Czytasz
Gościnka BTS i przyszłościowa Coachella. KIWI i Jann o koncertach

Gościnka BTS i przyszłościowa Coachella. KIWI i Jann o koncertach

KIWI i Jann wyruszyli we wspólną trasę koncertową, a my spytaliśmy ich o przelot muzyczno-osobisty, wymarzone koncerty i poskramianie ego.

Wspólna trasa

KIWI: Jesteśmy w tej samej wytwórni, czyli Fonobo, więc uznaliśmy, że fajnie byłoby połączyć siły. Zwłaszcza że prywatnie bardzo się lubimy i nawet mieliśmy okazję kiedyś wystąpić razem na scenie. Czy wspólne granie to konieczność przy tak rozpędzonym rynku muzycznym? Nie powiedziałabym, że to zasada, ale to bardziej pytanie do managementów niż artystów.

Trudności w solowym graniu

KIWI: Jeśli dobrze przygotuje się materiał, to wydaje mi się, że nie jest to trudne w porównaniu z graniem zespołowym. Mam jednak tak, że trio to minimum, w jakim chciałabym grać swoje piosenki.

Jann: Wydaje mi się, że to indywidualna kwestia. Czuję się zdecydowanie lepiej, gdy występuję z zespołem.

Ten duet już jeździ po Polsce.
Zobacz go w Poznaniu!

Przygotowania do grania

KIWI: Mam takie szczęście do zdolnych muzyków w zespole, że udało nam się zamknąć w dosłownie kilku próbach.

Poskramianie ego

KIWI: Ja i Janek nie rywalizujemy ze sobą. Jaram się jego muzą i kibicuję mu jak prawdziwa fanka.

Jann: W tym przypadku ego nawet nie wyszło na wierzch, więc nie musiałem go poskramiać. Uwielbiam Kiwi i jej muzykę, więc jeśli mam okazję spędzić z nią czas i posłuchać jej koncertów, to jest to dla mnie win-win situation.

Punkty wspólne twórczości

KIWI: Wrażliwość i mocne basy.

Jann: What she said!

KIWI i Jann razem na scenie

Koncert jako wychodzenie ze strefy komfortu

KIWI: Studio też często wiąże się z podejmowaniem wyzwania, ale innego typu. Są to zupełnie inne przestrzenie muzyczne – obydwie potrafią być bardzo przyjemne, ale i bardzo stresujące.

Jann: Na scenie czuje się najlepiej i tworzę muzykę głównie po to, żeby grać ją na żywo. Myślę, że jest to bardzo odczuwalne na moich koncertach. Ze strefy komfortu zdecydowanie częściej wychodzę w procesie twórczym.

Najdziwniejsza rzecz, która przydarzyła się na koncercie

KIWI: Na razie obyło się bez jakichś turbo dziwnych akcji, ale mam ciekawą anegdotkę. Graliśmy na Feście i nagle pod sceną pojawił się pewien chłopak z wielkim lampionem ze świecą, pokłonił się przede mną i położył mi go na scenie. To było całkiem ciekawe.

Jann: Mnie niestety jeszcze nikt nie składał ofiar z lampionów, ale mam nadzieję, że to się zmieni!

Najtrudniejszy utwór do wykonania na żywo

KIWI: Na ten moment to piosenka, która jeszcze nie została wydana i gramy ją przedpremierowo. Jeszcze nie zdążyliśmy się z nim ograć na żywo.

Jann: Chyba Gladiator – dużo skoków między rejestrami, które ciężko kontrolować w emocjach na scenie.

Sprawdź też

Granie w klubie

KIWI: Na klubowe koncerty przychodzą ludzie, którzy z reguły znają naszą muzykę, a na festiwalach często trafiają na nas przypadkiem. Mimo wszystko uważam, że i jedno, i drugie ma swój klimat – cieszę się z każdej nowej i już znanej twarzy pod sceną.

Jann: Klubowe granie wydaje mi się bardziej intymne i zamknięte. Połączenie z widownią jest przez to bliższe, bardziej bezpośrednie.

Koncert w wymarzonym miejscu na Ziemi

KIWI: Marzy mi się jakiś stary rzymski teatr nocą – z mocnymi wizualizacjami, światłami i nagłośnieniem.

Jann: Pierwsze miejsce, które przychodzi mi na myśl. to Coachella. Chyba właśnie tam chciałbym najbardziej wystąpić.

Wymarzona gościnka

KIWI: Feacik z Moderatem byłby lotem w kosmos.

Jann: BTS robi niezłą imprezę na scenie, więc chętnie bym dołączył.

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone