Nie kłaniają się trendom, a sami je kreują. Wyznaczają kierunki, w które zaczyna podążać modny trap i uliczny hip-hop. Na pytanie „Czy to hip-hopy czy to już rapy?” sami nie wiemy, co odpowiedzieć.
Sprawdźcie hip-hopowe składy, które mocno wyróżniają się na polskiej scenie. Od narkotycznych klipów kręconych na candy flipie, teksty pełne kurew i chujów, ale też masy nawiązań do popkultury i innych smaczków, aż po stylówki będące wariacją na temat high-fashion i streetwearu. To (nie) jest hip-hop.
ĆPAJ STAJL
“Wyjebane lecę se dalej w chuj/Policja mówi mi stój, ja puszczam radio na full” – mniej więcej tak zaczyna się debiutancki mikstejp bandy Ćpaj Stajl – totalnie nieobliczalnego undergroundowego składu. Mikstejpem Lato w Ghettcie 2018 wdarli się do hip-hopowego środowiska przebojem, a po jego przesłuchaniu większość słuchaczy zaczęła szukać swojej czapki wpierdolki z dzieciństwa. Tłuste bity, wyraziste, zaskakująco dobre flow i podwórkowe teksty – nie w stylu Rycha Peji, a zdecydowanie bliższe Hewrze. Ekipa Ćpaj Stajl umiejętnie balansuje na granicy satyry, kiczu, grobowej powagi i narkotycznego szaleństwa. Zresztą, za sam wers “…i idziesz do trumny jakbyś wpuścił za kółko Otylię.” powinni dostać honorowe Złote Usta.
Seba, Boczek, Załaz, MłodyGad600 i reszta zagrają 14 czerwca na Warm Up To Date Festival. My na to, jak na lato.
HEWRA
Nikt tak, jak Hewra. Pojawili się nagle i zrewolucjonizowali polski trap. Pomoli, Lawa, Waza czy To nie majami. “Co się w tym wuwua robibi, wszyscy już kurwa pomoli” – transowy hymn z halucynogennym klipem był powiewem świeżości i totalnie zmienił rap grę. A to, co dwa lata temu ten skład dowiózł (cały na biało) na scenie białostockiego Up To Date’a na zawsze przejdzie do historii tego festiwalu. Szaleństwo i odpał. Co dalej? “Muszę już lecieć, nie mogę nie zdążyć, mam pociąg do mąki”W połowie maja warszawska ekipa wypuściła nowy numer “Muszę już lecieć” (ach, ten sampelek z Nas Nie Dogoniat), a już niebawem Hewra wznawia koncertowanie. Wyczuwamy wzrost zainteresowania narkotyzacją i psychoterapią jednocześnie. Graffiti can’t be stopped.
DON POLDON
W pewnych kręgach – żywa legenda. Post-internet, halucynacje, których nie powstydziliby się Dr. Gonzo i Raoul Duke, klasyczny sampling oraz doskonale wykorzystany auto-tune. O tym, że Don Poldon jest doskonałym obserwatorem ulicy, podwórkowym poetą (“ten sam beton, inna stal, jak nie chodzi o pieniądz, chodzi o szmal”) i trapowym innowatorem nie trzeba nikogo przekonywać. Poldon udzielał się w Hewrze, nagrywał z Kazem Bałagane, a jego twórczością nie pogardzili również eksperymentalni twórcy. Warszawski raper z lekkością sampluje klasyki i tworzy ponadczasowe rapowe numery. Yung’o Muzykanta to my bardzo szanujemy.
TUZZA
Chłopaki z Tuzzy podjęli odważną próbę przebicia się polskiego trapu do mainstreamu. Benito i Ricci zaczęli swój marsz od Włoskiej Roboty i z miejsca zdobyli status wyróżniającego się składu polskiej sceny. W ubiegłym roku wydali długo wyczekiwany debiut Fino Alla Fine, na którym znalazły się tak znakomite tracki jak Kryształowa Noc, Dybala czy Jupitery z gościnnym udziałem Don Poldona. Tuzza to nie tylko sam rap – to cała otoczka i wizerunkowe novum – potrafią być romantyczni, melancholijni, gangsterscy i podwórkowi. Czyli trochę jak LSO, tylko odrobinę mniej odklejone.
KOZA, MŁODY DZBAN i RZABKA
Świeża krew. O Młodym Dzbanie najlepiej świadczy wers “Ludzie mówią mi, że mam piękny głos jak fortepianino, Tobie, ze skrzeczysz jak styropianino”. U Dzbana wszystko się zgadza – z szacunkiem do oldskulu, zapatrzony w Madliba/Quasimoto, ale z dystansem i z humorem (“psy mnie nienawidzą, bo wciąż wjeżdżam na krawężnik”). Koza jest szybszy i głośniejszy niż bolidy F1, a klipy są tak surrealistyczne, że nawet Jodorowski czuje się po nich skołowany. Meta-wszystko. Na pytanie, czy można przegiąć jeszcze bardziej odpowiadamy: Rzabka. Gorzowski raper miksuje hip-hop i gabberowy, wixapolowy klimat, odmienia przekleństwa w każdy możliwy sposób, a czasami przez cały utwór interpretuje tylko jedno słowo. Parodia i cringe at their best.
LSO
„Przecież dobrze mnie znasz, co ci mówi ta twarz”. Ulubiony rapowy skład niezalu i undergroundu (vide epizod w netlabelu Trzy Szóstki). Popularni nie tylko w hip-hopowym środowisku, ale również wśród melomanów. Słuchasz drone’u, eksperymentalnej muzyki z kaset i niszowych marokańskich labeli? Zapewne słuchasz również LSO. „Otworzę ci serceee” albo „na pamiątkę przybijam ci piątkę” na stałe wpisały się do towarzyskiego slangu. Liczby na YouTube też mówią same za siebie – setki tysięcy i miliony odtworzeń nie wzięły się znikąd. Wizerunek LSO to inna planeta, ale wciąż zadajemy sobie pytanie, w jak wspaniałym umyśle powstają ich klipy. Slow motion i sceny prosto z życia – no zobaczcie tylko Serce, Tango czy cmaz stereo.
MOBBYN
O tym składzie można by spokojnie napisać książkę. Konfrontacje Belmondziaka i Oyche Doniza, nieustanne problemy z prawem, wspaniałe, historyczne wersy i upadek głośniejszy od berlińskiego muru. Niesmak pozostał, ale Mobbyn (w szczególności Młody G) wciąż próbują walczyć o atencję oddanych słuchaczy, internetowych trolli i wielbicieli sensacji i plotkarskiego wajbu. Syn Wiganny Papiny i Oyche grozili sobie na porządku dziennym, obrzucali mięsem i wyzwiskami, odwoływali koncerty, a mimo to, ludzie czekali na wieści z obozu Mobbyn. Smuteczek, bo z artystycznych powódek nie ma się już czym jarać, ale czasami warto uśmiechnąć się lekko pod nosem i powspominać stare dobre czasy. Ciekawostka: już bez Oyche, ale z GSP w składzie – Mobbyn już niebawem zagra w krakowskim Zet Pe Te.