Czytasz
Prawy do lewego. Recenzja filmu „Kryptonim Polska”

Prawy do lewego. Recenzja filmu „Kryptonim Polska”

Film Piotra Kumika wyciąga z nadwiślańskich wojen kulturowych to, co najbardziej memiczne, kontrowersyjne i polaryzujące. Za tortem ze swastyką, bohaterami-troglodytami czy walką o tęczę nie stoi głębsza diagnoza społeczna, a patchwork skeczy o nierzadko wątpliwej jakości. Oto „Kryptonim Polska”.

Ona – Pola, wyzwolona przedstawicielka lewicy mająca na ustach hasła równości, antyfaszyzmu i przeciwdziałania wykluczeniom. Wystarczy jedno słowo o dyskryminacji osób LGBTQ+, żeby odpaliła się jak rakieta i zaczęła organizować kolejny Marsz Równości. W jej pokoju w Warszawie, gdzie studiuje socjologię lub pokrewny kierunek, zerka na nią podobizna Michela Foucaulta. Równie radykalny światopogląd reprezentuje jej chłopak, którego przyłapuje na zdradzie. Zasłaniając przyrodzenie transparentem rodem z Czarnego Protestu, Kajetan rzuca jak z rękawa coraz popularniejszymi hasłami: poliamorią czy slut-shamingiem. Tym drugim pojęciem chce obronić swoją kochankę wyzywaną przez Polę od zdzir. 

filmowi Pola i Staszek w „Kryptonimie Polska” / Kino Świat / fot. Robert Jaworski

On, Staszek, to niedoszły piłkarz, który ze względu na groźną kontuzję musiał zamienić boisko na pracę w budce stróża parkingowego. Chce wyrwać się z domu rodzinnego, ale na razie jest skazany na dzielenie pokoju z siostrą doskonale rozeznaną w koreańskim popie i trendach na TikToku. Poczucia przynależności szuka w Zrzeszeniu Młodzieży Radykalnej – neofaszystowskiej organizacji prowadzonej przez swojego kuzyna, zapatrzonego w Hitlera Romana. Broni żołnierzy wyklętych, w szafie chowa koszulkę z napisem White Power i skrycie marzy o tym, żeby spłodzić co najmniej czwórkę dzieci. Z tym ostatnim może być jednak trudno, bo kobiety – jak mówią jego koledzy – są nieprzewidywalne jak Armia Czerwona. 

Filmowa noc kabaretowa

Areną nieoczekiwanego światopoglądowego mezaliansu Poli (Magdalena Maścianica) i Staszka (Maciej Musiałowski), który stanowi kanwę filmu Kryptonim Polska Piotra Kumika, jest zaś serce Podlasia, Białystok. Dla Zrzeszenia Młodzieży Radykalnej wcinającej biszkopty ze swastyką i planującą zamachy na Marsze Równości to idealna siedziba. Mają tu wsparcie ze strony lokalnego proboszcza (Piotr Cyrwus), a ich radykalne poglądy nie są duszone w zarodku. To tu dochodzi także do dwóch zdarzeń, które odcisną piętno na grupie bohaterów. Najpierw przed dworcem pobity na tle rasowym zostaje ich gość specjalny – włoski neofaszysta. Później dochodzi do filmowej replikacji tego, co kilka lat temu stało się w Ełku, a w memosferze zostało okrzyknięte mianem „wojny kebabowej”. Właściciel lokalu pochodzący z Turcji dźga nożem jednego z agresywnych klientów na gastrofazie, co pogłębia i tak duże napięcia społeczne. 

Kryptonim Polska
Piotr Cyrwus jako ksiądz w „Kryptonimie Polska” / Kino Świat / fot. Robert Jaworski

Historia Poli i Staszka, która rozgrywa się w Białymstoku, to wizytówka Polski szyta bardzo grubymi nićmi, odbita w zwierciadle krzywszym niż Quasimodo. Złożone na nią gagi sytuują się gdzieś na przecięciu kabaretów z telewizji publicznej, memów i najbardziej klikalnych artykułów z Wykopu. Dominuje w nich – podobnie jak w nowym Weselu Smarzowskiego – przerysowanie. Najlepiej widać je w sposobie, w który sportretowano członków Zrzeszenia Młodzieży Radykalnej. Chłopaki są hybrydą Don Kichota i nieudaczników z serialu Gang Olsena. Nie są przekonani, czy Adolf Hitler umarł, notorycznie mylą kolejność liter w akronimie LGBTQ+, a ich „obrona europejskich wartości” przypomina walkę z wiatrakami. Im dalej w las, tym trudniej zrozumieć, w jaki sposób chcą osiągnąć swój cel. Jedynie ich przywódca, Roman (w tej roli przekonujący, chociaż mocno ekspresyjny Borys Szyc) ma zadatki na to, żeby merytorycznie odeprzeć stawiane im zarzuty.

Wywołać sensację

Twórców Kryptonimu Polska najbardziej interesują skrajności po obu stronach barykady. Nie powinno to dziwić – łatwiej wyśmiać radykalne, rzucające się w oczy postawy, które urastają do karykaturalnych wręcz rozmiarów. Hipokryzja narodowców sięga zenitu w kilku momentach. Z jednej strony łaszą się do księdza, żeby znaleźć tymczasową siedzibę na plebanii, z drugiej – snują ambitne plany podpalenia synagogi. Lubią też dać sobie w palnik, a pod wpływem narkotyków i wlewanych w siebie litrów alkoholu ich imprezy zaczynają przypominać homoerotyczne gry wstępne. Tempa nadaje im rozedrgana, elektroniczna muzyka Tomasza RAU Rałowskiego. To pierwszy raz, gdy popularny raper zabrał się za skomponowanie ścieżki dźwiękowej do pełnometrażowego filmu. Wyszło mu intensywnie i wyraziście. 

W strategii Kumika, którego scenariuszowo wsparł Jakub Rużyłło i Łukasz Sychowicz (duet znany z polskiej wersji The Office), kryje się jednak zasadniczy problem. Ukazana wizja podziałów społecznych jest zbyt uproszczona. Ogranicza je tylko do napięć światopoglądowych, a co za tym idzie, doprowadza do ich powiększenia. Oczywiście, trudno oczekiwać od autorów kompleksowej analizy. Nie mamy do czynienia z pogłębioną publicystyką, tylko z komedią mającą przynieść sukces w box office. Problem w tym, że zagadnienie dotyczy żywego, złożonego organizmu, jakim jest społeczeństwo, a nie czegoś abstrakcyjnego. Lewica nie zawęża się jedynie do wojen o tęczę i płeć, zaś prawica nie równa się mizdrzeniu do Hitlera.

Sprawdź też

Kryptonim Polska
Maciej Musiałowski i Cezary Pazura w filmie „Kryptonim Polska” / Kino Świat / fot. Robert Jaworski

Wyłom w murze

Paradoksalnie, najciekawszymi częściami Kryptonimu Polska są te wątki, w których pada próba przełamania binarnego podziału na frakcje światopoglądowe. Intryguje przede wszystkim wątek Staszka, chłopaka rozdartego pomiędzy przynależnością do ZMR-u a sympatią do Poli. Bohater nie chce zawieść swojego kuzyna, który niegdyś pomógł mu zebrać środki na kosztowną rehabilitację. Jednocześnie czuje, że działania podejmowane przez organizację Romana mijają się z celem, w czym utwierdza go nowa dziewczyna. Podobne dylematy targają jego kolegą, Mariuszem. Wizyta na imprezie w środowisku gejowskim, gdzie miał być infiltratorem, uruchamia w nim głęboko skrywane instynkty. Ich przemiany toną jednak w gąszczu skeczów o nierzadko wątpliwej jakości. 

Michał Oleszczyk, znany krytyk i współscenarzysta Wszystkich naszych strachów, broni humoru Kryptonimu Polska. Ekspert uważa, że film ma zadatki na bycie „komediową kapsułą czasu” i dziełem kultowym na miarę Misia Stanisława Barei. Być może to rzeczywiście odwzierciedlenie współczesnych realiów – jeśli weźmiemy pod uwagę powierzchowność memicznego humoru czy skakanie z tematów jak z kwiatka na kwiatek. Być może Polska nie może być postrzegana inaczej.

zwiastun filmu „Kryptonim Polska” / Kino Świat

Sprawdź też: Na wagary do kina? Filmy ze szkołą w roli głównej

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone