Jeden z najdziwniejszych australijskich zespołów zagra dziś pierwszy i jedyny koncert w Polsce
„To tylko słowa piosenek. Wyłącznie tym są. Czasami są śmieszne. Bo życie jest śmieszne” – tak o swoich arcyliterackich tekstach mówi Gareth Liddiard, którego trzeba określić jako szarą eminencję Antypodów.
Australijczyk ponad 20 lat temu założył The Drones – zespół, w którego wypadku określenie „kultowy” sprawdza się we wszystkich możliwych definicjach. Ojczyzna Vegemite’u i misiów koala co kilka lat zalewa świat elitą swoich najciekawszych scen: Cut Copy prowadzili synth-popową falę, Tame Impala i pół tuzina ich zaprzyjaźnionych kapel wskrzeszali vintage’ową psychodelię, a Total Control i Eddy Current Supression Ring odwoływali się do dumnych post-punkowych tradycji tego kraju. The Drones odwoływali się z kolei do nieco zapomnianego ruchu: punk bluesa opatentowanego na przełomie lat 70-tych i 80-tych przez The Birthday Party młodego Nicka Cave’a. I byli w tym osamotnieni.
Kwartet, w ostatnich latach poszerzony do kwintetu, wydał 7 albumów i zbudował legion wyznawców na całym świecie. Prowadzący zespół Gareth Liddiard oraz – jego partnerka i basistka – Fiona Kitschin trzy lata temu postanowili zawiesić grupę i spróbować odnaleźć się w nowej konfiguracji. Do nowego projektu zrekrutowali gitarzystkę Ericę Dunn oraz perkusistkę Lauren Hammel. Tak powstało Tropical Fuck Storm – art punkowy kolektyw, który oba człony tej gatunkowej łatki traktuje równie poważnie. W zeszłym roku zadebiutowali płytą „A Laughing Death in Meatspace”, w której wisielcze poczucie humoru oraz czysty, wydestylowany z paradoksalnym pietyzmem gniew zmieszane zostały w unikalnych proporcjach.
O myślowych horyzontach i narracjach podejmowanych przez Liddiarda najlepiej jest opowiedzieć na przykładzie tytułu longplaya: „meatspace” to slangowe określenie świata rzeczywistego używane przez niektórych programistów i informatyków z Doliny Krzemowej. „Laughing death” odnosi się z kolei do tradycji plemienia Fore z Papui Nowej Gwinei, które słynie z praktyk kanibalizmu. Częstym efektem ubocznym spożywania przez kobiety i dzieci tego ludu, mózgów zmarłych pobratymców miały być bowiem epidemie choroby Creutzfelda-Jakoba, które doprowadzały członków plemienia do śmierci z ataków maniakalnego śmiechu. Dźwiękowy krajobraz Tropical Fuck Storm odzwierciedla mroczne i wypaczone motywy tekstowe: jest niezwykle gęsty, pełen zwrotów akcji i niekonwencjonalnych rozwiązań. Płyta została doskonale przyjęta przez fanatyków poprzedniego zespołu Kitschin i Liddiarda, a na listach najlepszych premier 2018 roku umieścili ją m.in. Anthony Fantano z The Needle Drop, The Quietus oraz Robert Christgau.
Grupa nie czekała jednak ani chwili by stworzyć kontynuacje tej przedziwnej opowieści. W sierpniu tego roku wydali swój drugi album – Braindrops. To album równie ekscentryczny, ale jednocześnie inny. Liddiard został częściowo odciążony z wokalnych obowiązków przez pozostałe członkinie TFS. Zespół odpłynął w stronę wykrzywionego groove’u, eksplorując nowe przestrzenie, ale zachowując wierność swoim ideałom i założeniom.
Tropical Fuck Storm słyną z intensywnych, hipnotyzujących występów. Gareth Liddiard i Fiona Kitschin pojawią się w Polsce pierwszy raz od 10 lat, kiedy razem jako The Drones wystąpili w Poznaniu. I rzutem na taśmę mogą dać jeden z najlepszych koncertów tego roku w naszym kraju. Kiedy? Już dzisiaj, widzimy się w Pogłosie!