Czytasz teraz
Smerz, Jimmy Edgar i nowe granice popu | #12 Muzyczny feed
Muzyka

Smerz, Jimmy Edgar i nowe granice popu | #12 Muzyczny feed

W tym zdecydowanie najświeższym brzmieniowo odcinku naszego cyklu o najciekawszych muzycznych premierach przysłuchujemy się dekonstrukcji popu i rekonstrukcji trapu. Będzie zaskakująco, energetycznie i zmysłowo.

W muzycznym feedzie życie idzie jak na speedzie. Wchodzimy w końcową fazę pierwszego kwartału roku i poziom premier adekwatnie wzrasta. W poprzedni piątek wjechało wiele wartych uwagi albumów, ale zdecydowaliśmy przyjrzeć się tym, które odznaczają się najbardziej zaskakującą strategią.

Smerz | Believer

A gdyby tak wziąć monumentalność Björk, dorzucić do tego trochę dystansu, trapowych perkusyjnych loopów, transowych arpeggio i luźnych wokali – co nam z tego wyjdzie? A no wyjdzie nam najnowszy album Smerz – norweskiego duetu, w którego skład wchodzą Henriette Motzfeldt i Catharina Stoltenberg. Believer to muzyka godna 2021 roku. Nieobliczalnie przełomowa, przesuwająca granice i badająca możliwości wykalkulowanych manipulacji oczekiwaniami słuchaczy. To tak, jakby ktoś stworzył algorytmy, których celem jest zebranie najbardziej chwytliwych popowych motywów, a potem zaczął z nich układać utwory.

Cały fenomen polega jednak na tym, że wspomniane układanki nigdy nie są kompletne, a przynamniej nie są kompletne zgodnie z tradycyjnym tego postrzeganiem. Zamieszczony wyżej „Max” świetnie oddaje to zjawisko. Mogłoby się wydawać, że jest to jedynie szkic utworu, zarys idei, która zostanie za chwile rozbudowana i opakowana kolejnymi instrumentalnymi warstwami – nic bardziej mylnego. Reprezentantki wytwórni XL doskonale rozumieją, jak wiele można osiągnąć, wykorzystując pauzę, ciszę i kontrast. Nieustanne – a zarazem fascynujące – igranie z uwagą odbiorcy za pomocą tych narzędzi daje nam zdecydowanie najciekawszy album tego roku. RIP Sophie 🖤, long live Smerz.

Jimmy Edgar | Cheetah Bend

A pamiętacie czasy, jak TNGHT było wielkim zjawiskiem i objawieniem? Jimmy Edgar z pewnością tak i najwyraźniej uznał, że to brzmieniowe źródełko nie jest jeszcze zupełnie wyczerpane. Generalnie, trzeba przyznać, że ma sporo racji. Wprawdzie żywot trapowych bangerów niestroniących od EDM-owych wpływów nie był nazbyt długi, ale zdążył pozostawić kilka miłych akcentów zanim stał się parodią samego siebie – nadal pamiętamy.

Zobacz również

Na szczęście, członek współtworzonego z Machinedrumem duetu Jets, nie ograniczył się jedynie do odtworzenia zwietrzałej formuły. Założenia są faktycznie podobne, ale broni je ambitne podejście do sound designu. W temacie bassowych brzmień Jimmy Edgar ma naprawdę sporo do powiedzenia. Cheetah Bend zachwyca nie tylko wysokim poziomem produkcji w kwestii ujarzmiania i balansowania częstotliwości, ale też dość kreatywnym do tego podejściem. Zdarza się oczywiście autorowi Color Strip od czasu do czasu zabłądzić w labiryncie generyczności – choć wiedząc, z jakim gatunkiem mamy tu do czynienia, powinniśmy się tego spodziewać. Jeśli przymkniemy na to nieco ucho, album będzie w stanie odpłacić się nam energetycznymi łamaczami karku – a to przecież fajnie, nie?

Copyright © Going. 2024 • Wszelkie prawa zastrzeżone

Do góry strony