem też tolerować obecność i „twórczość” ananasów z WIXAPOLU na łamach MORE, bo mają takie „plecy”, że nawet naczelny nie ma w tej kwestii nic do gadania.
Ale ja nie o tym.
Otóż w owym „felietonie” pojawiła się, ku mojemu zaskoczeniu, intrygująca myśl (cóż, nawet zepsuty zegar dwa razy na dobę matkę ssie) o pielęgnacji wewnętrznego dziecka. I o tym, że zbyt często nie dopuszczamy tego wewnętrznego dziecka do głosu.
That’s, kurwa, it! – pomyślałem, biegle w łącząc w głowie dwa różne języki.
I przypomniało mi się, że podobno koty domowe nigdy nie dorastają mentalnie, zostając na zawsze kocimi nastolatkami. Bo nic nie muszą. Chillera totalna dystopia.
I że dorosłość zależy od dobrobytu. Im szybciej musisz zacząć martwić się o siebie i swoją rodzinę, tym szybciej doroślejesz. Co znaczy, że w idealnym świecie bezwarunkowego zaspokojenia potrzeb bytowych, powinniśmy nigdy nie dorośleć, prawda? Jak te koty domowe. Jeśli żyjesz w społeczeństwie zamożnym, gwarantującym bezpieczeństwo socjalne, możesz sobie pozwolić na to, by – świadomie lub nie – nie stawać się dorosłym, albo odkładać różne etapy dorosłości, takie jak stała „poważna” praca czy małżeństwo, w czasie. Stąd takie zjawiska jak kidultsi.
Czy przeciętny Polak odczuwa bezpieczeństwo socjalne? Czy czuje nad sobą opiekuńczą rękę państwa, troszczącą się, by Polak ten mógł sobie w spokoju odpiąć wrotki i choć przez chwilę pobyć mentalnym dzieciakiem? No nie sądzę.
Ale dorosłość to także umiejętność, często połączona z przymusem, przyjmowania różnych masek i dostosowywania się do form i rygorów. Wejście, nierzadko trwałe i bezpowrotne, w formę i funkcję. Urzędnika, przedsiębiorcy, dozorcy, nauczyciela, junior brand managera, katolika, prawnika, patrioty, Polaka. To funkcje tyleż szlachetne, co nieelastyczne, tu nie można na jedną nóżkę wołać „bóg, honor, ojczyzna”, a na drugą strugać pawiana.
Złota Jesień jedzie memistów – wywiad z awangardą polskiej memesfery
Może i chciałby ten przysłowiowy Polak od czasu do czasu ze swoją formą pofristajlować, ale wtedy przypominają mu się Prawdy wpajane od dziecka: tak nie wolno, to nie wypada, co ludzie pomyślą, co ksiądz/pan bóg powie.
W tych ciemiężących warunkach społeczno-ekonomicznych niewiele jest miejsca na pielęgnowanie swojego wewnętrznego dziecka, a jeszcze mniej – na dopuszczanie go do głosu.
I wtedy wchodzi polski kabareciarz, cały przebrany za dziecko…
…albo zachowujący się jak dziecko. I pielęgnuje, dopieszcza, dokarmia wewnętrze dziecko każdego Polaka – tego na widowni i tego na scenie.
Zaspokaja tę potrzebę, by choć przez chwilę przestać być Polakiem i pozwolić sobie pobyć jedynie polakiem.
Przy czym tu wcale nie chodzi tylko o tego Dańcowego Marcinka. Te wszystkie chłopy przebrane za babę, baby przebrane za chłopów, chłopy przebrane za premierów, przebranych za chłopców, co myślą tylko o tym, by haratnąć w gałę, te wszystkie za małe sweterki, za duże okulary, za mocne makijaże, za bardzo przerysowane postaci, za ciężkie dowcipy, zbyt prymitywne stereotypy i najbardziej oczywiste puenty – całe te polskie kabarety są emanacją naszego wewnętrznego dziecka.
To
Wewnętrzne Dziecko Polskości 🇵🇱
Kto wie, może dlatego właśnie jest ono tak infantylnie wulgarne i głośne – bo jest niedokarmione i zaniedbane. Niemowlę tylko krzykiem i płaczem potrafi domagać się opieki.
I wtedy przychodzi ten kabareciarz. Gaworzy, guga, gulgocze, stroi miny. A my gaworzymy, gugamy, gulgoczemy i stroimy miny razem z nim.
I koimy płaczące w nas dziecko.
PS Jeśli kabaretowe przebieranie za dziecko i cała infantylność
ucieleśniają nasze fantazje o uwolnieniu wewnętrznego dziecka, to jakie polskie pragnienia wyraża klasyczny „chłop przebrany za babę”? 🤔🧐
PPS O chłopach przebranych za babę, tylko że troszkę inaczej pisał Dymitr Liziniewicz.
A także, jeszcze inaczej – Przemek Pstrongowski.
O chłopach przebranych za cyborgi napisał Wiesławiec Deluxe.
O nieco innym niż polskie kabarety rodzaju humorku rozmawiała ze Złotą Jesienią aka @zlotajesienjebiefaszystow Jagoda Gawliczek.
Nad tym, dlaczego kochamy masową rozrywkę, taką jak EURO czy Eurowizja (więc być może również kabarety?), zastanawiał się Patryk Wojciechowski.
Piłkoszałem i piłkowstydem nałogowego fana futbolu podzielił się z nami Kacper Peresada.
Przy okazji zbierania inspiracji do tekstu o Polskich Wojnach Majonezowych (Weronika Lewandowska), natrafiłem na taką PERŁĘ. Ostrzegam, nie da się odzobaczyć, a całe moje empatyzowanie z tego felietonu może pójść w pizdu:
No i jeśli ktoś nie czytał moich poprzednich tekstów, a chciał/a/by, to zapraszam barrrrrdzo serdecznie tutaj.
PPPS Rekomendacje dla Wychowanych na Trójce Strzałach Znikąd. Tym razem z kluczem europejskim, bo ponieważ EURO 2020:
- Francja
Yamasuki – Le Monde Fabuleux Des Yamasuki
Miała być Francja, a tu jakieś niezniszczalne chińczyki… - Hiszpania
Dame Area – Ondas Tribales
Tribalowe perkusjonalia i hipsterskie synthy, śmieszna taka tiki-taka - Niemcy
International Music – Ententraum
Dawno nie jarałem się takpost-pąkiem* i językiem niemieckim.
*EDIT: nie, sprowadzenie tej płyty do post-punku to niedopuszczalne uproszczenie. Polecam sprawdzać, odkrywać i zachwycać się samodzielnie. - Holandia
Rats On Rafts – Excerpts From Chapter 3 the Mind Runs a Net of Rabbit Paths
Inny kapitalny art/post-pąk, brzmiący jak jakieś słuchowisko albo muzyka do spektaklu, co niektórych może odrzucić, ale nie powinno. A jeśli kogoś nie porwie początek tej płyty, to znaczy, że ta osoba nie kocha swojej matki - Anglia
Glyn Bigga Bush – Sunken Foal Stories
Przedziwne dźwiękowe kolaże, miniatury i patchworki, w których klimat noir miesza się ze space age popem i różnymi innymi wariactwami – od gościa, który już za młodu był klasykiem. - Belgia
White Light & Jo Bogaert – Whale
Ale jeśli w gałę będą grać tak, jak grają tutaj, to wygrają BELDZY!
Kolektywny umysł członków redakcji Going. MORE