Czytasz
Czasem złota płyta znaczy naprawdę niewiele – absurdy wyróżnień w muzyce

Czasem złota płyta znaczy naprawdę niewiele – absurdy wyróżnień w muzyce

Złota płyta

Złota, platynowa czy diamentowa płyta kojarzą nam się z ogromnym sukcesem danego wydawnictwa. Czy dzisiejsze wyróżnienia są jednak tym samym, co przed laty?

Złota płyta ląduje na koncie rapera lub artysty popowego. Jakieś wydawnictwo zyskuje potrójną platynę.

Kiedyś takie komunikaty robiły wrażenie. Podkreślały potężny sukces komercyjny danego krążka. Sprzedać 30 tysięcy CD (w domyśle) 30 tysiącom ludzi? Brzmi jak porywanie za sobą tłumów, skłanianie tysięcy osób do kupna dzieła. Nietrudno zauważyć, że w ostatnich latach wszelkich wyróżnień ciągle przybywa. Czy jednak rzeczywiście rośnie zaangażowanie słuchaczy w kupowanie płyt i wspieranie swoich artystów? Czy raczej przybyło jedynie możliwości na nadużywanie rozmaitych mechanizmów związanych z dystrybucją muzyki? Mamy kilka wątpliwości.

Pierwszy hip-hopowy diament

W 2013 Donatan dumnie ogłosił diamentowe wyróżnienie za swój album Równonoc. Był to pierwszy diament w polskim hip-hopie. Liczba 150 tysięcy sprzedanych płyt robiła ogromne wrażenie – tyle że wcale tyle nie sprzedano. Producent bardziej lub mniej świadomie był pierwszy przedstawicielem rapowej branży, który mocno nadużył system wyróżnień.

Równonoc była sprzedawana jako projekt dwupłytowy. Jedno CD zawierało właściwy materiał, a drugi instrumentale. Każda pojedyncza sprzedaż liczyła się więc jako dwa sprzedane egzemplarze. Nietrudno policzyć, że Donatan otrzymał swój diament za 75 tysięcy sprzedanych Równonocy. To wciąż bardzo imponująca liczba, ale oznacza coś innego.

Po tym incydencie Związek Producentów Audio-Video zreflektował się i ukrócił taki proceder. Dzisiaj nie można już sprzedawać jednej płyty w dwóch wersjach, nabijając tym sprzedaż. Można byłoby rzec, że ZPAV zareagował słusznie i nauczył się na swoich błędach, nadganiając lukę w systemie. Jaka szkoda, że nie robi tego też teraz, w dobie cyfryzacji.

Muzyka w cyfrze zmieniła wszystko

Na oficjalnej stronie ZPAV możemy wyczytać, jak dokładnie liczone są sprzedaże płyt i singli na dzień dzisiejszy. Co ciekawe, ostatnia aktualizacja, uwzględniająca m.in. single w serwisach streamingowych, miała miejsce w 2021 roku. Natomiast od 2017 całkowicie zmieniono sposób postrzegania sprzedaży singli.

Jak widać, wyróżnienia dla singli cyfrowych przestały być przyznawane ze względu na liczbę odsłuchów, a zaczęły być naliczane jedynie za konkretne zarobione kwoty w złotówkach. Do tego próg znacznie podbito w 2021 roku.

Źródło: Hype

ZPAV naprawdę zdaje się trzymać rękę na pulsie i reagować na zmieniający się rynek muzyczny. Wprowadza bardziej rzetelne systemy zliczania sprzedaży oraz zawyża ich progi. Wyraźnie zdaje sobie sprawę, że w erze streamingów wszystko nabija się szybciej i łatwiej. W tym wszystkim umyka jednak kwestia sprzedaży płyt i prestiżu przyznawanych wyróżnień. Oto dlaczego.

Różnica między słuchaczem cyfrowym a prawdziwie zaangażowanym

W Polsce, żeby w oczach ZPAV zaliczyć jedną sprzedaną płytę, trzeba zarobić na odsłuchach z niej 20 zł. W serwisie Spotify tyle generuje około 2500-3500 streamów. Łatwo więc policzyć, że złota płyta zostaje przyznana za, uśredniając, 45 milionów odsłuchów utworów z jednej płyty.

Ta liczba jawi się jako bardzo duża i jak najbardziej warta nagrody. Natomiast należy zwrócić uwagę na stopień zaangażowania słuchacza w takiej sytuacji. Przed erą serwisów streamingowych fan danego twórcy musiał włożyć pewien konkretny trud w kupno płyty swojego ulubionego artysty. Czy kupował ją stacjonarnie, czy online – robił to z pełną świadomością, co od kogo kupuje i ile za to płaci. Płacenie za konkretny krążek było oznaką wsparcia i uznania od słuchacza.

Sprawdź też
The Smashing Pumpkins

Paluch pochwalił się wyróżnieniami

Streamingi nabijają jedną sprzedaż płyty za zarobione 20 zł, co nijak się ma do ceny jakiejkolwiek płyty w Polsce. Te zaczynają się już od 40 zł wzwyż. Ta kwota jest kompletnie nieadekwatna i jest to ewidentnie najtańsza droga do sprzedaży pojedynczego egzemplarza w oczach ZPAV. Co jednak najważniejsze w tym procesie kompletnie umyka sam fakt świadomości tego, czego się słucha i czemu nabija się sprzedaż.

Złota płyta wbija się sama – diamentowa również

Przedstawiając to na konkretnym przykładzie: utwór Disney od Kizo stał się niepowstrzymanym viralem, olbrzymim blockbusterem, który rozbił bank zarówno w serwisach streamingowych, jak i w serwisie YouTube. Liczby uzyskane przez ten hit tylko w tych dwóch serwisach uzyskały łącznie 227 milionów odsłuchów.

Sam ten fakt nabija płycie Jeszcze Pięć Minut (z której pochodzi singiel) podwójną platynę. Czy można to więc zrównoważyć z 60000 tysiącami indywidualnych słuchaczy, którzy jako ogromni fani Kizo kupują jego fizyki w sklepach? Brzmi to niestety dosyć absurdalnie. Lwia część tych odsłuchów to ludzie puszczający playlisty z losowymi popularnymi piosenkami bez żadnej głębszej refleksji, co właściwie leci w tle. Miliony z tych odsłuchów nabiły osoby, które nie mają pojęcia, z jakiej płyty pochodzi Disney i że takowa w ogóle istnieje.

Stąd właśnie paląca potrzeba wprowadzenia pewnej regulacji, a dokładniej podziału wyróżnień ZPAV na źródła sprzedaży. Na przykład Egzotyka Quebonafide osiągnęła status diamentowej płyty w czasach, gdy streamingi nie były jeszcze tak popularne w Polsce. Nie powstała na viralach, tylko na konkretnych, bardzo wyraźnie budujących świadomość słuchacza na temat artysty singlach. 30000 fizyków zeszło w samym preorderze. Innymi słowy, procent sprzedanych fizycznych egzemplarzy Egzotyki może wielokrotnie przewyższać liczbę fizyków sprzedanych na przykład przez Kizo. Źródła sukcesu tych dwóch albumów są zupełnie inne, zupełnie inaczej się je przelicza i konwertuje, jednak rezultat jest identyczny. Diamentową płytę przyznaje się zawsze taką samą, choć za zupełnie inne sukcesy.

Z jak czystego złota jest płyta waszego ulubionego artysty?

Stąd stosownym zdawałby się system, w którym dałoby się określić proporcję konkretnej złotej, platynowej i diamentowej płyty. Jeżeli artysta sprzedaje 5000 fizyków, a 25000 sprzedaży nabija poprzez tiktokowy viral – niech będzie to klarownie ukazane podczas nadawania wyróżnienia. Dzięki temu o wiele prościej byłoby osądzić, który artysta ma bardziej zaangażowanych, świadomych odbiorców, a który zwyczajnie korzysta w pełni z dobrodziejstw playlist algorytmicznych i wewnętrznych mechanik dystrybucji cyfrowej. Nie, żeby któraś z tych metod była gorsza czy lepsza – są to po prostu dwie kompletnie różne drogi na bycie artystą i zarabianie na muzyce, które zasługują na oddzielne wyróżnienia.

Więcej o świecie muzyki przeczytacie tutaj

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone