P.Unity: „Po to jest nas dziesięcioro w składzie, żeby móc wytworzyć odpowiednią energię!”
Jestem KONESEREM dobrego wzornictwa i architektury, miłośnikiem muzyki, perkusistą, didżejem,…
Nie brzmią jak większość zespołów w Polsce, a ich koncerty to totalna energetyczna bomba. Ekipa P.Unity w zabójczym tempie doszła do bardzo wysokiego poziomu, niedostępnego dla większości bandów.
Przed nachodzącym koncertem w Pardon, To Tu wpadliśmy na próbę P.Unity i porozmawialiśmy z frontmanami zespołu – Maćkiem Sondijem i Jędrzejem Dudkiem. Na temat grania na żywo, na temat Michała Urbaniaka, a także o planach na najbliższą przyszłość. Czytajcie to i wbijajcie na koncert!
Za wami intensywny sezon festiwalowy. Znaleźliście czas na tworzenie nowych rzeczy? Możemy się niebawem spodziewać świeżych numerów?
Jędrek: Ciężko powiedzieć, co dokładnie nadchodzi, bo plany są różne. Mamy spore plany koncertowe, ale to są one niezależne od nowego materiału. Nie określamy się też czasowo. Doszliśmy do miejsca, w którym uznaliśmy, że lepiej będzie nagrać materiał i dopiero wtedy zastanawiać się nad większym wydawnictwem. Stąd nasz nadchodzący koncert w Pardon, To Tu. Komponujemy numery, ale też aranżujemy na nowo starsze piosenki, żeby brzmiały bardziej organicznie, soulowo-funkowo. Chcemy oswoić się z taką formułą i zobaczyć, jak daleko to zajdzie. Lubimy rozkminiać nowe patenty.
Maciek: Lubimy wyzwania, dobrze jest się z nimi mierzyć od czasu do czasu. Za każdym razem dajemy sobie sporo wolności w procesie twórczym. Nie staramy się pchać naszej muzyki w jakąś konkretną stronę, więc jest to też nowa sytuacja, żeby móc założyć sobie pewne ramy. Tu nie chodzi o ograniczanie się, ale o wiedzę, jaki to będzie posiadało kształt. Chcielibyśmy nadać temu okrągłego i organicznego brzmienia przy zastosowaniu minimalnych środków.
To dość specyficzne podejście w sytuacji, kiedy większość artystów idzie jednak w stronę elektroniki.
Jędrek: Staramy się rezygnować z takich opcji, ale nie rezygnujemy ze wszystkich dostępnych rozwiązań, jakie daje nam technologia. Ja dalej zamierzam używać wokalnych efektów, Miłosz dalej będzie używał syntezatora, ale jak już mówiłem wcześniej, ogólny zamysł jest taki, żeby było to możliwie jak najbardziej organiczne.
To jakie inspiracje stoją za tą funkowo-soulową organicznością?
Jędrek: Rzeczy w stylu Billa Withersa, oczywiście Funkadelic, ten zespół zawsze jest u nas na topie! Do tego Stevie Wonder czy Shuggie Otis. Inspiracji czerpiemy mnóstwo i zewsząd. Słuchamy audycji różnych diggerów, którzy puszczają zaginione utwory i odkrywają je przed nami na nowo.
Sprawdźcie playlistę z muzycznymi zajawkami P.Unity!
Są jakieś rejony, w których nie czujecie się komfortowo – mam na myśli kierunki, w których niespecjalnie chcecie podążać?
Jędrek: Obecnie gramy mniej rapowych rzeczy, co też nie oznacza, że nie będziemy ich grać w ogóle. Założenie jest bardzo luzackie, to nie tak, że coś kategorycznie odrzucamy. Przygotowując się na koncert w Pardon, To Tu mieliśmy taką myśl, żeby wziąć te utwory, które brzmią najbardziej elektronicznie/njuskulowo i przerobić je na bardziej ciepłe, organiczne. Wiesz, jeśli coś nam siądzie, to będziemy grali rap, elektronikę czy njuskulowy jazz.
Niewiele ponad miesiąc temu minął rok od premiery waszego debiutanckiego albumu Pulp. Jak się czujecie po upływie tego czasu?
Maciek: Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że zmieniło się właściwie wszystko. Myślę, że to, co pojawi się w przyszłości jest logicznym rozwinięciem kierunku, od którego zaczynaliśmy. Dziś rozmawialiśmy nad ciężarem psychologicznym, jaki towarzyszył pierwszej płycie. Wpadło wtedy myślenie, że “to jest nasze pięć minut, musimy pokazać, co potrafimy”. Nie myśleliśmy o płycie jako całości, ale bardziej o zbiorze numerów. Oczywiście widać tam pewne założenia, to nie tak, że kawałki na Pulp są przypadkowe. Teraz tym bardziej widzę potrzebę, żeby nasze “kolejne słowo” było wypowiedziane po głębszym namyśle. Koncepcja, w której jedno wynika z drugiego.
Jędrek: Nie da się ukryć, że tamten album był podsumowaniem pewnego długiego okresu. Siłą rzeczy znalazły się tam numery, które długo graliśmy, albo miały swoje wcześniejsze wersje i nie mieliśmy wątpliwości czy wejdą na płytę. Ta płyta zamknęła pewien etap. Przyszedł moment na zupełnie nowy start – historia P.Unity pisze się na nowo. Jeżeli chodzi o zmiany po płycie, to na pewno cieszy mnie to, jak bardzo się nasz projekt rozhulał, zagraliśmy na każdym dużym festiwalu w Polsce. Jeszcze rok temu nie pomyślałbym, że to się stanie tak szybko. Sale wypełnione ludźmi śpiewającymi nasze teksty – to jest naprawdę świetne uczucie.
Przez ten rok wydarzyła się w waszym zespołowym życiu jeszcze jedna ważna rzecz – współpraca z Michałem Urbaniakiem.
Jędrek: Poza wewnętrznym poczuciem pewnego rodzaju spełnienia, to jest też fakt, że inni muzycy, którzy wiele osiągnęli doceniają nas i to jest bardzo miłe. Po współpracy z Urbaniakiem środowisko odbiera nas poważniej, a to na pewno pomaga.
Maciek: Dzięki ci Michał za to!
Rap, soul, r’n’b? Wszystko znajdziesz w naszej tematycznej selekcji!
To na pewno podbiło wam zdrową pewność siebie.
Maciek: Jak moja babcia zobaczyła wycinek w gazecie – a muszę wspomnieć, że zawsze podchodziła sceptycznie do mojej kariery muzycznej – i zobaczyła nas z Michałem Urbaniakiem na jednej scenie, to coś się w jej postrzeganiu zmieniło (śmiech). Ten człowiek nagrywał z wybitnymi muzykami, uznanymi na całym świecie. On naprawdę kuma, jaki jest wysoki muzyczny standard, więc kiedy słyszysz od niego “robicie to dobrze i róbcie to dalej” to jakiej innej zachęty można oczekiwać, żeby tworzyć muzykę dalej? Od kiedy zainteresowanie nami wzrosło, teraz jeszcze głębiej myślę o tym, co ludzie sobie pomyślą, kiedy usłyszą to, nad czym obecnie pracujemy.
Stylistycznie, muzycznie, wokalnie i produkcyjnie wszystko się u was zgadza. To rzadkość na naszym rodzimym poletku. Macie jakiś “plan ekspansji” poza granice naszego kraju?
Jędrek: W tym momencie próbujemy się przebijać na różne festiwale zagraniczne. Naszą siłą jest granie na żywo, mam poczucie, że rzeczy studyjne są super, ale nie jest to sedno naszej muzyki. Po to jest nas dziesięcioro w składzie, żeby móc wytworzyć odpowiednią energię! Jak zagrać koncerty poza Polską? To dobre pytanie. Samo przebicie się z materiałem nie jest jakoś niesamowicie trudne w dobie internetu. Jak odpalamy statystyki na Soundcloudzie, to widzimy, że ludzie słuchali naszych rzeczy od Stanów, aż po Indonezję. Jeśli miałbym sam stworzyć jakąś taktykę na plan ekspansji to nastawiałbym się przede wszystkim na granie jak największej ilości koncertów. Grać, grać i jeszcze raz grać!
Czyli macie już jakieś plany koncertowe poza Polską?
Jędrek: Coś już mamy, może nie, na razie nie mogę za wiele zdradzić. (śmiech)
Na koniec fundamentalne pytanie: jak jest z tym funkiem – jest czy go nie ma?
Jędrek: Funk był, jest i będzie! (śmiech). Mamy nadzieję, że w jakiś sposób go wskrzeszamy.
Maciek: Funk jest i pracujemy mocno nad tym, żeby trwał!
Koncert zespołu P.Unity odbędzie się już dzisiaj, 5 listopada, w warszawskim klubie Pardon, To Tu. W sprzedaży zostały dosłownie ostatnie wejściówki, hurry up!
Jestem KONESEREM dobrego wzornictwa i architektury, miłośnikiem muzyki, perkusistą, didżejem, (jeszcze) niespełnionym producentem i (jeszcze bardziej) niespełnionym projektantem graficznym. Wyznaję słowa Milesa Davisa, który stwierdził, że “życie bez muzyki byłoby niczym”. Od kilku lat przewodzę kolektywom SONDA i SOJUZ, które skupiają didżejów i didżejki z Polski i Europy Wschodniej, tworząc bezpieczne, wolne od uprzedzeń imprezy, prezentujące różne oblicza muzyki elektronicznej.