
Członkowie legendarnej grupy Soundgarden zdradzili, że wydadzą ostatni album nagrany przed śmiercią Chrisa Cornella.
Ikona grunge’u powraca
Obok Nirvany i Pearl Jam Soundgarden był jednym z kluczowych zespołów grunge’u, czyli gatunku, który rozkwitł w latach 90. Niestety w 2017 roku świat muzyki pożegnał lidera grupy Chrisa Cornella, który w wieku 52 lat popełnił samobójstwo. Od momentu tragicznych wydarzeń wiele mówiło się o płycie, którą muzyk zdążył nagrać wraz z zespołem jeszcze za życia. Temat co kilka lat wracał jak bumerang, jednak dopiero teraz pozostali żyjący członkowie zaczęli mówić o konkretach.
Kim Thayil, czyli gitarzysta grupy Soundgarden, zdradził w jednym z wywiadów, że fani usłyszą ostatni album. Artysta podkreślił, że jemu oraz pozostałym muzykom zawsze zależało na dokończeniu tej płyty. Podczas rozmowy zdradzono również, że materiał z nadchodzącego krążka jest powodem do dumy oraz jednym z najbardziej intymnych elementów dotychczasowej twórczości legend.
Nirvana pojawiła się na koszulkach YSL. Cena zwala z nóg
Ostatni album Soundgarden: To byłby wspaniały prezent dla fanów
Ostatni materiał wydany przez ikonę grunge’u nosi tytuł King Animal. Opublikowano go w 2012 roku, czyli pięć lat przed samobójczą śmiercią Cornella. Wydawnictwo spotkało się z mieszanym odbiorem zarówno fanów, jak i krytyków. Niewątpliwie jednak było podsumowaniem klasycznego stylu Soundgarden oraz scenicznego doświadczenia jego członków. Artyści podkreślają, że nadchodząca nowość będzie pewnego rodzaju hołdem dla frontmana, który włożył wiele pracy w nieopublikowane jeszcze piosenki.
Dodatkowo po wielu latach oczekiwań Soundgarden znalazł się wśród osób i grup, które wejdą do słynnego Rock & Roll Hall of Fame. Na liście znaleźli się także Cyndi Lauper, Outkast, The White Stripes, Bad Company, Chubby Checker i Joe Cocker.