– Kino nadaje się do memowania jak chyba żadna inna sztuka – przekonuje Michał Konarski, kurator Kinofilskich igraszek. Wybrane przez niego prace aż do 12 maja zobaczymy w Kinie AMONDO.
Chwytliwy obrazek i krótki podpis, a to wszystko podlane przemyślanym (lub z założenia przyprawiający o ciarki wstydu) humorem. Tyle wystarczy, żeby dziś przygotować mema. Równie proste jest jego puszczenie w eter. Media społecznościowe sprzyjają skutecznemu rozprzestrzenianiu się najrozmaitszych materiałów po sieci. Jedno kliknięcie i przy dobrych wiatrach wykwit kreatywności stanie się viralem – niekiedy zasłużonym, znacznie częściej przypadkowym.
Reżyser W trójkącie i The Square: A co, gdyby wprowadzić licencję na korzystanie z kamery?
Memy filmowe. Śmiech typu offline
Choć nikogo nie trzeba specjalnie przekonywać, że to Internet jest najbardziej oczywistą przestrzenią do oglądania memów, coraz częściej pojawiają się one także poza przestrzenią wirtualną. Dowcipni Silący się na dowcip specjaliści od marketingu nawiązują do nich w kampaniach promocyjnych. Niczym nieformalni spadkobiercy po komiksach i satyrycznych obrazkach goszczą w prasie. Bywa też, że jako godne odnotowania elementy kultury wizualnej trafiają do muzeów i galerii. Teraz zawisnęły także na ścianach… w kinie.
W dniach 19.04.-12.05. stołeczne AMONDO, od dłuższego czasu z powodzeniem łączące prezentowanie starannie ułożonego repertuaru z animowaniem życia kulturalnego stolicy, zaprasza na Kinofilskie igraszki. Jak sama nazwa wystawy wskazuje, to przebieżka przez szeroko rozumiane memy filmowe. Ich bohaterami są wszyscy zaangażowani w przemysł X muzy – od aktorów i reżyserów, przez krytyków, aż po samą publiczność. Dlaczego dzieło braci Lumière okazuje się tak wdzięcznym tematem dla internetowych śmieszków? Czy sami twórcy potrafią się z siebie śmiać, czy okopują się w twierdzach pełnych śmiertelnej powagi? Jak wyłuskać z generycznych obrazków prawdziwą perełkę? Na krótką rozmowę udało nam się złapać Michała Konarskiego, kuratora wystawy. Mamy też małą niespodziankę: sneek peek tego, co zobaczycie przy Żurawiej 20.
Stanisław Bryś, Going. MORE: W opisie wydarzenia pada stwierdzenie, że w Amondo traktuje się kino z szacunkiem, ale i dystansem. Jak pogodzić ze sobą te dwie sprawy? Mam wrażenie, że niektórzy traktują filmy – stop – X MUZĘ – nader poważnie i nie wyobrażają sobie ich wyśmiewać.
Michał Konarski, Kino AMONDO: Wydaje mi się, że nie trzeba się jakoś specjalnie starać, by pogodzić obie kwestie. To jest chyba w kinie najpiękniejsze, że może być jednocześnie i sztuką, i rozrywką. Spore dawki humoru można znaleźć przecież tak w luźnych komediach, jak i wzniosłych dramatach psychologicznych. Różnią się tylko metody, jakie twórcy wykorzystują, by nas rozśmieszyć. Bardzo nie lubię, jak ktoś traktuje kino niczym bożka. Przecież to medium przeżyło dwie wojny światowe, rozwój telewizji, globalizację, a teraz całkiem nieźle opiera się ekspansji streamingu. Myślę, że wyśmiewanie filmów/twórców/zjawisk za pomocą memów wrzucanych do Internetu raczej dziesiątej muzie nie szkodzi, a pomaga.
Czy podczas tworzenia wystawy kierowałeś się jakimś konkretnym kluczem doboru memów?
Trochę tak, bo jednak samo stwierdzenie mem o tematyce filmowej wydaje mi się zbyt pojemne. Skupiłem się więc tylko na obrazkach pochodzących z polskiej sieci. Nie mam na to dowodów innych niż własne obserwacje poparte opiniami znajomych, ale wydaje mi się, że naprawdę jeśli chodzi o narodowe internety, Polska jest w światowej czołówce pod względem liczby i różnorodności przestrzeni społecznościowych, do których można dołączyć. Także środowisko kinofilskie świetnie się w nim odnalazło. Sekcja Filmowa ma dziś więcej członków niż Otwock mieszkańców, a podobnych grup, tylko dla innego profilu odbiorców, jest jeszcze kilka.
Trudno było wybrać spośród tysięcy obrazków, ale najciekawszy wydał mi się klucz komparatystyczny. Większość memów zestawiona będzie w parze, by pokazać pewną ewolucję w podejściu do humoru, a trochę też, by zderzyć perspektywy. Z pewnością Kinofilskie igraszki to nie będzie zestawienie najśmieszniejszych memów filmowych w historii, a po prostu przegląd. Jest tam kilka obrazków, które osobiście uważam za arcydzieła, ale są też perełki sprzed dekady, jak choćby This. Is. Mlecyk ze złotych lat Demotywatorów.
Czy zauważasz jakąś przewodnią tendencję, jeśli chodzi o memy filmowe w Polsce? Co jest najczęściej ich przedmiotem?
W zeszłorocznym numerze Czasopisma Ekrany poświęconym humorowi ukazał się mój artykuł Memiarze-krytycy. Alternatywne obiegi filmowych dyskusji. Sporządziłem w nim luźną typologię tego, jak w polskim internecie za pomocą memów wyraża się opinie na temat filmów. Klasyczne przykłady to profile z milionowymi zasięgami typu Sekcja Gimnastyczna, które wykorzystują kadry z kultowych polskich komedii do komentowania rzeczywistości. Popularne również, tak jak we wszystkich innych dziedzinach, są hejtpejdże. Wszyscy lubimy cisnąć bekę z Patryka Vegi, ale gdy wyśmiewany jest Andrzej Saramonowicz, Maja Ostaszewska czy Agnieszka Holland, niektórzy się oburzają – niekiedy zresztą słusznie. Na wystawie znajdzie się też kącik polityczny, ale ostrzegam: okołofilmowy humor prawicowy jest równie żenujący co ogólnie humor prawicowy.
Główną osią wystawy, tak jak wspomnianego tekstu, są jednak trzy główne podmioty memiarsko-krytyczne, czyli: Typowy Jędrzej – student filmoznawstwa, szeroko pojęta Filmawka, bo chodzi o grupę i fanpejdż oraz Godardowskie igraszki i wujkowie Apichatponga Weerasethakula. Także w tych przypadkach nie będzie to raczej The Best Of całej twórczości, ale pewna próba kanonizacji i zaprezentowania szerokiego przekroju ich dorobku. Dziwnie to brzmi, gdy mówi się o profilach na Facebooku, ale naprawdę wydaje mi się, że w naszych czasach krytyka tekstowa i obrazkowa (bez względu na to, czy wideo, czy w formie memów) stają się równoważne. A jeśli chodzi o opiniotwórczość czy mityczne kreowanie dyskursu, zjadają profesjonalne redakcje na śniadanie. Nie ma co się oburzać czy zachwycać, bo to stan naturalny, wynik zmian technologicznych. Lekkie spuszczenie z tonu wydaje mi się być korzyścią i dla krytyki, i dla kina.
A czy są reżyserzy / filmowcy, którzy sami są memiarzami?
Oj, tak. Nie wiem czy jest jakiś twórca prowadzący swój własny profil z memami, ale wielu reżyserów śmiało można nazwać protoplastami dzisiejszych memiarzy. Na upartego można powiedzieć, że przecież bracia Lumieré tworzyli pierwsze GIF-y, też nierzadko z humorem, choć dziś dla nas równie nieczytelnym co This. Is. Mlecyk. Myślę, że za największego trolla w historii kina można uznać Jean-Luca Godarda – nie tylko przez plastyczne ingerencje w obraz (plansze, kolaże), ale też wieczne kontestatorstwo i wyśmiewanie zastanych konwencji. Patrząc na polski grunt, ciekawe wydaje mi się, że Maria Zmarz-Koczanowicz w znakomitym Kraju świata przewidziała youtube’owy viral Buzię widzę w tym tęczu. W ogóle cały ten film to jeden wielki mem wyśmiewający transformacyjny chaos. Także uniwersalny, templatkowy potencjał PRL-owskich komedii jest niesamowicie ciekawym zjawiskiem i zdecydowanie wartym zbadania. Kino nadaje się do memowania jak chyba żadna inna sztuka.
Sekretarz redakcji Going. MORE. Publikował lub publikuje także na łamach „newonce", „NOIZZ", „Czasopisma Ekrany", „Magazynu Kontakt", „Gazety Magnetofonowej" czy „Papaya.Rocks". Mieszka i pracuje w Warszawie.